[b]Ministerstwo Zdrowia przygotowało tzw. pakiet zdrowotny – kilkanaście projektów ustaw mających zapoczątkować proces naprawy służby zdrowia. Czy to rzeczywiście szansa na zmianę na lepsze?[/b]
Jestem trochę rozdarta. Z jednej strony mizeria służby zdrowia w dużym stopniu wynika właśnie ze złego prawa. Istniejące ustawy nie tworzą spójnego systemu. Czytając projekty zaproponowane przez Ministerstwo Zdrowia, zgadzam się więc z wyrażonym w uzasadnieniach poglądem, że obecny system się nie sprawdza i wymaga zmian. Z drugiej strony jednak jestem negatywnie zaskoczona niskim poziomem legislacyjnym propozycji ministerstwa, rezygnacją z przygotowania najpierw założeń, a potem projektu ustawy, rzetelnych ocen skutków regulacji, brakiem weryfikacji ustaw przez Radę Legislacyjną. Jakiekolwiek zmiany prawa, a już zwłaszcza reformy, aby odniosły pożądany skutek, muszą być przemyślane, przedyskutowane, przygotowane zgodnie z techniką legislacyjną.
Strona społeczna ma teraz 30 dni na zajęcie stanowiska w sprawie wszystkich tych, rewolucyjnych przecież, ustaw. W dodatku już na jesień planuje się prace sejmowe, co zdaje się oznaczać, że a priori głosy wyrażone w konsultacjach traktowane są jak czysta formalność. Nie rozumiem też do końca filozofii pakietu. Z jednej strony ustawa o działalności leczniczej zakłada komercjalizację ZOZ, które będą mogły komercyjnie pobierać opłaty za swoje pozakoszykowe usługi, z drugiej – powstaje projekt ustawy o refundacji leków, która określa normalne zjawiska rynkowe, np. rabaty dla pacjentów, jako patologię, powracając koncepcyjnie do minionej epoki.
[b]Który z tych kilkunastu pakietowych projektów ustaw wydaje się najważniejszy, najbardziej znaczący?[/b]
Najważniejszego projektu tu nie ma. Chodzi o ustawę o dodatkowych ubezpieczeniach. Jest ona niezbędnym dopełnieniem obowiązującej od 1 stycznia 2010 r. tzw. ustawy koszykowej. Wszystko, co jest ujęte w koszyku, podlega finansowaniu przez NFZ. To, co poza nim, finansowane nie jest. Kłopot w tym, że rząd nie daje obywatelom instrumentów zabezpieczenia się przed tymi kosztami, których NFZ nie pokrywa. Mało tego, obowiązuje niewłaściwa i szkodliwa interpretacja zakazująca obywatelom ponoszenia w publicznym ZOZ opłat za świadczenia, których potrzebują, a których NFZ nie finansuje z braku środków. Oficjalnie nie ma więc żadnych dodatkowych kosztów, choć wiadomo, że są, tylko ukryte.