Możliwe są dwa scenariusze. W pierwszym spory z państwem zazwyczaj są poddawane pod międzynarodowy arbitraż w państwie neutralnym oparty na umowie o ochronie i wzajemnym popieraniu inwestycji. Taką umowę Polska i Francja zawarły 14 lutego 1989 r. Możliwość jej zastosowania wydaje się jednak nikła. Dotyczy bowiem ochrony inwestycji dokonanej na terytorium Polski, a spór dotyczy inwestycji niedokonanej. Zgodnie z drugim scenariuszem Airbus może pozwać polski Skarb Państwa na podstawie prawa polskiego, powołując się na art. 72 § 2 kodeksu cywilnego. Mówi on o odpowiedzialności przedkontraktowej i stwarza podstawę żądania odszkodowania za szkodę wyrządzoną w toku negocjacji. W tym kierunku zdaje się zmierzać Airbus. Musiałby wykazać, że strona polska rozpoczęła lub prowadziła negocjacje z naruszeniem dobrych obyczajów. Przykładem takiego naruszenia jest ich prowadzenie bez zamiaru zawarcia umowy albo odstąpienie od zaawansowanych negocjacji bez podania lub z nieistotnego powodu, celowe opóźnianie negocjacji, utrudnianie ich poprzez wprowadzanie kontrahenta w błąd, świadome składanie propozycji niemożliwych do zaakceptowania, bezzasadne zatajanie istotnych informacji. Są to złożone procesy od strony dowodowej.
Jak liczyć odszkodowanie?
Nie wystarczy, że Airbus wykaże, że podjął zobowiązania inwestycyjne w nadziei na umowę, bo rozpoczęcie inwestycji w takim przekonaniu mieści się w granicach własnego ryzyka.
Uczciwe negocjacje też mogą zakończyć się niepowodzeniem.
Właśnie to częste sytuacje, więc się przyjmuje, że odpowiedzialność odszkodowawcza w takich przypadkach obejmuje wyłącznie szkody będące następstwem naruszenia dobrych obyczajów w negocjacjach. Dominuje przy tym pogląd, że szkoda jest ograniczona do tzw. negatywnego (ujemnego) interesu umownego, czyli tylko do szkody poniesionej w związku z negocjowaniem umowy. Odszkodowanie powinno obejmować to, czego strona nie utraciłaby, gdyby nie podjęła negocjacji, np. koszty każdego doradztwa i negocjacji: przejazdy, koszty pracowników prowadzących negocjacje. Szkoda nie obejmuje utraconych korzyści. Czyli Airbus nie mógłby żądać tego, czego nie zarobił na sprzedaży śmigłowców.
Jakie argumenty mają Francuzi?