Maciej Gutowski: adwokat w spółce kapitałowej

Adwokat w spółce kapitałowej może wykonywać zawód równie uczciwie i rzetelnie jak w spółce osobowej czy w kancelarii indywidualnej – polemizuje prawnik.

Aktualizacja: 17.10.2015 14:40 Publikacja: 17.10.2015 14:10

Maciej Gutowski: adwokat w spółce kapitałowej

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Układając ankietę, którą samorząd adwokacki przeprowadził wśród swoich członków, zdawałem sobie sprawę, że dotyczy spraw, o które trzeba pytać. Wiedziałem także, że ewentualna niechęć do pytań nie wynika z ich niedoskonałości ani wadliwego sformułowania. Tej niechęci nie powodowały także imponderabilia adwokatury, które nie mogły być przecież naruszone samym pytaniem o sprawy fundamentalne. Niechęć do pytań bierze się z niechęci do zmian. Nie do tych rewolucyjnych, bo wtedy nikt nie pyta. To niechęć do zmian jakichkolwiek.

Życzliwie i poważnie

Wynik badania ankietowego – jak zresztą wszystko inne – można sprowadzić do absurdalnej tezy i wtłoczenia jej w usta respondentów. Ale przecież chodzi o interpretację życzliwą i poważną. W toku takiej interpretacji należy brać pod uwagę, że ankietę wypełnia wielu respondentów. Nie można wyników ogólnych przypisywać każdemu. Adwokat opowiadający się za konstrukcją spółki kapitałowej mógł być przeciwny dopuszczeniu stosunku pracy. Ankieta nie jest więc „projektem wykonawczym" strategii każdego adwokata, lecz badaniem. A jeden wniosek ogólny z ankiety jest pewny. Środowisko oczekuje poszerzenia możliwości zdobywania rynku. Nie akceptuje hibernacji zawodu, z uzasadnieniem ex cathedra, że wszelkie zmiany są sprzeczne z istotą zawodu adwokata.

Nie przyjmuję więc, że adwokatura zwariowała. Ani że wyniki ankiety zawierają „tyle niekonsekwencji, z której udzielający odpowiedzi nie zdawali sobie sprawy", że jej interpretacja musi prowadzić do wniosku, iż „adwokat będzie jednocześnie pracownikiem spółki kapitałowej rozdzielającej anonimowe sprawy anonimowych klientów wybranym pracownikom". Do takiego wniosku mogłaby prowadzić interpretacja nieżyczliwa, niechętna jakimkolwiek zmianom, zmierzająca do spetryfikowania adwokatury. Takiej interpretacji nie śmiałbym imputować tak znakomitemu adwokatowi jak adw. dr hab. Szymon Byczko. Sądzę więc, że błędnie potraktował on ogólny wynik ankiety, tak jakby pochodził z jednolitych odpowiedzi – od każdego respondenta.

Odpowiedzialność rozmyta

Nie mogę zgodzić się z argumentem, że osobisty charakter usługi adwokackiej wyklucza konstrukcję spółki kapitałowej, gdyż „klient zawierałby umowę ze spółką, która następnie zlecałaby wykonywanie usług swojemu pracownikowi". Przecież identycznie jest w spółce osobowej. Umowa zawierana jest ze spółką. Sprawę – po udzieleniu imiennego pełnomocnictwa – prowadzi adwokat związany ze spółką innym stosunkiem prawnym (wspólnik na podstawie umowy spółki, często uzupełnionej umową zobowiązaniową, lub współpracownik działający na podstawie innej umowy ze spółką). Możliwość wykonywania zawodu w spółce kapitałowej nie jest immanentnie związana z akceptacją pozostawania adwokata w stosunku pracy. Notabene relacja pomiędzy prawnikiem a spółką, oparta na innym niż umowa o pracę stosunku prawnym, może być również wykorzystana wobec adwokata będącego członkiem zarządu spółki kapitałowej (już dziś ta relacja funkcjonuje – choć w ograniczonym zasadami etyki zakresie).

Od wejścia w życie kodeksu spółek handlowych i przyznania zdolności prawnej spółkom osobowym jedyna istotna różnica między spółką osobową a kapitałową dotyczy odpowiedzialności. I tak różnicę tę rozmywa konstrukcja ograniczająca odpowiedzialność w spółce partnerskiej, komandytowo-akcyjnej i komandytowej. Wielu adwokatów korzysta dziś w praktyce z ograniczenia odpowiedzialności komandytariusza. Czy zatem istotnie ograniczenie odpowiedzialności w spółce kapitałowej kłóci się z istotą naszego zawodu? Nie sądzę. Przecież już dziś nie obowiązuje zasada nieograniczonej osobistej odpowiedzialności prawnika. Właściwa interpretacja konstytucyjnej wolności gospodarczej wymaga pozostawienia samemu adwokatowi formy prowadzenia działalności.

