Wiele razy słyszałem, jak Polacy krytykują swój system prawny i podatkowy, ale prawdopodobnie nie jest aż tak źle. Obowiązuje u was niska stawka podatku dochodowego od osób prawnych. Można mówić, że sposób kalkulacji podstawy opodatkowania jest bardziej skomplikowany lub mniej pozycji można uznać za koszt uzyskania przychodów, ale myślę, że niewiele to odbiega od innych krajów europejskich. Być może w niektórych kwestiach, takich jak np. traktowanie złych długów lub opodatkowanie zysków kapitałowych, przepisy są bardziej restrykcyjne, ale ten system, gdy się go porówna z innymi europejskimi, generalnie wcale nie jest znaczącą przeszkodą dla zagranicznych inwestorów.
To trochę inny pogląd niż Banku Światowego, który w swoich raportach o przyjazności systemów podatkowych umieszcza nas na odległych miejscach.
To sprawa nadmiernej biurokracji i formalności, przez jakie musi przejść polski podatnik, nie zaś wysokości samego obciążenia podatkowego. Ale powiem to jeszcze raz: polski system podatkowy nie jest idealny, ale dość przewidywalny. Nie można tego powiedzieć o niektórych innych krajach Europy Wschodniej. Na Ukrainie czy nawet w Rumunii podatnik nie może być pewny jutra, system niby jest w ustawach, ale nie działa. W Polsce jest bezpieczniej.
Ale prawo podatkowe zmienia się bardzo często, kilkadziesiąt razy w ciągu roku.
To może nie jest dobre zjawisko, za to władze są świadome, że istnieje potrzeba reformowania systemu. Tymczasem w Hiszpanii z takim zrozumieniem jest znacznie gorzej. Mam wrażenie, że władze uważają prawo podatkowe za idealne. I to jest nasz problem. A wracając do samego systemu – on ma lepszą czy gorszą konstrukcję, ale działa i w tym sensie nie jest przeszkodą dla biznesu. Słyszę oczywiście od Polaków skargi na to, że Polska jest drugą ligą europejską pod względem przyjazności systemu podatkowego dla przedsiębiorców. Ale myślę, że nie powinniście z tym przesadzać. Nie biczujcie się bardziej, niż to potrzebne.