Krystyna Szumilas o sześciolatkach, historii i Karcie Nauczyciela

Zmiana sposobu nauczania historii i nauk ścisłych przyczyni się do zwiększenia efektywności przekazywania wiedzy – zapewnia minister edukacji narodowej w rozmowie z Jolantą Ojczyk

Publikacja: 03.09.2012 09:26

"Rz": Czy zmieni pani przepisy, aby sześciolatki, które nie radzą sobie w szkole, mogły być przenoszone do przedszkola?

Krystyna Szumilas:

To rodzic podejmuje decyzję o wysłaniu swojego sześcioletniego dziecka do pierwszej klasy i może się zdarzyć, że w jego odczuciu powinno ono wrócić do przedszkola. Nie ma tu żadnych prawnych przeszkód. Do września 2014 r. uczęszczanie sześciolatka do klasy pierwszej jest jego prawem, a nie obowiązkiem. Nie ma przepisów zabraniających zaprzestania przez dziecko sześcioletnie uczęszczania do szkoły i objęcia go wychowaniem przedszkolnym.

Dyrektorzy twierdzą, że ustawa o systemie oświaty nie daje takiej możliwości. Zapisanie sześciolatka do pierwszej klasy oznacza, że podlega on obowiązkowi szkolnemu, a tego nie da się anulować.

Dziecko jest objęte obowiązkiem szkolnym na życzenie rodziców i na życzenie rodziców można ten obowiązek anulować. W takiej sytuacji dziecko ponownie zaczyna podlegać obowiązkowi przedszkolnemu. Oczywiście duża odpowiedzialność leży po stronie dyrektora szkoły i rady pedagogicznej. To oni znają dziecko. Zdziwiona jestem postawą dyrektora, który nie współpracuje z rodzicami i nie podejmuje decyzji z nimi uzgodnionych.

Być może w tym roku problem będzie mniejszy, bo mniej sześciolatków ma trafić do szkół. Skoro resort wycofał się z reformy, to rodzice zostawiają dzieci w przedszkolu. Czy traktuje to pani jako porażkę?

Z reformy się nie wycofałam. Przedłużyłam jedynie o dwa lata moment wprowadzenia obowiązku. Mimo to myślę, że liczba sześciolatków nie będzie znacząco mniejsza w tym roku niż w poprzednim. Niezależnie od tego staram się informować rodziców przedszkolaków, czym różni się nauka w szkole i w przedszkolu, bo krąży wiele mitów i nieprawdziwych opinii. Każdą decyzję rodziców szanuję, jednak dla dobra uczniów wolałabym, aby była podjęta racjonalnie, a nie pod wpływem presji czy emocji.

Dla mnie ważne jest, że obserwujemy tendencję wzrostową tam, gdzie do tej pory była mała liczba dzieci rozpoczynających edukację wcześniej niż w wieku sześciu lat, tzn. na terenach wiejskich. Dzięki zmianom już połowa dzieci na wsi chodzi do przedszkoli. Parę lat temu była to ledwie jedna piąta. Na terenach wiejskich więcej dzieci sześcioletnich pójdzie też w tym roku do szkoły. To ogromnie wyrównuje ich szanse w dalszej edukacji.

Biedniejsi rodzice wolą wysłać dziecko do szkoły, bo jest tańsza. Po lekcjach jest bezpłatna świetlica. W przedszkolu za pobyt powyżej pięciu godzin trzeba zapłacić. Sytuację miało zmienić dofinansowanie do edukacji przedszkolnej. Kiedy przedstawi pani swoje propozycje zmian?

Dobiegają końca prace związane z przygotowaniem projektu nowelizacji ustawy o systemie oświaty. Jego celem ma być właśnie upowszechnienie edukacji przedszkolnej przez wsparcie samorządów w przygotowaniu większej liczby miejsc, a co za tym idzie, zwiększenie dostępności przedszkoli i obniżenie opłat dla rodziców.

Pieniądze nie będą bezpośrednio kierowane do rodziców – jak to zapowiadał premier?

Wspierając samorządy dotacją, chcemy sprawić również, by zmniejszyły się opłaty dla rodziców. W efekcie ma być więcej miejsc i niższe opłaty.

Czy na ten cel rząd zarezerwuje 500 mln zł w przyszłym roku?

To zależy od możliwości finansowych państwa. Kolejna fala kryzysu jest dużą przeszkodą.

