Część komentatorów zapomina o tym fakcie i spodziewa się po prezydencie, że będzie samodzielnym politycznym bytem, który korzysta w pełni z prezydenckich prerogatyw, w szczególności weta, nie oglądając się na inne segmenty władzy. Mija rok – mówią, PiS uchwalił wiele kontrowersyjnych ustaw, a prezydent ich nie wetuje. Nie jest więc prezydentem wszystkich Polaków, nie wypełnia swoich obowiązków.
Weto jest rzeczywiście poważną bronią, zwłaszcza kiedy partia rządząca ma minimalną większość w Sejmie, a do przegłosowania weta niezbędne jest 5/6 głosów. Gdyby prezydent z niego korzystał, pewnie łatwo znalazałby poklask wśród opozycji, ale partię rządzącą wpędziłby w kłopoty. Gdyby więc doszło do rozdźwięku między prezydentem a rządem (zresztą nie można wykluczyć, że dochodziło), to naturalnym zachowaniem prezydenta powinno być w pierwszej kolejności niepubliczne porozumienie, a nie robienie demonstracji z wetem.