Dawid Bunikowski: na granicy „oblany” test lewicy i prawicy

Jesteśmy świadkami kryzysu na granicy Polski z Białorusią. Każdego dnia dziesiątki migrantów z Iraku, Syrii i innych krajów (w tym z Afryki) chcą przekroczyć granicę w miejscach do tego niewyznaczonych. Grupa parędziesięciu osób z Afganistanu koczuje na samej granicy w Usnarzu Górnym, otoczona przez służby polskie i białoruskie. Co powinniśmy zrobić?

Aktualizacja: 31.08.2021 17:25 Publikacja: 31.08.2021 14:13

Dawid Bunikowski: na granicy „oblany” test lewicy i prawicy

Foto: PAP/Artur Reszko

Być humanitarni, jak „nakazuje" konwencja genewska i etyka chrześcijańska, i wpuszczać do kraju wszystkich, którzy chcą składać wniosek o azyl w Polsce? Czy też myśleć w kategoriach bezpieczeństwa narodowego i patrzeć na problem szerzej, bez emocji i litości? Wydaje się, że test „graniczny" został oblany zarówno przez rządzących, jak i jeszcze bardziej przez opozycję; zarówno przez prawicę, jak i lewicę. Jedni zbyt restrykcyjnie podchodzą do humanitaryzmu, np. sprawy dostarczenia żywności, a drudzy są zbyt naiwni i emocjonalni.

Czytaj także:

Co oznacza wprowadzenie stanu wyjątkowego

Uwagi wstępne

Nie chcę się skupiać w tym eseju na kwestiach prawnych. Patrzę na problem migracyjny, żyjąc za granicą od lat i dobrze wiem, że prawo do azylu jest nadużywane w obecnych czasach i jest na to wiele dowodów. Wielu migrantów, którzy podają się za szukających azylu, są to typowi migranci ekonomiczni, którzy szukają lepszego życia gdzie indziej. Nie są to często ludzie szukający azylu, gdyż byli prześladowani w swoich krajach przez ich rządy. Nie chcę też rozwodzić się nad konwencją genewską z 1951 r. dotyczącą statusu uchodźców (zob. art. 1. A. 3: „uzasadniona obawa przed prześladowaniem z powodu swojej rasy, religii, narodowości, przynależności do określonej grupy społecznej lub z powodu przekonań politycznych") czy Powszechną Deklaracją Praw Człowieka także regulującą prawo do azylu (art. 14), bo można by łatwo wykazać, że to nie jest tak, że migrant może sobie bez ograniczeń wybierać kraj, gdzie wniosek o azyl może składać. Nie jest tak, jak sądzi wielu tzw. liberalnych prawników. Przypominają się obrazki z 2015 r. z Serbii czy Węgier, gdzie azjatyccy i bliskowschodni migranci mówili, że nie chcą iść ani na Węgry, ani do Polski, ale do Niemiec, Szwecji czy Szwajcarii. Z tego też powodu ktoś może trafnie pytać w kontekście obecnej sytuacji na polskiej granicy, dlaczego wniosku o azyl nie złożono w Rosji, na Białorusi czy w innym kraju po drodze z np. Afganistanu. Zdaniem części opozycji, Polska za PiS jest państwem autorytarnym - zatem chyba i tutaj nie wypadałoby migrantom szukać schronienia czy lepszego życia? Z kolei czy z tego powodu, że USA wywołało wojny w Afganistanie i Iraku wiele lat temu, państwa Unii mają przyjmować migrantów, często bezpodstawnie podających się za uchodźców? Czy mają robić to głównie dlatego, że są z nazwy i swej istoty państwami demokratycznymi, szanującymi prawa człowieka?

Co dzieje się na granicy?

Nie ma wątpliwości, że Prezydent i jednocześnie dyktator Białorusi Łukaszenko testuje Zachód i Unię Europejską oraz chce poprzez napływ migrantów spowodować zamieszanie w Unii. Operacja „Śluza" jest faktem - dobrze opisał to białoruski dziennikarz Tadeusz Giczan, chcąc odpowiedzieć na niezrozumienie tego problemu w Polsce. Otóż, Giczan wykazał, że na irackich stronach internetowych jest wiele informacji, co dany „uchodźca" ma robić. Turyści z Bagdadu udają się do Mińska, a potem na granicę z Unią. Po przekroczeniu granicy litewskiej albo polskiej mają kontaktować się z miejscowymi grupami i szukać przewoźnika do wybranego kraju unijnego. Tam mają deklarować się jako uchodźcy i składać wnioski o azyl. Początkowo, służby białoruskie kierowały migrantów na granicę z Litwą, a teraz - na polską granicę (i łotewską). Łukaszenka w ten sposób zapewne mści się za atak dyplomatyczny na niego w czasie zeszłorocznego kryzysu na Białorusi oraz za tegoroczne potępienie zatrzymania opozycjonisty Romana Protasiewicza (poprzez sprowadzenie samolotu na ziemię).