Może być jak w Niemczech

Wykonywanie zawodów prawniczych w spółkach kapitałowych jest od lat dopuszczalne w wielu krajach – np. w Wielkiej Brytanii, Francji, Austrii, Holandii, od niedawna w Szwajcarii (Anwalts-AG), a w Niemieckiej Republice Federalnej od 1994 r. Warto wskazać, że droga do korzystania z instytucji spółki kapitałowej przez niemieckich adwokatów otwarta została na kanwie orzecznictwa właśnie na podstawie konstytucyjnej wolności wykonywania zawodu (art. 12 Konstytucji Federalnej). Z takim właśnie uzasadnieniem w orzeczeniu z 24 listopada 1994 r. Bawarski Sąd Krajowy (Bayerisches Oberstes Landesgericht) dopuścił możliwość wykonywania zawodu przez adwokatów w formie spółki z ograniczoną odpowiedzialnością – na podstawie obowiązujących wówczas przepisów niemieckiego prawa o adwokaturze (BRAO). W orzeczeniu z 27 marca 2000 r. sąd potwierdził tę samą możliwość w odniesieniu do spółki akcyjnej. Dziś, w następstwie zmian w niemieckim systemie prawnym, zakładanie i funkcjonowanie adwokackich spółek z ograniczoną odpowiedzialnością unormowane jest wyraźnie (§ 59c–59m BRAO). Niemieckie prawo o adwokaturze dostosowuje ogólne zasady prawa spółek do specyfiki Anwalts-GmbH. Skorzystanie z wzorców niemieckich czy francuskich w kierunku umożliwienia polskim adwokatom wykonywania działalności w formie spółek kapitałowych wydaje się możliwe.

Zgadzam się, że tytuł adwokata wymaga ograniczeń podyktowanych szczególnym charakterem wolnego zawodu. Niestety, przywilejów rekompensujących te ograniczenia jest coraz mniej. Wolny zawód wymaga samodzielnego zadbania o swoje sprawy – tego nikt z adwokatów nie zdejmie. Władze adwokatury nie zapewnią adwokatom pracy. Nie wierzę, że kiedykolwiek zapewni ją minister w ramach urzędówek. Można tylko maksymalnie ułatwić adwokatom wykonywanie zawodu, również poszerzając dopuszczalne formy aktywności zawodowej. Istotnie granicą musi być pozbawienie tego zawodu tożsamości. Skoro adwokaci nie chcą się łączyć (a nie sądzę, by dziś chcieli radcy prawni), to dopuszczenie umowy o pracę mogłoby pozbawić tożsamości poprzez normatywne ujednolicenie obydwu zawodów. Tu można być wstrzemięźliwym. Ale pozostałe propozycje mają na celu wyłącznie ułatwienie adwokatom funkcjonowania na zepsutym przez polityków rynku. Nie warto odrzucać ich bez głębokiej analizy prawnoporównawczej, tylko dlatego, że „ktoś wie lepiej".

Autor jest profesorem dr. hab., dziekanem Okręgowej Rady Adwokackiej w Poznaniu

Układając ankietę, którą samorząd adwokacki przeprowadził wśród swoich członków, zdawałem sobie sprawę, że dotyczy spraw, o które trzeba pytać. Wiedziałem także, że ewentualna niechęć do pytań nie wynika z ich niedoskonałości ani wadliwego sformułowania. Tej niechęci nie powodowały także imponderabilia adwokatury, które nie mogły być przecież naruszone samym pytaniem o sprawy fundamentalne. Niechęć do pytań bierze się z niechęci do zmian. Nie do tych rewolucyjnych, bo wtedy nikt nie pyta. To niechęć do zmian jakichkolwiek.

Pozostało 90% artykułu

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Rok Donalda Tuska na polu minowym praworządności
Opinie Prawne
Marek Kutarba: Oskładkowanie zleceń w interesie obywateli czy budżetu?
Opinie Prawne
Stykowski, Tarnowska: Jak wyliczyć odszkodowanie za budynek rolniczy?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Dlaczego sprawca śmiertelnego wypadku mógł znowu doprowadzić do tragedii?
Opinie Prawne
Joanna Pietrzak: Czy Poczta Polska jest gotowa na publiczną usługę hybrydową?