Czy Gowin zostanie polskim Peyrefittem

Jaka jest szansa, że minister sprawiedliwości, z wykształcenia filozof, zreformuje wymiar sprawiedliwości – zastanawia się radca prawny z Kancelarii Prawniczej CAVERE

Aktualizacja: 02.02.2012 13:22 Publikacja: 02.02.2012 08:49

Minister sprawiedliwości Jarosław Gowin

Minister sprawiedliwości Jarosław Gowin

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Red

Tak już bywało. Przykładem jest Alain Peyrefitt, z wykształcenia antropolog, a z praktyki dyplomata, którego prezydent Giscard d'Estaing (rządził w latach 1974 – 1981) powołał na ministra sprawiedliwości, gdy francuskie sądownictwo przeżywało głębszą zapaść niż nasze. Zakończone sukcesem rezultaty kierowania tamtejszym resortem sprawiedliwości świadczą, iż do zreformowania i uporządkowania sądownictwa nie zawsze wymagana jest znajomość prawa i praktyka prawnicza. Efekty można osiągnąć, posiadając zdolności menedżerskie, wyobraźnię, plan naprawy i konsekwencję w działaniu.

Czy można liczyć, że minister Gowin sprosta wyzwaniom? Czy jest w stanie zrealizować zapowiedź premiera z exposé o skróceniu czasu postępowań sądowych o jedną trzecią? Na razie wiadomo jedynie o kontrowersyjnym zamiarze likwidacji małych sądów.

Trochę historii

W minionych 20 latach na sądownictwo przeznaczono znaczne środki. Ich skalę ilustruje przykład Warszawy. Do 1990 roku wszystkie sądy powszechne mieściły się w dwóch budynkach przy al. Solidarności (Leszno i Hipoteka). Przyznane środki pozwoliły na rozszerzenie bazy lokalowej w rozmiarze dotychczas niewyobrażalnym: nowe siedziby przy ulicach Ogrodowej, Czerniakowskiej, Marszałkowskiej, Kocjana i Terespolskiej. Nowe gmachy sądów Najwyższego i Apelacyjnego. Jednocześnie na potrzeby sądów zwolniono powierzchnie dzięki wyprowadzeniu z budynku sądów przy al. Solidarności, Prokuratury Wojewódzkiej i Krajowego Rejestru Karnego (KRS), a z gmachu Hipoteki Sądu Rejonowego dla Piaseczna i gabinetów notariuszy.

Nie przyniosło to oczekiwanych rezultatów. Ale nie wszystko można tłumaczyć tym, iż równolegle sądownictwo zostało zasypane sprawami o wykroczenia, postępowaniami wieczystoksięgowymi oraz "nakazówkami". Efekt (według danych Ministerstwa Sprawiedliwości) jest taki: w skali roku średnio na orzeczenie sądu rejonowego czeka się pół roku, a w sądzie gospodarczym 850 dni. Nie można więc się dziwić, że gromy spadają ze wszystkich stron.

Co nie jest wymierzaniem sprawiedliwości

Problem trzeba widzieć bez uprzedzeń oraz historycznych sentymentów i dokonać głębokiej analizy spraw, którymi ma się zajmować sądownictwo.

Wszelkie postępowania rejestrowe to nie jest sprawowanie wymiaru sprawiedliwości, a więc nie jest to kompetencja sądów, co potwierdza fakt, iż w 90 proc. tych spraw decyzje (postanowienia) podejmuje nie sędzia, lecz referendarz sądowy.

Zasadne wydaje się więc stworzenie poza sądownictwem państwowego urzędu, w którego gestii byłyby wszystkie sprawy związane z rejestracją przedsiębiorstw, stowarzyszeń, spółdzielni, fundacji, partii politycznych i związków zawodowych, prowadzenie ksiąg wieczystych zintegrowanych z ewidencją gruntów i budynków oraz ewidencja skazanych i rejestr zastawów. Zintegrowanie ksiąg wieczystych z ewidencją gruntów poza oszczędnościami zlikwiduje dodatkowo rozbieżności w zapisach. Propozycja dotycząca ksiąg wieczystych i spraw leżących w kompetencjach KRS obejmuje również nałożenie na notariuszy obowiązku dokonywania samodzielnie wpisów ze sporządzanych aktów do elektronicznych ksiąg wieczystych i rejestrów.

Wydawanie nakazów zapłaty w trybie elektronicznym nie ma nic wspólnego z wymierzaniem sprawiedliwości. Jest to czynność techniczna i zabieg służący zaciemnianiu statystyki, kosztujące Skarb Państwa niemało. Powinna być wyprowadzona poza sądownictwo i przekazana do załatwienia notariuszom (robili to latami w państwowych biurach notarialnych). Od każdej decyzji w tych sprawach powinno przysługiwać odwołanie do sądu.

Można również powierzyć notariuszom załatwianie następujących spraw:

- potwierdzanie rozwiązania związku małżeńskiego bezdzietnej pary pragnącej rozwodu lub bez orzekania o winie,

- nadawanie klauzul wykonalności,

- mediacje obligatoryjne poprzedzające spór sądowy dotyczący zniesienia i korzystania z współwłasności, drogi koniecznej, służebności, użytkowania.

Kieruję te sprawy pod adresem notariuszy, jest to bowiem grupa zawodowa, której obowiązkiem jest dbanie o legalność czynności, która nie reprezentuje interesu żadnej ze stron, nadto grupa przygotowana do przyjęcia nowych obowiązków. I jeszcze ten niebagatelny argument: notariusz za błędy odpowiada całym swoim majątkiem.