Litwa była mocno „testowana migracyjnie" przez Łukaszenkę od maja br., a Polska jest testowana od sierpnia na taką skalę. Litwa, początkowo zaczęła przyjmować migrantów, ale później podeszła do sprawy ostro i restrykcyjnie. Zaczęła nielegalnych migrantów wypychać fizycznie na granicę i budować płot na granicy. Polska ma podobny problem. Migranci przekraczają granicę z Polską nie na przejściach granicznych, ale w miejscach do tego niewyznaczonych, tj. nielegalnie. Nie myślmy, że są to ludzie z zabitej dechami wsi pod Bagdadem, którzy nie wiedzą, co robią. Wiedzą, co robią. Planują swoje „wycieczki" do Mińska i są zdeterminowani, aby dostać się do Unii. Według mnie i nie tylko według mnie, to nie Polska jest krajem ich marzeń. Oni chcą zapewne dostać się dalej, do Niemiec, gdzie system społeczny może być dla nich bardziej hojny.

Paradoksalnie, Unia Europejska nie krytykuje Polski za działania Straży Granicznej, ale wspiera ją w ochronie granicy polskiej i unijnej. Pomna złych doświadczeń z 2015 r., Unia zachowuje realizm w ocenie sytuacji i nie chce kolejnego wielkiego kryzysu migracyjnego. Komisarz Ylva Johannsson wyraźnie powiedziała, że rządy Polski czy Litwy mają prawo do walki z nielegalną migracją i do budowy odpowiedniej infrastruktury na granicy. Jest to wręcz obowiązek państwa członkowskiego i Komisja Europejska wspiera działania tych państw członkowskich. Komisja uważa, że kryzys graniczny to nie jest problem migracji, ale agresji na Polskę ze strony Białorusi. Co prawda, Rada Europy, organizacja praw człowieka, wezwała Polskę do wpuszczenia migrantów i wszczęcia procedury azylowej, ale Trybunał w Strasburgu tymczasowo nakazał tylko dostarczenie żywności czy wody i nie nakazał wpuszczenia grupy koczującej na granicy, w Usnarzu Górnym, do Polski. W dłuższej perspektywie pewnie Strasburg orzeknie, że Polska czy Łotwa łamią prawa człowieka, tj. konkretnie wolność od tortur. Białoruś nie jest członkiem Rady Europy i nie jest to jej problem.

Jak zareagowała polska scena polityczna? Dlaczego oblała ten test graniczny?

Reakcja lewicy

Zacznijmy od strony, którą można nazwać „lewicą". Chodzi tu o polityków, ale i aktywistów, dziennikarzy, akademików, a i zwykłych obywateli. Jak wiadomo, lewica chce przedstawiać siebie jako wrażliwą społecznie, chroniącą słabych, kobiety, mniejszości, etc. Lewica dąży do oddzielenia państwa od kościoła. Wierzy, że płeć kulturowa jest ważniejsza od płci biologicznej, a mężczyźni represjonują kobiety. Jest wyczulona na punkcie zmian klimatycznych. Chce liberalnego prawa aborcyjnego, eutanazyjnego, małżeństw homoseksualnych, świadczeń socjalnych, etc. Lewica wspiera się prawami człowieka i postępem społecznym. Nie przywiązuje dużej uwagi do idei państwa narodowego, ale chce wielokulturowych państw. Chce silnej Unii Europejskiej i rozpłynięcia się narodów w federalnej Europie rządzonej z Brukseli, która zapewni dobrobyt i postęp. Nie chce Boga, uważa go za „opium dla ludu".

Oczywiście, lewica jest też wyczulona na punkcie migrantów. Zdaniem lewicy, każdy, kto pragnie, powinien mieć prawo złożyć wniosek o azyl. Lewica ta jest jak świecki, bez-Boga, ateistyczny Jezus Chrystus, tj. chce nakarmić głodujących i być jak Dobry Samarytanin.

Poseł „Franek" Sterczewski jest przykładem tej lewicy. Poseł biegający z siatką żywności i leków wśród goniących go strażników granicznych chce być Dobrym Samarytaninem, gdyż jest to „zwykły odruch ludzki", aby pomóc grupce koczujących na granicy w Usnarzu Górnym. Inni posłowie i aktywiści koczują także tam na miejscu i relacjonują wszystko w mediach społecznościowych. Nota bene, Poseł Sterczewski nagrywa rozmowy ze strażnikami, a nawet, jak twierdzi, chce „skanować twarz", aby ujawnić ich dane. Nie mam większych wątpliwości, że mimo być może szczytnych intencji, przekracza prawo do interwencji poselskiej.

