Wiceprezes Sądu Okręgowego w Warszawie Przemysław Radzik nie przywracając do orzekania sędziego Igora Tulei dołączył do prezesa Macieja Nawackiego z Olsztyna, który tak samo postąpił z sędzią Pawłem Juszczyszynem.
Obaj ci zawieszeni sędziowie, reprezentowani przez tego samego pełnomocnika prof. Michała Romanowskiego, uzyskali w sądach pracy orzeczenia nakazujące przywrócenie ich do obowiązków służbowych. I obaj ich prezesi: zastępca Piotra Schaba Przemysław Radzik oraz Maciej Nawacki, odmówili wykonania tych orzeczeń. Obaj prezesi wskazują, że wiążą ich decyzje Izby Dyscyplinarnej wobec sędziów Tulei i Juszczyszyna i bez ich uchylenia oni swego zdania nie zmienią.
Tym samym prezesi stracili okazję pokazania Europie, że praworządność – ale rozumiana tak jak obecnie, a nie tak jak jeszcze przed wojną w Ukrainie - ma znaczenie. Że wykonywane są orzeczenia europejskich trybunałów, kwestionujące Izbę Dyscyplinarną i cały ten sądowniczy Polski Ład i że – zgodnie z decyzjami TSUE – do orzekania mają wrócić sędziowie zawieszeni za swe decyzje, które władza wykonawcza uznaje za nieprawomyślne. Byłoby się czym pochwalić przed Brukselą, np. w nadziei na zakończenie naliczania kar za działającą Izbę Dyscyplinarną (co do tego, że te już naliczone trzeba zapłacić, wątpliwości nie ma).
Czytaj więcej
W poniedziałek rano sędzia Igor Tuleya stawił się do pracy po tym, jak w ubiegłym tygodniu Sąd Ok...
Może to nie powinno dziwić, skoro prezes Nawacki zasiada jeszcze w KRS, a wiceprezes Radzik jest też – z nominacji Zbigniewa Ziobry – sędziowskim wicerzecznikiem dyscyplinarnym, zaś prezes warszawskiego SO Piotr Schab jest też głównym rzecznikiem – i do ich działań organy unijne też mają poważne obiekcje.