"11 sądów wpisało likwidację państwowych spółek medialnych a jeden sąd w Warszawie odmówił. Czy dlatego, że na czele tego sądu jest ktoś mianowany przez sędziego Piebiaka od Ziobry? Tego nie wiem, ale wiem, że świetle prawa obecni likwidatorzy są legalni”. Tak zareagował w poniedziałek w mediach społecznościowych na niekorzystne decyzje sądu rejestrowego minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz.
Czytaj więcej
Sąd rejestrowy nie zgodził się na likwidację TVP i Polskiego Radia, choć sam zatwierdził ich statuty, które na to pozwalają.
Słowa te muszą dziwić, bo przecież zarówno premier Tusk, jak i jego minister wielokrotnie podkreślali, że legalne rozstrzygnięcia sądów będą traktowali z pełną powagą. Z decyzją referendarza sądowego Karoliny Ilczuk o oddaleniu wniosków o wpis do KRS zmian dotyczących likwidacji PR SA, minister może się zgadzać lub nie, ale do jej podważenia służy procedura zaskarżenia do sądu.
Kim są referendarze sądowi? Umniejszanie ich roli uderza w cały system wymiaru sprawiedliwości
Sugestia wysoko postawionego członka rządu, że niekoniecznie stały za nią merytoryczne racje (choć Karolina Ilczuk dość gruntownie uzasadniła powody swojej decyzji, pokazując różnicę między statusem PR SA a jej regionalnymi rozgłośniami), niebezpiecznie ociera się o próbę wywarcia politycznej presji w toczących się sprawach medialnych.
Referendarze sądowi są częścią wymiaru sprawiedliwości. Podejmują decyzje w sprawach największych przedsięwzięć gospodarczych, choćby największych spółek. Umniejszanie ich roli czy kwestionowanie uczciwości uderza w cały system wymiaru sprawiedliwości. Tymczasem Karolina Ilczuk dała przede wszystkim dowód niezależności i odwagi. Referendarz wbrew stanowiskom autorytetów prawniczych z profesorskimi tytułami, które dawno już w tej sprawie wydały wyroki, i politycznej presji odważyła się rozstrzygnąć inaczej, skrupulatnie uzasadniając swoje motywacje.