Lewica często odwołuje się do argumentum ad misericordiam, tj. do litości. Pod pozornym opisem jest emocja, np. litość, żal. Spójrzmy na niby neutralny tweet Fundacji Ocalenie z 28 sierpnia br.: „Afganki i Afgańczycy na granicy dostali ciepły posiłek od Białorusinów. To pierwsze jedzenie od kilku dni. Jest bardzo zimno i leje. Wszyscy chorzy". Tutaj Białorusini są przedstawieni w sposób ludzki. A Polacy (strażnicy graniczni, wojsko, policja) to kategoria niedopowiedziana, raczej nieludzka czy niehumanitarna jednak. Pewnie na lewicy da się ją opisać terminami "sfora psów" (słowa pewnej posłanki) albo „śmiecie" (słowa pewnego polityka).

Lewica odwołuje się do argumentu z człowieczeństwa w związku z migrantami czy szukającymi azylu, potencjalnymi uchodźcami. Przykładowo, widać to przy kryzysie humanitarnym grupy afgańskiej z Usnarza Górnego (np. tweety Sterczewskiego z 28 sierpnia: „Jak długo jeszcze rząd PiS będzie odmawiał im człowieczeństwa?" albo z 27 sierpnia: „To kwestia elementarnej przyzwoitości!").

Jest to, oczywiście, uproszczony opis lewicy w Polsce. Są bowiem też przedstawiciele tzw. konserwatywnej lewicy jak np. Leszek Miller. Jest ona bardziej konserwatywna obyczajowo (np. „nie" dla małżeństw homoseksualnych) i propaństwowa, w tym konserwatywne migracyjnie.

Przejdźmy teraz do grupy, którą można nazwać „prawicą".

Reakcja prawicy

Najpierw kilka słów o samej prawicy. Prawica jest za konserwatyzmem obyczajowym jak zakazy aborcji, eutanazji i małżeństw homoseksualnych. Atakuje żądania grup nieheteroseksualnych. Prawica jest za ideą państwa narodowego, gdzie w danym państwie dominuje jeden język, jedna kultura i jeden naród. Prawica jest sceptyczna na temat ocieplenia klimatu, a także na temat wzbogacenia społeczeństwa wielokulturowością i różnorodnością etniczną. Prawica jest przychylnie nastawiona do religii i nie chce usunięcia krzyży ze szkół. Prawica jest sceptyczna na temat organizacji typu Unia Europejska i nie chce federalizacji Europy. Żadnych Stanów Zjednoczonych Europy. Prawica przedstawia siebie jako strażnika tradycji i narodu. Wspiera tradycyjną rodzinę, złożoną z mamy, taty i dzieci. Wspiera rynek i własność prywatną. Ceni przewagę płci biologicznej nad kulturową i naturalny porządek rzeczy, gdzie jest hierarchia, autorytet, porządek, tradycyjna rodzina i naturalna prokreacja. Chce Boga lub konserwatywnych wartości.

Prawica, co najważniejsze, nie jest wyczulona (w sensie: wrażliwa) na migrantów, ale jest wyczulona (w sensie: niechętna) na migrację, zwłaszcza islamską. Sprzeciwia się nielegalnej migracji, nadużywaniu prawa do azylu, etc. Wnioski o azyl, podkreśla prawica, składa się na przejściu granicznym, nie w polu czy lesie na nielegalnym przejściu. Prawica w Polsce odwołuje się często do nauczania Kościoła Katolickiego, jak np. przy aborcji czy instytucji rodziny/małżeństwa, ale nie uważa, że etyka katolicka oznacza nakaz wpuszczania do kraju każdego, kto chce składać wniosek o azyl.

Polski rząd, zdominowany przez PiS, reprezentuje prawicę. Twarda, ostra postawa pograniczników wykonujących polecenia przełożonych polegają na tym, że w praktyce migranci nie są wpuszczani do kraju i są wypychani na granicy. Rząd powtarza, że ciężko pracuje, by chronić Polaków i granicę państwa oraz uprasza, aby opozycja nie przeszkadzała i nie realizowała „scenariusza Łukaszenki". Ponadto, ta postawa polega na tym, że ksiądz Lemański czy wspomniany „nieprzypadkowy gość", jak sam o sobie mówi Sterczewski, nie mogą przekazać jedzenia, wody i leków koczującym na granicy. Taka postawa prawicy dla wielu może jawić się jako nieludzka, niehumanitarna, urągająca ludzkiej godności. A wszak godność ludzka jest granicą wszelkiego działania w imię prawa.

Pograniczników, którzy mają symbolizować tę postawę, Władysław Frasyniuk nazwał „śmieciami". Tym samym, obraził ludzi, którzy wykonują swój obowiązek, jaki polega na strzeżeniu granicy i uniemożliwianiu nielegalnego jej przekroczenia. Wykonują też polecenie służbowe, aby nikogo do koczowników nie dopuścić. Frasyniuk nie powiedział tak o konkretnym ministrze czy przełożonym tych zwykłych, niskich rangą funkcjonariuszy na granicy. Nie powiedział też tak o „Naczelniku" państwa.