Zwiększenie ilości czynności notarialnych pozwoli nadto wchłonąć do zawodu pokaźną grupę młodych prawników, a dodatkowo propozycje współgrają z działaniami na rzecz taniego państwa.

Kolejną grupą spraw zalewającą sądownictwo są wykroczenia. Likwidacja kolegiów na gruncie nowego ładu konstytucyjnego była konieczna, ale należy postawić tamę przed zalewem sądów drobnymi sprawami, często kierowanymi do sądu w wyniku bezczynności lub zaniedbań organów porządku publicznego. Powinno się wprowadzić zasadę, iż za wykroczenie grozi wyłącznie mandat, grzywna i naganą, a sprawa do sądu trafia tylko wtedy, gdy delikwent od nałożonej kary się odwołuje.

Kara aresztu powinna zniknąć w sprawach o wykroczenia. To pozwoli także poprawić sytuację w więziennictwie, za sprawą którego (przekraczanie norm powierzchni przypadającej na osadzonego) Polska przegrywa kolejne sprawy przed Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu.

Sędziowie muszą spojrzeć krytycznie na własne podwórko, na permanentne nieprzestrzeganie terminów instrukcyjnych określających czas, w którym sądy mają obowiązek rozpoznać konkretną sprawę, na nieponoszenie żadnych konsekwencji za zdejmowanie spraw z wokandy i odraczanie rozpraw z winy sędziów i/lub aparatu administracyjnego i przerzucanie powstałych z tego tytułu kosztów na uczestników postępowań.

Niezbędne zmiany

Zryczałtowane koszty nieodbytych rozpraw powinien ponosić ten, kto je spowodował: sąd, biegły, świadek, prokurator, obrońca, pełnomocnik itp.

Należy urealnić terminy instrukcyjne, bo nic tak nie rzutuje na wizerunek sądów jak ich nieprzestrzeganie.

Trzeba się zastanowić nad przebudową postępowań dyscyplinarnych.

Jest to jednak odrębny, bardzo obszerny temat, dlatego poddaję jedynie pod rozwagę, by w celu usprawnienia i uwiarygodnienia postępowań dyscyplinarnych powołać rzecznika wymiaru sprawiedliwości (w strukturze i randze zastępcy rzecznika praw obywatelskich, z przedstawicielami w terenie), który wypełniałby obowiązki oskarżyciela w postępowaniach dyscyplinarnych członków korporacji prawniczych.

Pozbawienie asesorów sądowych prawa orzekania na gruncie obowiązującej konstytucji było zasadne. Niezrozumiała jest natomiast tendencja systematycznego rozszerzania kompetencji referendarzy sądowych. Tę niekonstytucyjną tendencję powinna przeciąć zmiana konstytucji, do której należy wprowadzić stanowisko sędziego grodzkiego powoływanego na okres nieprzekraczający pięciu lat. Sędzia grodzki mógłby rozstrzygać najprostsze sprawy w sądach I instancji, doskonalić swój warsztat i ujawniać swoje predyspozycje do zawodu sędziego.

Przeanalizowania wymagają zasady postępowania administracyjnego, bo dotychczasowe stwarzają nieograniczone możliwości przedłużania postępowań ze szkodą dla interesu obywateli i rozwoju gospodarczego.

Nie wytrzymało próby czasu wprowadzenie do postępowań w zasadzie czterech instancji: I i II, w tym quasi-sądu w postaci samorządowych kolegiów odwoławczych, oraz wojewódzkich i Naczelnego Sądu Administracyjnego.

Przede wszystkim trzeba zlikwidować samorządowe kolegia odwoławcze (coraz bardziej nasiąkające złymi nawykami sądownictwa) oraz doprowadzić do zmiany dwuinstancyjnego postępowania administracyjnego.

Organ wydający decyzje w I instancji powinien być zobowiązany ponownie rozpatrzyć sprawę, której rozstrzygnięcie jest kwestionowane przez niezadowoloną stronę. Od ponownej decyzji nieusatysfakcjonowana strona mogłaby złożyć skargę do wojewódzkiego sądu administracyjnego.

Ta zmiana mogłaby znacznie przyspieszyć postępowania.

Należy także wzmocnić nadzór nad sprawnością postępowań przed WSA, którym stworzono komfortowe warunki lokalowe. Sędziom zapewniono godziwe uposażenie i mniejsze obciążenia niż sędziom sądów powszechnych. W tych warunkach czekanie na pierwszy termin rozprawy od sześciu do dziesięciu miesięcy nie ma żadnego uzasadnienia.

Tak już bywało. Przykładem jest Alain Peyrefitt, z wykształcenia antropolog, a z praktyki dyplomata, którego prezydent Giscard d'Estaing (rządził w latach 1974 – 1981) powołał na ministra sprawiedliwości, gdy francuskie sądownictwo przeżywało głębszą zapaść niż nasze. Zakończone sukcesem rezultaty kierowania tamtejszym resortem sprawiedliwości świadczą, iż do zreformowania i uporządkowania sądownictwa nie zawsze wymagana jest znajomość prawa i praktyka prawnicza. Efekty można osiągnąć, posiadając zdolności menedżerskie, wyobraźnię, plan naprawy i konsekwencję w działaniu.

Pozostało 93% artykułu
Opinie Prawne
Maciej Gawroński: Za 30 mln zł rocznie Komisja będzie nakładać makijaż sztucznej inteligencji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Wojciech Bochenek: Sankcja kredytu darmowego to kolejny koszmar sektora bankowego?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Sędziowie 13 grudnia, krótka refleksja
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Zero sukcesów Adama Bodnara"
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Aktywni w pracy, zapominalscy w sprawach ZUS"