Aneta Wiewiórowska-Domagalska: Wydumane ryzyko utraty zarobku przez prawnika

To, że przedsiębiorca może ponieść dolegliwe konsekwencje w związku ze stosowaniem nieuczciwych postanowień umownych, wiadomo już od co najmniej dekady.

Publikacja: 22.02.2023 07:36

Aneta Wiewiórowska-Domagalska: Wydumane ryzyko utraty zarobku przez prawnika

Foto: Adobe Stock

Dr Michał Jabłoński i dr hab. Krzysztof Koźmiński opublikowali 2 lutego 2023 r. niezwykle malownicze (i radykalne w ocenie) omówienie wyroku TSUE z 12 stycznia 2023 r. w sprawie C-395/21 D.V. przeciwko M.A. Z przedstawionego przez nich stanowiska wynika, że zawieranie umów z konsumentami jest obecnie dla prawników aktywnością wysokiego ryzyka, a w zasadzie „sportem ekstremalnym”, narażającym na świadczenie usług za darmo.

Autorzy interpretację Trybunału nazywają „oderwaną od jakichkolwiek realiów obrotu, doświadczenia życiowego, logiki i kanonów prawa zobowiązań”. Z nieskrywaną satysfakcją stwierdzają, że o takim właśnie charakterze prawa unijnego przekonali się prawnicy, z których wielu „promowało skrajnie prokonsumencką wykładnię przepisów”.

W oparciu o przywoływane komentarze z rynku autorzy sugerują, że orzeczenie wywoła niechęć prawników do obsługi konsumentów. Wieszczą również (raczej złowróżbnie), że jeśli nie „dojdzie do opamiętania”, jeżeli chodzi o wykładnię dyrektywy, to dojdzie do „odwrócenia podstawowych kanonów prawa zobowiązań i przyjęcia, że wynagrodzenie dla przedsiębiorcy za świadczoną usługę na rzecz konsumenta będzie raczej wyjątkiem niż zasadą”, a już wkrótce celem „ataku” może okazać się każdy model umowy kancelaria–konsument (nie tylko oparty na stawce godzinowej).

Twierdząc, że „tezy wyroku C-395/21 wydawały się jeszcze niedawno niemożliwe, tak jak kilka lat temu nikt się nie spodziewał, że orzecznictwo TSUE pójdzie w stronę, którą znamy ze spraw kredytów walutowych”, wróżą (jak się wydaje) co najmniej armagedon (na) rynku obsługi prawnej, który będzie wynikiem nieracjonalnych żądań konsumentów rozbestwionych orzecznictwem TSUE.

Tratwy ratunkowej upatrują we wskazaniu Trybunału, że na tle upadłych umów o świadczenie usług przez adwokatów prawo krajowe może pozwalać przedsiębiorcy domagać się wynagrodzenia za usługi na innej podstawie, co natychmiast odnoszą do możliwych rozliczeń na tle umów frankowych.

Czytaj więcej

Michał Jabłoński, Krzysztof Koźmiński: Prawnik też „abuzywny”

Powództwo o zapłatę

Sprawa będąca podstawą pytania prejudycjalnego dotyczyła powództwa o zapłatę, jakie adwokat wniósł przeciwko konsumentowi. Adwokat zawarł pięć umów o świadczenie różnego rodzaju usług prawnych, w których cena została określona przez wskazanie stawki godzinowej (100 EUR). Konsument zapłacił 5600 EUR zaliczki na poczet świadczenia, lecz nie zapłacił za usługę na podstawie dwóch faktur, które adwokat wystawił po zakończeniu świadczenia. Adwokat pozwał więc konsumenta o nieco ponad 10 000 EUR.

Sąd I instancji (ewidentnie naruszając dyrektywę 93/13) obniżył wysokość należnego wynagrodzenia o połowę i obciążył adwokata 360 EUR tytułem kosztów postępowania. Sąd okręgowy oddalił apelację adwokata, a Sąd Najwyższy, w ramach wszczętego przez adwokata postępowania kasatoryjnego, skierował (wiele) pytań do TSUE.

Nie ma się czego bać

Pytania sformułowane przez sąd litewski dotyczyły czterech kwestii:

– czy klauzula ustalająca cenę przez podanie stawki godzinowej może być traktowana jako wyjątek ujęty w art. 4(2) dyrektywy 93/13,

– czy samo podanie stawki godzinowej spełnia wymogi na tle art. 4(2), a jeżeli nie, to jak poinformować konsumenta o cenie, jeśli nie da się ustalić czasu potrzebnego do realizacji świadczenia, i czy można konsumenta skutecznie poinformować już w czasie wykonywania umowy;

– czy sam brak transparencji na tle art. 4(2) przesądza o abuzywności;

– (ponownie) jakiego rodzaju przepisem można uzupełnić umowę, ratując ją przed upadkiem, którego skutki będą szczególnie niekorzystne dla konsumenta.

W świetle tonu i treści wypowiedzi pp. dr. Jabłońskiego i dr. hab. Koźmińskiego niewątpliwie zaskakująca dla czytelnika będzie konstatacja, że większość rozstrzygnięć w sprawie C-395/21 jest w praktyce korzystna dla przedsiębiorców (tu: adwokatów).

Trybunał uznał więc, że stawka godzinowa dotyczy głównego świadczenia stron, a więc podlega wyjątkowi na tle art. 4(2) – kontrola abuzywności przeprowadzana jest wyłącznie wówczas, gdy postanowienie jest nietransparentne. Co więcej, z punktu widzenia prawa polskiego, rozstrzygnął (przesądzając, że taka klauzula może podlegać wyłączeniu jako główne świadczenie stron, ale również w kontekście relacji ceny do świadczenia), że podlega ona wyłączeniu na tle art. 385(1) k.c., co jest niewątpliwie korzystne dla przedsiębiorców.

Następnie TSUE stwierdził, że podanie wyłącznie wysokości stawki godzinowej nie spełnia wymogów transparentności materialnej. Nie jest to jednak zaskakujące ani w kontekście dotychczasowego orzecznictwa (od dawna wiadomo, że konsument ma mieć możliwość oceny, ile zapłaci za wykonanie umowy; sama stawka godzinowa to za mało), ani logiki, tudzież praktyki, klient zazwyczaj chciałby wiedzieć nie tylko, ile płaci za godzinę, ale również – za ile godzin będzie musiał zapłacić. Trybunał wprost przyznał, że czasem ustalenie w chwili zawarcia umowy (a tylko ta jest właściwa dla realizacji obowiązków informacyjnych), ile będzie trwała realizacja usługi, nie jest możliwe. W związku z tym wskazał, w jaki inny sposób adwokat może zapewnić transparentność postanowieniu zawierającemu stawkę godzinową (np. wskazując maksymalną liczbę godzin, czy zobowiązując się do okresowego fakturowania).

Kolejne rozstrzygnięcie, niewątpliwie korzystne dla przedsiębiorców, to przesądzenie, że brak transparentności klauzuli na tle art. 4(2) automatycznie nie powoduje jej abuzywności w świetle minimalnego charakteru dyrektywy 93/13. Oznacza to, że nawet najbardziej nietransparentna klauzula musi podlegać w prawie polskim odrębnej ocenie abuzywności.

Na koniec Trybunał wskazał, że sąd nie może uzupełniać umowy przepisem, który pozwala mu na uznaniowość (co nie jest nowością od czasów Dziubaka co najmniej), oraz zasugerował, że umowę można uzupełnić przepisem z rozporządzenia ministerialnego przywołanego przez sąd odsyłający (czyli prawnik dostanie jednak zapewne wynagrodzenie).

Czytaj więcej

TSUE wskazał, jak adwokaci mają określać stawki godzinowe w umowach

Nic się nie stało!

Wyrok C-395/21 nie należy do przełomowych wbrew temu, co sugeruje sensacyjny ton wypowiedzi pp. dr. Jabłońskiego i dr. hab. Koźmińskiego. To, że przedsiębiorca może (a wręcz powinien) ponieść dolegliwe konsekwencje w związku ze stosowaniem nieuczciwych postanowień umownych, co może oznaczać brak wynagrodzenia za świadczenie, wiadomo już co najmniej od dekady, tj. orzeczenia w sprawie C-618/10 Banco Español. Trybunał wskazał tam, że interes ekonomiczny przedsiębiorcy nie powinien wpływać na mechanizm oceny abuzywności, bo miałoby to negatywny wpływ na możliwość powstania skutku odstraszającego wobec przedsiębiorców. Ze względu na różnice w charakterze świadczeń po stronie przedsiębiorcy nie wydaje się natomiast, żeby sprawa C-395/21 mogła mieć wpływ na rozstrzygnięcia na tle wynagrodzenia za bezumowne korzystanie w sprawach frankowych. Elementem, który niewątpliwie wymagał będzie doprecyzowania w orzecznictwie, są (wskazane przez autorów komentowanej wypowiedzi) nieekonomiczne, szczególnie niekorzystne dla konsumenta skutki unieważnienia umowy.

Konkludując, w sprawie C-395/21 niezwykle trudno dostrzec zamach na podstawowe kanony prawa zobowiązań. Nie zmienia to faktu, że prawo zobowiązań zmienia się pod wpływem prawa unijnego i, miejmy nadzieję, pójdą za tym również zmiany w mentalności prawników. To ważne, szczególnie, jeżeli uważa się członkostwo w UE za wartość godną obrony.

Autorka jest dr. nauk prawnych, INP PAN

Dr Michał Jabłoński i dr hab. Krzysztof Koźmiński opublikowali 2 lutego 2023 r. niezwykle malownicze (i radykalne w ocenie) omówienie wyroku TSUE z 12 stycznia 2023 r. w sprawie C-395/21 D.V. przeciwko M.A. Z przedstawionego przez nich stanowiska wynika, że zawieranie umów z konsumentami jest obecnie dla prawników aktywnością wysokiego ryzyka, a w zasadzie „sportem ekstremalnym”, narażającym na świadczenie usług za darmo.

Autorzy interpretację Trybunału nazywają „oderwaną od jakichkolwiek realiów obrotu, doświadczenia życiowego, logiki i kanonów prawa zobowiązań”. Z nieskrywaną satysfakcją stwierdzają, że o takim właśnie charakterze prawa unijnego przekonali się prawnicy, z których wielu „promowało skrajnie prokonsumencką wykładnię przepisów”.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Co dalej z podsłuchami i Pegasusem po raporcie Adama Bodnara
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem