Podpisane przed 30 laty Porozumienia Sierpniowe są uznawane, i słusznie, za przełomowe wydarzenie w naszej najnowszej historii. Niedoceniany jednak bywa ich wymiar prawny.
Tymczasem jako umowy są one instytucją prawną, a droga do ich zawarcia była swoistym torem przeszkód przez system ówczesnego prawa. Wielką sztuką negocjatorów i doradców ze strony solidarnościowej było takie formułowanie postulatów strajkowych, aby mieściły się w granicach obowiązujących przepisów.
Zarzut sprzeczności z prawem zgłaszanych żądań mógłby bowiem zostać wykorzystany jako pretekst do podważania legalności całego rodzącego się ruchu społecznego i do zakwestionowania artykułowanych przez ten ruch idei. Musiał to być więc swoisty balans prawny polegający na tym, żeby, zmieniając możliwie dużo, utrzymać się w granicach istniejącego systemu prawnego. To zaś można było osiągnąć przez zastosowanie odpowiednio elastycznej wykładni przepisów, często także przez przywrócenie im właściwych treści i znaczeń, wydobywanych spod zwałów ideologicznej frazeologii czy koturnowości sformułowań.
Oceniając Porozumienia Sierpniowe z tego punktu widzenia, trzeba uznać, że są one świadectwem i rezultatem biegłości w dziedzinie wykładni prawa, ukazując skalę jej możliwości oraz znaczenie pracy interpretatorów. Okazało się, jak wiele można tą drogą osiągnąć, bez dokonywania formalnych zmian i nowelizacji przepisów. Dopiero to, czego nie dało się wyinterpretować, przedstawiano jako materię nowej regulacji ustawowej. Przykładem jest tu zapowiedź ograniczenia działania cenzury oraz poddania jej interwencji kontroli sądowej.
[srodtytul]Zrozumienie istoty prawa[/srodtytul]