Gdzie jest błąd lewicy

Błąd lewicy polega na tym, że kieruje się emocjami i jest naiwna. Lubi walczyć. Być „w rewolucji". Trzeba pamiętać, że kryzys graniczny został wywołany przez dyktatora Białorusi Łukaszenkę. Dziś mamy 500 ludzi na dzień na granicy polsko-białoruskiej, którzy chcą ją przekroczyć nielegalnie, ale jutro będzie to 50 tys., a za miesiąc czy rok może 500 tys. To jest twarda polityka dyktatora, który jest obrażony i chce „dowalić" Unii. Poza tym, jeszcze na tym zarabia jego państwowe przedsiębiorstwo, gdyż Irakijczycy formalnie wykupują wycieczki na Białoruś.

Błąd lewicy polega na tym, że chce być zanadto Chrystusowa. Zanadto humanitarna. Oczywiście, nie można odmówić jej szczytnej idei pomocy bliźniemu w potrzebie, głodnemu, bez wody... ale ile razy ta lewica, bez pomocy kamer i mediów, pomaga na ulicy polskim alkoholikom i żebrakom? Co robią Posłowie Szczerba, Joński, Jachira, Gdula i inni w tym kierunku? Nic? To słaba zatem jest wiarygodność takiej lewicy, która współczuje tylko potencjalnemu uchodźcy, a nie widzi realnych biedaków w swoim kraju na co dzień. Współczucie okazywane jednym, a pogarda czy obojętność okazywana innym w podobnej sytuacji, to wyraz infantylizmu, a także hipokryzji.

Kolejny błąd lewicy to próba promocji siebie na kryzysie granicznym i migrantach. To jest tak naprawdę instrumentalizacja tych migrantów. Zauważmy, że reprezentanci lewicy mocno promują swoje akcje w mediach społecznościowych tak, jakby chcieli siebie promować przede wszystkich. Po co? Aby ich zapamiętano i wybrano ponownie do Sejmu. Jest to nic więcej niż marketing polityczny. Można spytać i odpowiedzieć: „Czy i ty już byłe(a)ś na granicy i wrzuciłe(a)ś zdjęcia na Fejsbuk?! Zatem można jechać na wakacje". Sterczewski, relacjonując ostatnio, że cały tydzień spędził w jednej koszuli na granicy, a teraz ubrał drugą, przypomina polski rewolucyjny, romantyczny mesjanizm i Polaka cierpiącego za innych, „za narody". Oczywiście, są też różni idealiści, w tym z NGO. Ci działają z zasady bardziej z potrzeby serca i przekonań.

Inny błąd lewicy to wiara, że prawica musi być miłosierna wobec migrantów, bo prawica jest wierząca w Boga. Jest to naiwna wiara lewicy. Nie dlatego, że wielu ludzi prawicy to osoby złe moralnie i mało wierzące w praktyce, ale dlatego, że jest to przypisywanie komuś swoich własnych wyobrażeń o tym kimś. To tak, jakby ktoś z prawicy, przypisał ludziom lewicy, że lewica musi zapraszać w takim razie migrantów do swoich mieszkań, a tak w ogóle to żyć w trójkątach małżeńskich/konkubinatach, a najlepiej w komunach, bez prywatnej własności. Przecież to jest niezwykle infantylne podejście. Prawica może być wierząca, powinna pomagać w potrzebie, jak uczył Chrystus, „abyście wzajemnie się miłowali", ale może też przestrzegać krajowego prawa (tak, jak je rozumie) i wartości bezpieczeństwa narodowego. Zresztą, dla wielu ludzi lewicy, prawica to jest raczej tzw. psychoprawica, tj. szalone stado „klepiących zdrowaśki" „przygłupów", ludzi nienawidzących tzw. lewaków, gejów i migrantów; jako stado „idiotów" godnych tylko wyśmiania (wystarczy spojrzeć, co pisze się na forach lewicowych). Taka postawa także pokazuje hipokryzję i wywyższanie się tych, którzy podobno dbają o godność ludzką w imię „świeckiej religii" praw człowieka.

Inny problem, którego lewica nie dostrzega, to taki, że przecież część prawicy to nie są katolicy czy chrześcijanie. Są tam np. deistyczni libertarianie jak Korwin. Są ateistyczni narodowcy, agnostycy wolnorynkowi, niepoprawni politycznie antyklerykałowie i inni niepoprawni, etc.

