Badania naukowe i publiczna prezentacja ich wyników nierozerwalnie powiązane są z obiektywizmem podejścia i niezależnością od wpływów zewnętrznych. Niestety dostrzegamy coraz częstsze próby ingerencji polityki w przestrzeń wolności naukowej. Zakusy na „instytucjonalne” uregulowanie swobody wypowiedzi, formalizowanie zasad funkcjonowania społeczności akademickiej, wpływanie na sposób prezentowania wyników badań naukowych. Politycy, dostrzegając pożytki i zagrożenia płynące z nauki, traktują ją co do zasady instrumentalnie, wspierając ten nurt analiz naukowych, który wpisuje się w przyjmowane polityczne założenia.
Gdy badania realizowane w ramach wolności nauki nie spełniają politycznych oczekiwań, próbują oddziaływać za pomocą prawa lub decyzji podejmowanych w ramach władztwa publicznego na działalność naukową. Wiedza to władza. By poszerzyć lub utrzymać władzę, warto zatem wspierać się instrumentalnie nauką i przeciwdziałać prowadzeniu i publikacji badań, które mogłyby osłabiać polityczną pozycję.
W krajach, gdzie badania naukowe opierają się na publicznym finansowaniu, wszelkie przejawy ingerencji polityków w przestrzeń akademii są niezwykle istotne. Decydowanie o dostępie do środków publicznych służących finansowaniu nauki, stwarza pokusę „ręcznego” sterowania badaniami. Podporządkowanie świata nauki osiągnąć można w istotnym zakresie wykorzystując instrumentalnie możliwości ograniczania lub pozbawiania określonych instytucji lub osób publicznego finansowania. Używanie tego narzędzia może okazać się nad wyraz skuteczne, stosunkowo szybko bowiem umożliwia korzystanie z efektu mrożącego. To zaś stanowi dla rozwoju nauki śmiertelne zagrożenie, ponieważ naukową prawdę szybko zastąpi pseudonaukowa szarlataneria.
Wpływ na badania
Przed instrumentalnymi działaniami władzy publicznej, dążącej do uzyskania wpływu na sposób prowadzenia badań i prezentacji wyników, akademia pozostaje przy pewnym podejściu bezbronna, ponieważ uczeni nie mają możliwości skutecznego przeciwdziałania „ręcznemu” sterowaniu poprzez arbitralną dystrybucję środków finansowych. Mają jednak dwa narzędzia samoobrony siebie i społeczeństwa.
Pierwszym jest przyjmowany w nauce paradygmat. Przestrzeganie zasad na etapie badań i publikacji ich wyników, a także w ramach debaty może być narzędziem chroniącym przed ingerencją przedstawicieli świata polityki. Paradygmat naukowy obejmuje wszak metodologię oraz ukształtowane przez tradycję zasady debaty. Aby w niej uczestniczyć, trzeba dysponować niezbędną wiedzą i doświadczeniem. Naturszczyk, nawet będący sprawnym politykiem, nie ma szans odnalezienia się w tym świecie. Dopóki debata prowadzona jest z przestrzeganiem reguł obowiązującego paradygmatu, dopóty ingerencja ze strony świata polityki powinna być co najmniej utrudniona. Chyba że trafi się na bezwzględnego cynika, który stopień naukowy uzyskać mógł wyłącznie w warunkach rozluźnienia standardów przez samą akademię lub w sposób koniunkturalny.
Drugim narzędziem ochronnym jest możliwość wpływania przez przedstawicieli akademii na świadomość społeczną i w ten sposób limitowanie zakusów przedstawicieli władzy politycznej. Jeśli groźba pozbawienia środków na badania odnosi się do wypowiedzi stanowiących wyniki rzetelnie przeprowadzonych badań, prezentowanych z zachowaniem paradygmatu, wówczas oddziaływanie na opinię publiczną oparte na wskazaniu zagrożeń wynikających z zamachu na wolność badań naukowych i prezentacji ich wyników powinno okazać się skuteczne. To jednak zadziała, tylko gdy media właściwe dla prezentacji wyników badań są niezależne i wolne od politycznych wpływów.