A kiedy projekt ujrzy światło dzienne?

Najpierw potrzebne są pieniądze.

Od września duże zmiany czekają szkoły ponadgimnazjalne. Kontrowersje budzi zastąpienie historii przedmiotem historia i społeczeństwo, na którym uczniowie poznają wiedzę wyrywkowo. Jest pani pewna, że w ten sposób nie obniży się jakości nauczania?

To, co się zmieni, to sposób uczenia historii. Będzie bardziej efektywny. Nie zgodzę się z tezą, że będzie to uczenie wyrywkowe. Wręcz przeciwnie, w pierwszej klasie uczniowie będą się uczyć wyłącznie historii najnowszej, na którą zawsze brakowało czasu. Druga i trzecia klasa to czas na utrwalenie, powtórzenie i powiązanie ze sobą faktów, o których uczyli się w gimnazjum i pierwszej klasie liceum. Przygotowując ramowe plany nauczania, dbałam o to, aby nie zmniejszyła się liczba godzin zajęć dla uczniów. To oznacza, że w nowych i starych planach w danej klasie tygodniowa liczba godzin nie jest mniejsza.

Czyli metoda uczenia tematami i wątkami. Wiedza będzie utrwalana wyrywkowo, a nauka historii zakończy się w pierwszej klasie.

Ci, którzy wybiorą historię rozszerzoną, będą mieli znacznie więcej godzin niż dotychczas i będą studiować ją w sposób pogłębiony. A tych, którzy nie wiążą z historią swojej edukacyjnej i zawodowej przyszłości, chcemy nią zainteresować. Temu ma służyć odstąpienie w drugiej i trzeciej klasie od tzw. liniowego, chronologicznego powtarzania na to, czego uczniowie się nauczyli wcześniej na rzecz nauczania problemowego. Omawiając tematy na przedmiocie historia i społeczeństwo, młodzież będzie się uczyć krytycznego myślenia, łączenia faktów z historii dawnej z późniejszymi wydarzeniami, dostrzegania konsekwencji zjawisk społeczno- -kulturowych. Warto uczyć młodzież krytycznego, analitycznego myślenia. Nie wkuwania na pamięć pojedynczych faktów, ale oglądania całości – i inspirowania się nią, również dlatego, że słowo „historia" w języku greckim oznacza „badanie, dochodzenie do wiedzy" i „wiedzę zdobytą przez badanie".

Pozostaje kłopot z naukami ścisłymi. Za nimi nikt nie lobbuje, a humaniści zamiast geografii, fizyki, chemii i biologii od drugiej klasy będą się uczyć tylko przyrody.

Przede wszystkim każdy uczeń ma obowiązkowe lekcje matematyki we wszystkich klasach. Matematyka jest też obowiązkowa na egzaminie maturalnym. To jest podstawa nauk ścisłych, która będzie im towarzyszyć przez wszystkie lata nauki.

A co z biologią, geografią?

Łączenie przedmiotów ułatwia interpretację zjawisk i uczy kreatywnego myślenia. Pokazuje, że szkoła to nie zbiór zajęć dzielonych przerwami, ale całościowa nauka o otaczającym nas świecie. Każdy uczeń zdobędzie solidny fundament wiedzy ogólnej z geografii, fizyki, biologii i chemii w gimnazjum i pierwszej klasie liceum. Przyroda będzie dla uczniów, którzy nie wybiorą przedmiotów matematyczno- -przyrodniczych jako rozszerzeń, i połączy te dziedziny. Pokażą, jak wzajemnie na siebie wpływają. Realizując wątek „energia – od słońca do żarówki", można się zastanawiać nad podobieństwami i różnicami między światłem płomienia, żarówki i lasera (fizyka), nad związkami chemicznymi używanymi do uzyskiwania oświetlenia (chemia), nad przebiegiem i znaczeniem fotosyntezy (biologia) oraz stanem i perspektywami wykorzystania energii słonecznej (geografia).

W przedmiocie historia i społeczeństwo łączymy dwa przedmioty, w przyrodzie – cztery. Jeśli przez dwa lata przyrody będzie uczył tylko fizyk, to o wpływie światła na fotosyntezę raczej nie wspomni. Wybierze tematy przekrojowe z fizyki. Może jednak przepisy powinny wymusić realizację wątku w każdej dziedzinie?