Ostatni problem lewicy to wybiórcze odwoływanie się do ochrony słabych i do etyki katolickiej. Teraz ustami dziennikarki Katarzyny Kolendy-Zaleskiej lewica mówi emocjonalnie, że „to jest katolicki kraj" i ten kraj nie pomaga migrantom w potrzebie, nawet nie dopuszcza księży czy aktywistów z żywnością do koczujących na granicy. Odpowiedzieć można tak, że to jest swoisty test dla lewicy, najważniejszy test. Dlaczego? Lewica bowiem nie powoła się na katolicyzm tego kraju, gdy będzie mowa o aborcji. Nie powoła się na to, że nauka katolicka potępia aborcję. Lewica wówczas potępi tę naukę i Kościół Katolicki. Lewica powie, że Kościół jest bezduszny, narusza prawa kobiet, a tak w ogóle to jest „średniowiecze". Lewica nie stanie wówczas w obronie płodów ludzkich, z których rodzi się człowiek. Płód będzie wówczas „zlepkiem komórek", a decyzja kobiety o przerwaniu ciąży będzie „świętym prawem człowieka". Lewica nie powie nic o tym, że aborcja jest niszczeniem płodu ludzkiego, z którego powstaje człowiek. I tak lewica zdaje też test na granicy, tj. wybiera sobie z nauczania Kościoła, co chce i mówi, że tak a tak trzeba.

Gdzie jest błąd prawicy

Błąd prawicy polega na tym, że jest bezduszna, gdy na polskiej granicy są ludzie, którzy nie mają, co jeść i pić, gdzie spać czy załatwić potrzeby fizjologiczne. Ci ludzie mogą umrzeć. Prawica umie tylko liczyć centymetry, gdzie jest dokładnie granica oraz zwalać winę i odpowiedzialność na stronę białoruską. To jest faryzeizm prawa, trzymający się ściśle litery wybranego przez siebie przepisu prawnego, charakterystyczny dla faryzeuszy i uczonych w Piśmie, potępianych przez Chrystusa w Ewangelii.

Przypomnijmy sobie historię z Dobrym Samarytaninem. Obok osoby pobitej i obrabowanej, leżącej w rowie, przechodzą bezdusznie najbardziej wierzący Żydzi. Ale pobitym zaopiekuje się ktoś, kto jest uznawany za złego z racji swego pochodzenia. Samarytanin. On da schronienie i pomoc. On jest naśladowcą nauki Jezusa. Nie wystarczy nazwać siebie „Prawymi" na Twitterze i mówić o religii i „lewakach". Chrześcijaństwo jest działaniem w imię miłości bliźniego, bo pod twarzą bliźniego kryje się sam Mesjasz Pan.

Przypomnijmy sobie inny obraz z Ewangelii. Prostytutka jest złapana przez tłum. Zgodnie ze starym prawem żydowskim, trzeba ją ukamienować. Co dalej mówi Ewangelia, gdy tłum z kamieniami unosi ręce nad winowajczynią? Jeśli ktoś z was jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem, mówi Jezus. Kamienie opadają jednak u stóp oskarżycieli, a oni sami odchodzą.

Czy gdyby Jezus Chrystus zstąpiłby dzisiaj z nieba, jak wierzą chrześcijanie, ma nastąpić kiedyś „w czasach ostatecznych", to chciałby, aby jego wyznawcy tak zachowywali się wobec tych koczowników na granicy, a i wielu innych szukających azylu? Czy gdybyśmy my sami w przyszłości potrzebowali azylu czy jedzenia na granicy, to tak samo i to samo byśmy sądzili o tych migrantach, jak/co teraz? Czy kiedy nasi krewni uciekali w czasach tzw. komuny do USA, Szwecji czy Niemiec, to też powinniśmy byli im źle życzyć, aby ich tam nie przyjęto?

Prawicy chciałbym zacytować Ewangelię wg św. Mateusza i zakończenie z przypowieści o sądzie na żywymi (Mt 25, 44-46): „ A oni zapytają: Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym lub spragnionym, lub obcym przybyszem, lub nagim, lub chorym, lub w więzieniu — i nie usłużyliśmy Ci? Zapewniam was — odpowie — czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, nie uczyniliście Mnie. I odejdą ci ludzie, by ponieść wieczną karę, sprawiedliwi zaś wkroczą w życie wieczne".

