Satyryczny rysunek sędziego Arkadiusza Krupy, który opublikowaliśmy niedawno na łamach „Rzeczpospolitej”, wywołał burzę. Pokazywał siedzącego za stołem mężczyznę w todze i z charakterystycznymi grubymi oprawkami okularów, który na pytanie „Dlaczego pan sędzia wydawał zgodę na inwigilowanie obywateli Pegasusem?” odpowiedział: „Byłem zajęty czytaniem konstytucji”. Aluzja była nad wyraz oczywista, bo chwilę wcześniej, także na naszych łamach, Igor Tuleya przyznał, iż z dużym prawdopodobieństwem zaakceptował wniosek o użycie Pegasusa, bez świadomości, o jaki system chodzi.
Czytaj więcej
Szykuje się reforma przepisów dotyczących tymczasowego aresztowania. Resort sprawiedliwość zapowiada zmiany. – Kierunek dobry, ale potrzebne są nowe środki zapobiegawcze, np. areszt domowy – przekonują organizacje pozarządowe.
Część komentatorów odsądzała Krupę od czci i wiary za to, że atakuje zasłużonego w walce o praworządność Tuleję. Druga część zwracała uwagę, że jego rysunek doskonale obrazuje generalny problem nadmiernego zaufania sądów do tego, co im podsuwają do klepnięcia służby i prokuratorzy, a co prowadzi do ograniczenia podstawowych praw obywatelskich takich jak prywatność czy wolność osobista. Bo sędziowie równie lekką ręką co na kontrolę operacyjną, wyrażają zgodę na tymczasowe aresztowanie. Adwokaci i organizacje pozarządowe od lat biją na alarm, że to, co miało z założenia być środkiem nadzwyczajnym, stało się standardem, wręcz taśmowo aprobowanym przez sędziów.
Czytaj więcej
W zbiorowym myśleniu funkcjonuje przekonanie, że aby trafić do aresztu, trzeba sobie na to porządnie zasłużyć. Paradoksalnie znaleźć się w areszcie jest znacznie łatwiej niż się wydaje, natomiast z niego wyjść jest już dużo trudniej. Tymczasowo aresztowany wpada w machinę systemu wymiaru sprawiedliwości stając się jej trybikiem. A jak działa system? Na pewno nie tak jak sobie wyobrażamy i nie tak, jakbyśmy sobie życzyli.
Dlaczego sędziowie masowo akceptują wnioski o tymczasowy areszt
Powody? Nawał spraw czekających na pilne rozpatrzenie. Rutyna. W przypadku młodych orzekających brak doświadczenia w ocenie, na ile prokurator podkoloryzował akta. Czasem zwykłe lenistwo, bo odmowę trudniej uzasadnić niż zgodę. Wreszcie… obawa przed reakcją opinii publicznej, a w konsekwencji nawet dyscyplinarką wszczętą przez jednego z gorliwych sędziowskich rzeczników dyscyplinarnych. Duża w tym „zasługa” poprzedniej ekipy rządzącej, która wykorzystywała każdą okazję by wytknąć, że oto jakiś sąd nie pozwolił wsadzić groźnego przestępcy za kraty. Takie historie działały na wyobraźnię także za sprawą - tu wrzucę kamyczek do własnego dziennikarskiego ogródka – mediów, chętnie powielających narrację o skutecznych organach ścigania, które złapały, i złym sądzie, który wypuścił.