Jan Skoumal: Neosędziowskie Termopile

Autor projektu, sam przecież będący sędzią, przywodzi na myśl niesławnego Efialtesa – Greka, który pomógł Persom pokonać jego rodaków broniących się w wąwozie Termopile. I wcale nie chodzi o to, by gloryfikować „neosędziów” lub demonizować tych, którzy chcą zmian.

Publikacja: 03.02.2025 13:17

Warszawa, 03.02.2025. Minister sprawiedliwości, prokurator generalny Adam Bodnar podczas konferencji

Warszawa, 03.02.2025. Minister sprawiedliwości, prokurator generalny Adam Bodnar podczas konferencji prasowej w Ministerstwie Sprawiedliwości

Foto: Leszek Szymański/PAP

Trzystu sędziów zostanie wyrzuconych z zawodu. Na otarcie łez będą mogli popatrzeć z dołu na swoich dotychczasowych kolegów, a może nawet ponosić za nimi łańcuch i teczki, pełniąc funkcję referendarza. Bo to, czy uda im się wrócić do poprzednio pełnionego zawodu adwokata lub radcy prawnego, nie jest wcale takie pewne. Pewne jest, że za sprawą przedstawionych dziś ministrowi sprawiedliwości projektów, prędzej wrócą do wymiaru sprawiedliwości na tarczy, niż z tarczą.

Czytaj więcej

Karty w sprawie tzw. neosędziów odkryte. Ministerstwo Sprawiedliwości przedstawia plan reformy

Problem z „neosędziami”. Adam Bodnar wyrzuci 300 sędziów z zawodu?

Zacznijmy jednak od treści projektów. Około 1700 sędziów, określanych mianem „nowych” lub „młodych”, to byli asesorzy, referendarze i asystenci, którzy po 2018 roku uzyskali godność sędziego. Co słuszne i oczywiste, i o czym nie ma co nawet dyskutować, pozostaną oni na swoich stanowiskach. Mocne wątpliwości i obawy budzić może sposób potraktowania kolejnej grupy 1200 sędziów, którzy wcześniej pełnili już funkcję sędziego, a po 2018 zostali awansowani przez KRS. Zostaną oni cofnięci na poprzednie stanowiska, wcześniej jednak przez dwa lata pozostając na delegacji na dotychczasowych stanowiskach.

Problemem jest to, że ludzie od kilku lat sprawujący wymiar sprawiedliwości mieliby być na oczach wszystkich – włącznie ze spoglądającymi z szacunkiem na „wysoki sąd” podsądnymi – zrzuceni z piedestału.

To jednak nic w porównaniu z tym, co planuje się dla ostatniej grupy, liczącej 300 sędziów. Mowa o tych, którzy do godności sędziego podniesieni zostali z poziomu innego zawodu prawniczego lub pracownika naukowego – zostaną wyrzuceni z zawodu, bez pewności powrotu do pracy w poprzedniej profesji. Możliwość objęcia funkcji referendarza brzmi tutaj jak żart, od którego zresztą zacząłem ten tekst.

Czytaj więcej

Jan Skoumal: Muchomorki, słoneczka i żabki, czyli sędziowie według Adama Bodnara

Problemem bowiem nie jest prawidłowość, wątpliwość czy wadliwość ich powołań. Problemem jest to, że od kilku lat faktycznie pełnią oni funkcje sędziego: orzekają, prowadzą rozprawy, korzystają z wszelkich atrybutów przysługujących im z tytułu sędziowskiej godności, niezależności i niezawisłości. Argumenty o ich upolitycznieniu (obejmującym przecież co najwyżej tylko część) można zaś bezproblemowo odbić i zapytać, ilu sędziów stało i stoi na wiecach i konferencjach obok polityków dzisiejszej koalicji rządzącej. Można też przypomnieć sprawę sędziego wyłączonego ze sprawy z powodu poglądów i członkostwa w Stowarzyszeniu Iustitia. Ale nie o to tu chodzi.

Problemem jest bowiem to, że ludzie od kilku lat sprawujący wymiar sprawiedliwości, mieliby być na oczach wszystkich – włącznie ze spoglądającymi z szacunkiem na „wysoki sąd” podsądnymi – zrzuceni z piedestału. Wygląda to tak, jakby – nie owijając więcej w bawełnę – grupa polityków znalazła dobre argumenty za przełamaniem konstytucyjnej ochrony roztoczonej wokół części sędziów, ku uciesze tych, którzy żyją realnymi lub wyimaginowanymi rozliczeniami poprzedniej władzy.

Krystian Markiewicz, Adam Bodnar i sędziowskie Termopile

Szef komisji opracowującej projekt Krystian Markiewicz, sam przecież będący sędzią, przywodzi tu na myśl niesławnego Efialtesa – Greka, który wskazał wrogim Persom ścieżkę w górach, dzięki której zaatakowali oni i rozbili jego rodaków broniących się w wąwozie Termopile. I znów – nie chodzi o to, by gloryfikować grupę nieznanych mi sędziów czy demonizować postać autora projektów.

Chodzi o problem, jaki wyrzucenie z zawodu trzech setek sędziów tworzy dla nas wszystkich. Podczas konferencji Markiewicz porównał oba projekty, jeden nazywając zwykłym, a drugi ekspresowym pociągiem. Zapomniał jednak dodać, że w obu przypadkach na ich trasie leży 300 przywiązanych do torów sędziów.

Czytaj więcej

Jan Skoumal: Czy Adam Bodnar depcze niezawisłość i powagę funkcji sędziego?

Trzystu sędziów zostanie wyrzuconych z zawodu. Na otarcie łez będą mogli popatrzeć z dołu na swoich dotychczasowych kolegów, a może nawet ponosić za nimi łańcuch i teczki, pełniąc funkcję referendarza. Bo to, czy uda im się wrócić do poprzednio pełnionego zawodu adwokata lub radcy prawnego, nie jest wcale takie pewne. Pewne jest, że za sprawą przedstawionych dziś ministrowi sprawiedliwości projektów, prędzej wrócą do wymiaru sprawiedliwości na tarczy, niż z tarczą.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Sprawa MTK symptomem głębszego kryzysu
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Demokracja walcząca walczy zawzięcie. Teraz także w USA
Opinie Prawne
Marcin J. Menkes: Trump legalizuje korupcję. Co to oznacza dla europejskiego biznesu?
Opinie Prawne
Sędzia Jarosław Matras: Robert Gwiazdowski mnie zadziwił
Opinie Prawne
Marcin Wojewódka: Czy pensje członków RPP należy oskładkować?