Na koniec, chciałbym zwrócić uwagę na najważniejszy test, który oblewa prawica. Prawica tyle mówi o ochronie życia nienarodzonego i o aborcji. A kiedy ma tego człowieka, tego Innego, tego Drugiego, przed sobą, na granicy, to nie podaje mu dosłownie chleba. Przecież przy koczującej na granicy grupie wystarczyłoby ustawić stolik z jedzeniem, postawić zgrzewki z wodą, przywieźć przenośną ubikację i namioty, a także zapewnić lekarza, a ciężko chorych wziąć do szpitala. To wystarczyłoby, aby spełnić minimalny poziom humanitaryzmu. Aby obejść się z drugim człowiekiem w imię przyrodzonej godności ludzkiej. Godności ludzkiej, która wynika z samego faktu bycia człowiekiem, który, jak naucza chrześcijaństwo, jest stworzony „na podobieństwo Boga". Prawa człowieka z kolei podnoszą, że godność jest „niezbywalna" i „przyrodzona". Kiedy wróci dyskusja o aborcji, to jak bumerang wróci też pytanie o wiarygodność prawicy i jej szacunek dla żyjącego już człowieka. Człowieka, który może jest muzułmaninem, ale jest człowiekiem. Czy czasem za postawą prawicy nie stoi ukryta lub otwarta niechęć wobec islamu? Tak, jak za postawą lewicy czasem nie stoi ukryta albo otwarta niechęć wobec katolicyzmu?

Powiązanie aborcji z migrantami nie jest wcale przypadkowe, długo myślałem nad tą analogią, ale ona dobrze pokazuje hipokryzję zarówno prawicy, jak i lewicy.

Co dalej? Trochę pragmatyzmu, trochę etyki

Postawa pragmatyczna, realistyczna i propaństwowa podpowiada, by nie ulegać prowokacjom Łukaszenki i być zdecydowanym wobec nielegalnej migracji. Wnioski o azyl można składać tylko na przejściach granicznych. Nielegalnie przekraczający granicę nie mogą być wpuszczani do Unii, ale cofani do granicy albo deportowani po uruchomieniu i przejściu procedury azylowej. Z polskich polityków Donald Tusk wykazał się dużym realizmem, podnosząc, że granice „muszą być szczelne". Polska granica wschodnia jest też granicą Unii. Tusk dodał jednak, że nie może być państwowej „antyhumanitarnej propagandy", ale „sprawne działanie".

Ciekawą myśl wyraził też Witold Jurasz w tekście z 25 sierpnia br. dla Onetu, gdzie pisał, że w zderzeniu humanitaryzmu z bezpieczeństwem narodowym, to drugie wygrywa. Jurasz podkreśla wagę bezpieczeństwa narodowego, które obecnie jest zagrożone na granicy z Białorusią. Trzeba się z nim zgodzić, jeśli spojrzymy geopolitycznie na ten problem „dzikiej" migracji. Nielegalna, niekontrolowana migracja ze wschodu jest zagrożeniem dla bezpieczeństwa Polski i Unii. W związku z tym, trudno się dziwić, że widzimy, co widzimy, tj. koczujących na granicy albo złapanych migrantów, wypychanych na stronę białoruską. A z drugiej strony, sam Jurasz słusznie podkreśla, że każdy człowiek ma godność i musi być traktowany humanitarnie.

Skandaliczne są głosy lewicy typu Klaudii Jachiry, że „Polacy pomagają migrantom tak, jak pomagali Żydom w trakcie wojny" (dosłownie, napisała 23 sierpnia br.: „Polacy tak samo pomagają uchodźcom, jak kiedyś Żydom w czasie wojny", a 25 sierpnia: „Wojsko ganiające jak jakaś sfora psów za posłem niosącym pomoc humanitarną - kraj do reasumpcji!"). Są to marketingowe, emocjonalne sformułowania. Obrażają wielu Polaków, zwłaszcza rodzinę Ulmów i tysiące innych. Gdyby Polska była tak rasistowska, to nie przyjęłaby w odstępie zaledwie ostatnich paru lat ponad milion Ukraińców. Państwo polskie to coś więcej, niż dana partia. Padają głosy, że „państwo polskie jest podłe". Gdyby Polska była podła, to pogranicznicy stosowaliby metody sowieckie i naruszaliby mocno nietykalność cielesną migrantów, aktywistów i posłów.

Nie można rozpatrywać tej obecnej migracji bez rozumienia geopolityki i gry Łukaszenki. Nie można mu ulegać, mimo że on już osiągnął swoje cele częściowo: w swoich mediach i w Rosji przedstawia Polskę i inne kraje Unii jako nieludzkie, niehumanitarne wobec migrantów. Jest to niespotykana hipokryzja tego dyktatora, ale i sprytny ruch polityczny.

I prawica, i lewica powołują się na prawo. Jedni mówią o obowiązku strzeżenia granicy, a inni prawią o obowiązku przyjmowania szukających azylu: schronienia w innym kraju z powodu prześladowania we własnym kraju. Nie jest jednak tak łatwo udowodnić, że ktoś ma prawo do azylu, swoją drogą. Jedni i drudzy, po prawej i lewej stronie, widzą tylko pewne przepisy prawne i pewne wartości prawne, a nie patrzą na rzeczywistość regulowaną prawem kompleksowo. Przecież nie może być tak, że nie można nakarmić głodnego na granicy czy leczyć go - takie podejście jest sprzeczne z całą aksjologią polskiego prawa.