Za efekty nauczania w szkole odpowiada dyrektor. On zna swoich nauczycieli i ma tak zorganizować kształcenie, by uczniowie zyskali wiedzę i umiejętności zapisane w programie nauczania. Naukę przyrody może zorganizować na kilka sposobów. Rozporządzenia: o kwalifikacjach nauczycieli, ramowych planach nauczania i podstawie programowej pozwalają na różną realizację tego przedmiotu. Jeśli jeden nauczyciel ma wiedzę, aby uczyć przyrody przez dwa lata – może. Jeśli szkoła nie ma takich talentów, to uczniowie mogą mieć lekcje z kilkoma pedagogami. Dany nauczyciel może uczyć przez jeden semestr.

Czy nauczyciele są do tego przygotowani? Badania wśród gimnazjalistów wskazują, że młodzież w ogóle nie orientuje się w zmianach.

Uczniowie zmian nie odczuwają. Oni uczą się wyłącznie swoim programem, z reguły nie mają możliwości porównania go z programami i metodami nauczania w starszych rocznikach. To raczej kwestia nauczycieli. Zdaję sobie sprawę, że obecny system doskonalenia nauczycieli nie jest idealny, a wprowadzane zmiany są znaczące. Dlatego właśnie wprowadzenie reformy było przygotowane w obrębie projektów finansowanych z funduszy unijnych, które pozwalały zastosować innowacyjne rozwiązania. Dzięki temu nauczyciele i dyrektorzy zostali przeszkoleni i przygotowani do zmian. Na stronach Ośrodka Rozwoju Edukacji zamieszczamy też systematycznie przykładowe nowe programy nauczania. Szkoła potrzebuje czasu na spokojne nauczenie się nowego sposobu pracy. Zaufajmy szkole.

Zatem w wypadku historii pani uległa opinii publicznej, ale dla przyrody nie planuje pani żadnych zmian?

Oczywiste dla mnie było, że wątek „ojczysty panteon i ojczyste spory" musi być obowiązkowy. Przyglądam się również innym rozwiązaniom. Tam, gdzie potrzebne są korekty – proponuję zmiany.

Co z Kartą nauczyciela? Czy resort przygotuje swój projekt zmian?

Spotykamy się ze związkami i samorzą- dami, aby wypracować wspólne stanowisko i rozwiązania, które zadowolą wszystkie strony. Karta ma zagwarantować uczniowi dobrą jakość kształcenia. Do tego potrzebne są i samorządy, które zarządzają szkołami, i nauczyciele, bo od nich zależą efekty kształcenia.

Ale podobny zespół zakończył pracę w czerwcu 2011 r. Efektów nie ma. To resort powinien przedstawić swoje propozycje.

Po pierwszym spotkaniu wypracowaliśmy porozumienie w sprawie urlopu dla poratowania zdrowia. To jest dobra wiadomość i pokazuje, że są obszary, w których to porozumienie można zbudować.

A w jakich innych obszarach?

Zespół powinien przedyskutować wszystkie tematy, także związane z awansem czy wynagrodzeniami.

Kiedy poznamy efekty?

Mam nadzieję, że do końca 2012 r. zespół wypracuje konsensus. Wówczas resort pomysły przełoży na projekt przepisów.

Resort własnego projektu nie przedstawi?

Jeżeli zaprosiliśmy do dyskusji samorządy i związki, to narzucanie własnego stanowiska byłoby lekceważeniem stron. Przepisy będą przygotowane na podstawie wypracowanych uzgodnień. Przypominam, że podobnie działa np. Komisja Trójstronna w wypadku zmian w kodeksie pracy.

"Rz": Czy zmieni pani przepisy, aby sześciolatki, które nie radzą sobie w szkole, mogły być przenoszone do przedszkola?

Krystyna Szumilas:

Pozostało 99% artykułu
Opinie Prawne
Marcin J. Menkes: Ryzyka prawne transakcji ze spółkami strategicznymi
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Iwona Gębusia: Polsat i TVN – dostawcy usług medialnych czy strategicznych?
Opinie Prawne
Mirosław Wróblewski: Ochrona prywatności i danych osobowych jako prawo człowieka
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Święczkowski nie zmieni TK, ale będzie bardziej subtelny niż Przyłębska
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Biznes umie liczyć, niech liczy na siebie