Wydany przez rzecznika Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie na kilka dni przed miesięcznicą smoleńską na Krakowskim Przedmieściu komunikat, że adwokaci będą świadczyć bezpłatną pomoc prawną zatrzymanym uczestnikom manifestacji, wielu mogło zrozumieć jako poplecznictwo, a nawet podżeganie do ekscesów, a tego nikomu czynić nie wolno.
Przypomniało mi to ruchliwe i niebezpieczne skrzyżowania na drogach i czekające przy nich lawety pomocy drogowej, nie słyszałem jednak, by ich właściciele dawali upusty mocniej naciskającym na gaz. Oni tylko czekają na okazję.
Na tym tle wyjaśnienia wicedziekan warszawskiej adwokatury, że akcja warszawskiego samorządu jest tylko odpowiedzią na potrzebę systemowej zmiany prawa, aby zagwarantować adwokata zatrzymanemu bezpośrednio po tym fakcie, brzmią nieprzekonująco. Przecież to nie pierwszy przypadek eskalacji chuligańskich wybryków pod szyldem manifestacji na ulicach Warszawy. Nic nie stało na przeszkodzie, by władze samorządu adwokackiego ogłosiły taki pomysł wcześniej, wraz z tym, że zamierzają pomagać wszystkim poszkodowanym przez władzę, ale wtedy musiałyby pomyśleć o innych niebezpiecznych imprezach, choćby o meczach piłkarskich, na których też do burd i policyjnych zatrzymań dochodzi.
Kto jak kto, ale adwokaci muszą mieć rozeznanie w sytuacji, musieli wiedzieć, że był to moment nakręcanych emocji politycznych, napinania mięśni przez radykalną opozycję, która comiesięczne uroczystości na Krakowskim Przedmieściu, przecież zupełnie legalne, traktuje jako okazję do konfrontacji z obecnymi władzami. Organizatorzy kontrmanifestacji otwarcie zapowiadali, że będą się starali zablokować przemarsz uczestników miesięcznicy, choć ostatecznie tuż przed rozpoczęciem marszu pamięci opuścili plac Zamkowy.
Jeśli autorzy adwokackiej akcji tej gry nie rozpoznali, to pod znakiem zapytania są ich kwalifikacje zawodowe, a jeśli wiedzieli i świadomie wykorzystali ten moment czy to dla politycznych celów, czy tylko dla korporacyjnego PR, to nadużyli zaufania, jakim obdarzamy adwokaturę. Adwokatura jest bowiem dla wszystkich, nie ma w jej misji, tak sądzę, priorytetu dla politycznych zadymiarzy. Jej przedstawiciele nie powinni więc nawet sprawiać wrażenia, że może być inaczej.