Co ciekawe, narracja i lewicy, i prawicy jest często prezentowana w pyszny, arogancki, szyderczy i bezwzględny sposób na zasadzie, że to ja mam rację, a ty jej nie masz, bo „jesteś głupi", „bezduszny" (to o prawicy) albo działasz „na zlecenie" Łukaszenki (to o lewicy). Świat tymczasem jest nieco bardziej złożony, ale da się opisać w sposób bardziej obiektywny i prawdziwszy od opowieści lewicy czy prawicy.

Ale nie jest też tak, z drugiej strony, że można przyjąć nieokreśloną liczbę nielegalnych migrantów, bo mamy być tak miłosierni. Przecież gdy liczby migrantów są za duże, to decyduje polityka, która staje się bardziej restrykcyjna i swe cele osiąga środkami prawnymi jak np. odmawianie wjazdu czy deportowanie z kraju. To obserwuję w krajach nordyckich na co dzień. Na świat trzeba patrzeć realistycznie, bez niepotrzebnej nadbudowy ideologicznej. Zróbmy prosty test na liczby. Nikt mi nie powie, że np. Szwecja czy Finlandia jest w stanie przyjąć 10 milionów migrantów obecnie, bo nie jest w stanie - bez zmiany jakości życia, zmniejszenia bezpieczeństwa, wywrócenia narodowościowej struktury ludności i podważenia dotychczasowego, obyczajowo liberalnego, kulturowo postchrześcijańskiego i ekonomicznie opiekuńczego stylu życia.

Przypomina mi się pytanie pełne wyrzutu ze strony mojego kolegi z Uniwersytetu Finlandii Wschodniej w 2015 r.: „Europo, czy myślisz, że nie masz obowiązku przyjmować tych ludzi?!". Nie, nie ma, jak sądzę obecnie. Czas skończyć z „mitycznymi" prawami wobec kolonialistów czy Zachodu ze strony krajów afrykańskich, azjatyckich, arabskich czy innych, jak i z „mitycznymi" roszczeniami żydowskimi wobec Polski czy „mitycznymi" żądaniami palestyńskimi wobec Izraela. Czas to przerwać. Europa ma obowiązek przyjmować tych, którzy rzeczywiście uciekają przed prześladowaniem i to wtedy, i tylko wtedy, gdy oni nie nadużywają tego prawa lub nie wybierają sobie państw, gdzie złożą wniosek. Europa ma prawo natomiast przyjmować legalnie migrantów ekonomicznych, których przecież potrzebuje. Ale tutaj państwa Unii same ustalają zasady, na których prowadzą taką politykę migracyjną. Nie można robić z Europy naiwnego „głupka", który przyjmie zasady dyktatorów, vide Łukaszenka.

To nie jest tak, że zawsze widzimy świat taki, jaki on jest naprawdę. Widzimy obrazki, słyszymy narracje i opowieści o świecie. Trochę racji ma zarówno lewica, jak i prawica, w tym kryzysie granicznym, ale racji tak do końca nie ma nikt. Jak w dramacie „W małym dworku" Witkacego, „wszyscy mają rację". Są różne argumenty jak względy humanitarne czy prawa człowieka, po stronie lewicy, a także inne argumenty, po stronie prawicy, np. zabezpieczenie granicy. Nie można też nie zauważyć, że wiele argumentów ma charakter polityczny, państwowy, tj. rząd prowadzi politykę wewnętrzną i odpowiada za naruszanie bezpieczeństwa na granicy państwa. Jest też aspekt partyjny, np. jakiej partii czy jakiemu posłowi ten kryzys graniczny czy migracyjny bardziej opłaci się. Jest też aspekt unijny, tj. ochrona granicy Unii.

To nie jest tak, że trzeba krytykować polskie władze i państwo, bo rządzi PiS. W wielu aspektach partia rządząca jest słusznie krytykowana od 2015 r., ale to nie znaczy, że każda decyzja podejmowana przez rządzących jest zła. Rząd ma rację, walcząc z nielegalną migracją podsyconą przez Łukaszenkę. Nie ma natomiast racji, gdy uparcie trzyma się antyhumanitarnej metody wobec grupy z Usnarza Górnego lub gdy odmawia przyjmowania wniosków o azyl od osób, które już są w Polsce (przecież i tak musi deportować te osoby w razie decyzji odmawiającej prawa do azylu). Zachowanie wielu ludzi lewicy, w tym akademików, czasem reagujących wulgarnie, jest zastanawiające, gdy potępiają instytucje państwowe bez ich wysłuchania (przykład Straży Granicznej, która podaje szczegółowe dane o liczbie nielegalnych prób przekroczenia wschodniej granicy każdego dnia). Przecież tu chodzi o bezpieczeństwo kraju i Unii. To nie jest tak, że nielegalna i niekontrolowana migracja jest bezpieczna. Nie jest bezpieczna pod wieloma względami, np. pod kątem identyfikacji osób, ich zamierzeń, kosztów ich utrzymania, ich integracji, etc. Nie można też nikogo szantażować emocjonalnie czy moralnie w dyskursie publicznym na ten temat na zasadzie, że jeśli masz inne zdanie, to jesteś faszystą czy rasistą. Z moich obserwacji dotyczących krajów nordyckich i migracji wynika także, że konieczne jest odwoływanie się do społeczeństwa, co ono sądzi o takim procesie migracyjnym. Rządy bowiem często nie pytają się ludzi, co sądzą o ich polityce migracyjnej. Później te same rządy dziwią się, że w siłę rosną nacjonaliści (np. w Finlandii partia nacjonalistyczna często przewodzi w sondażach, a w Szwecji jest jedną z głównych sił).

