W Polsce stało się to już swoistym rytuałem. Politycy dość łatwo formułują zarzuty o fałszerstwa wyborcze, czyniąc z nich polityczny oręż w starciu z przeciwnikami. Nie są ważne koszty. Przekonanie, że cel uświęca środki, jest silniejsze od świadomości, jak bardzo uderzają w ten sposób w wiarygodność systemu wyborczego. Przecież prawie połowa obywateli nie głosuje, a takie oskarżenia tylko dodatkowo wyborców demobilizują. Utwierdzają grupę nieprzekonanych, że jednak nie warto, przecież wszystko jest ustawione, a oni nie mają wpływu na rzeczywistość, bo karty już zostały rozdane. To jest bardzo złe dla demokracji, a finalnie uderza we wszystkich, nie tylko w owych przeciwników politycznych.
Oczywiście problem z oskarżeniami wyborczymi nie jest wyłącznie problemem Polski. Ma swoją długą historię w tak silnej demokracji jak amerykańska. Wydarzenia na Kapitolu sprzed dwóch lat pokazują, jak niebezpieczne skutki mogą wywoływać próby podważania wyników głosowań.
Polski system wyborczy jest szczelny. Trudno mu zarzucić, że umożliwia systemowe fałszerstwa, które mogłyby wypaczyć wynik wyborczy. Oczywiście teoretycznie można wyobrazić sobie sytuację, że wskutek zmowy członków komisji i ludzi zaangażowanych w proces wyborczy dochodzi do fałszerstwa, ale nawet w takiej sytuacji trudno byłoby wyciągnąć wniosek, że wypaczy to wynik, wpływając na ostateczny rezultat wyborczy w skali kraju. Takie historie, mimo lawiny oskarżeń, nie miały dotąd miejsca. Również protesty wyborcze rozpatrywane przez sąd nie podważyły całościowych wyników, bo zawsze się okazywało, że ostro formułowane oskarżenia nie mają pokrycia w faktach.
Czytaj więcej
Wolałbym, żeby Sejm poświęcił swój czas na rozwiązywanie rzeczywistych problemów systemu wyborczego – pisze socjolog, ekspert Fundacji Batorego.
Mimo to politycy odgrzewają tę kwestię przed każdymi wyborami. Kiedy w 2011 r. rządząca PO zmieniła kodeks wyborczy – notabene na kilka miesięcy przed wyborami parlamentarnymi – też wywołało to silne emocje. A zmiana dotyczyła rzeczy niebagatelnej – okręgów wyborczych do Senatu. Największe oskarżenia o umożliwienie fałszerstw wywołało wprowadzenie głosowania korespondencyjnego dla wyborców niepełnosprawnych i głosujących za granicą. Na ten temat wypowiedział się wtedy nawet Trybunał Konstytucyjny.