Wariant pierwszy: kosztowny
Wariant pierwszy oprócz tego, że od razu napotykałby barierę w postaci zarzutu naruszenia praw nabytych (a nawet konieczności zmiany ustawy zasadniczej, w przypadku sędziów) rodził też wątpliwości finansowe. Gdyby rząd chciał odebrać wszystkim pracującym sędziom i prokuratorom ich uprawnienia, musiałby najpierw odprowadzić do ZUS miliardy złotych. Od ich uposażeń nie są bowiem potrącane składki: emerytalna, rentowa ani chorobowa.
Przykładowo: jak wskazywali podczas licznych debat sami zainteresowani – jeżeli każdy prokurator i sędzia (jest ich 15 tys.) pracuje w zawodzie od 20 lat i dostaje najniższe wynagrodzenie (6555 zł brutto), to rząd musiałby zaksięgować do ZUS 6 mld 600 mln zł.
Obniżenie stanu spoczynku spowodowałoby, że sędziowie masowo (aby zdążyć przed reformą) odchodziliby w ten stan. Obecnie szacuje się, że czynnych zawodowo jest ponad tysiąc sędziów i prokuratorów, którzy nabyli już formalnie uprawnienia, ale nadal pracują. Szybka ucieczka przed likwidacją stanu spoczynku tak dużej liczby osób na emeryturę mogłaby oznaczać spore trudności w orzekaniu, zwłaszcza w sądach rejonowych. Warto bowiem pamiętać, że powołanie nowego SSR trwa obecnie około roku.
Wariant drugi: konflikt zamiast oszczędności
W drugim wariancie – bardziej realnym – przywileje mieliby tracić tylko nowi wchodzący do zawodu, na wzór reformy emerytur mundurowych. W tym wariancie oszczędności budżetowe byłyby niewielkie. Do zawodu rocznie trafia ok. 100 sędziów i prokuratorów, skutki finansowe reformy byłyby więc widoczne po kilku dekadach.
Warto też zauważyć, że od wynagrodzenia osoby rozpoczynającej pracę, które dziś wynosi 6555 zł brutto, trzeba by potrącić 1835 zł na składkę emerytalną (19,52 proc.), rentową (6 proc.) i chorobową (2,45 proc.). Pracownik zapłaciłby jednak tylko 900 zł. Pozostałe 935 zł to wydatek pracodawcy, a więc pośrednio Skarbu Państwa.
Zmiana wymagałaby również konsensusu politycznego dla zmiany konstytucji. Bo stan spoczynku jest wpisany do ustawy zasadniczej. Art. 180 konstytucji zapewnia sędziom przechodzenie w stan spoczynku. Ma to gwarantować niezależność władzy sądowniczej. Do tego doliczyć należy koszty konfliktu ze środowiskami prawniczymi, które od samego początku groziło protestem w przypadku skonkretyzowania się planów likwidacji przywilejów emerytalnych.