Nie jest łatwo pogodzić wartość bezpieczeństwa narodowego z zasadą humanitaryzmu, ale nie jest to łatwe tym bardziej, gdy... nie chce się tego pogodzić. Problem polega na tym, że lewica krzyczy tylko o humanitaryzmie, a prawica - tylko o bezpieczeństwie narodowym. Jest jasne, że bezpieczeństwo przeważy, ale nie można zapomnieć o humanitaryzmie. Głodnego nakarmić, spragnionego napoić... Swoją drogą, czy nie wystarcza etyka uniwersalna, etyka wielkich filozofów 20. wieku, Cohena. Rosenzweiga czy Lévinasa? Wedle tego ostatniego, Boga/Mesjasza odnajdujemy w pomaganiu drugiemu człowiekowi, który cierpi, a my bierzemy za niego odpowiedzialność.

Problem Polski polega też na tym, że Polska nie ma mężów staniu, którzy, jak pisał przed- i powojenny filozof prawa Czesław Znamierowski, umieją przekonać („urobić") społeczeństwo do swojej wizji. Wizja taka jest dalekowzroczna, na dłuższy okres czasu. Migracja powinna być traktowana nie tylko jako zagrożenie, ale i wyzwanie. Trzeba mieć wizję, co chcemy. Główne siły polityczne powinny osiągać zgodę w tym zakresie. Dalekowzrocznie, strategicznie. Problem nie może być podejmowany ani emocjonalnie, ani bezdusznie. Bezpieczeństwo kraju i zdecydowaną politykę przeciw nielegalnej migracji można zapewnić i realizować skutecznie, nie łamiąc przy tym podstaw humanitaryzmu, np. zapewniając komuś jedzenie. Nielegalna migracja jest to poważny problem z zakresu bezpieczeństwa, zatem politycy nie powinni próbować na migrantach budować swojego wizerunku i zbijać kapitał społeczny.

Lewica zapomina: „Gdy natomiast ty spełniasz uczynek miłosierdzia, niech nie wie twoja lewa [ręka], co czyni prawa, aby twój czyn miłosierdzia był w ukryciu. A twój Ojciec, który widzi w ukryciu, odda tobie" (Mt 6, 3-4). Tymczasem pomoc lewicy odbywa się w świetle kamer i, często, szukania rozgłosu. A prawica nie pamięta: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili" (Mt 25, 45). Ten sam cytat przypomni się prawicy, gdy wróci debata o aborcji, ale... przypomni się w innym znaczeniu (ochrona niewinnego, bezbronnego życia). Z kolei lewica, ostatnio "aborcyjnie przyciśnięta" do muru, przez „najmniejszych" będzie tradycyjnie rozumieć tylko już urodzonych ludzi lub co najmniej półroczne płody. Jedni i drudzy, lewica i prawica, lubią wymachiwać Ewangelią, kiedy im się to podoba i często wybiórczo czy szyderczo. Czy to jest o migracji, czy to o aborcji. Jakie to ciekawe, że kryzys graniczny wzmógł zainteresowanie etyką chrześcijańską. Szkoda, że nie rozumie się jej właściwie i z umiarem.

Być humanitarni, jak „nakazuje" konwencja genewska i etyka chrześcijańska, i wpuszczać do kraju wszystkich, którzy chcą składać wniosek o azyl w Polsce? Czy też myśleć w kategoriach bezpieczeństwa narodowego i patrzeć na problem szerzej, bez emocji i litości? Wydaje się, że test „graniczny" został oblany zarówno przez rządzących, jak i jeszcze bardziej przez opozycję; zarówno przez prawicę, jak i lewicę. Jedni zbyt restrykcyjnie podchodzą do humanitaryzmu, np. sprawy dostarczenia żywności, a drudzy są zbyt naiwni i emocjonalni.

Pozostało 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Co dalej z podsłuchami i Pegasusem po raporcie Adama Bodnara
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem