Z czystej ciekawości analizując wpisy internautów zamieszczane pod tekstami o deregulacji ogarnia mnie coraz większe zdumienie. I nie mówię tutaj o jakości pisowni, składni, sposobu wyrażania myśli, lecz o powszechnej opinii o adwokatach czy notariuszach.
Utarte stereotypy, sposób pojmowania określonych instytucji prawa, ogromna podatność na slogany czy ćwierćprawdy – taki jest powszechny ogląd zagadnień związanych z deregulacją zawodów prawniczych. I taki też jest odbiorca szumu medialnego wytwarzanego przez Ministerstwo Sprawiedliwości wokół tej sprawy. Bo przecież nie jest odbiorcą uzasadnień Ministerstwa radca prawny czy notariusz, który z absurdalności wielu podnoszonych argumentów doskonale zdaje sobie sprawę. Problem tylko jest taki, że zarówno adwokat czy notariusz nie posiadają instrumentu pozwalającego na obronę przed takim sposobem działania. Brak prawdziwie merytorycznej dyskusji, analizy argumentów, szafowanie chwytliwymi medialnie sloganami, to jest metoda „wprowadzania" prawa. Bo przecież co to za grupa notariusze... nawet razem z adwokatami... parę tysięcy ludzi... to ewentualnie tylko parę tysięcy głosów mniej, a ile głosów można zyskać ? Przecież przy urnie wyborczej (i dzięki Bogu) nie ma podziału na głosy tych, którzy rozumieją absurdalność uzasadnień Ministerstwa jak też tych, dla których każdy powód dzięki któremu można „przyszpilić" adwokatów czy notariuszy jest znakomity.
Niska kultura prawna
Spowodowane to jest niewątpliwie niską kulturą prawną naszego społeczeństwa, co z drugiej strony jest tak naprawdę wygodne dla rządzących. Ktoś kto mało wie będzie mało pytał. O wiele łatwiej takimi osobami manipulować, ich opiniami czy ocenami.
I chyba właśnie teraz powinniśmy postawić przed sobą pytanie: na ile obecna sytuacja w której tak znacząca część społeczeństwa w tak określony sposób odbiera propozycje wywrócenia do góry nogami całego systemu „ochrony" prawnej spowodowana jest naszym (adwokatów, radców prawnych czy notariuszy) wieloletnim zaniedbaniem w przedmiocie edukacji prawnej obywateli naszego kraju ? Na ile właśnie poprzez wieloletnie hołdowanie zasadzie „nasza chata z kraja" i odsuwanie się od głównego nurtu życia politycznego w chwili obecnej zaowocowało tak powszechną niechęcią dla naszych profesji ? I wreszcie, czy nie należało już wiele lat wstecz podjąć wysiłek pomocy w ukształtowaniu nowego pokolenia obywateli naszego kraju, którzy w znacząco pełniejszy sposób rozumieć będą specyfikę instytucji prawa niż ma to miejsce obecnie.
Pewnie tak właśnie winno być. Obecnie jednak to już tylko żal nad „rozlanym mlekiem". W powszechnym odbiorze - podsycanym negatywnymi emocjami w zakresie wyobrażeń o np. poziomie dochodów poszczególnych grup zawodowych – wszystko co może „przyszpilić" te grupy zawodowe jest wręcz oczekiwane. Poziom negatywnych emocji, ukierunkowanych praktycznie tylko w stronę poziomu dochodów tychże grup zawodowych, bez jakiejkolwiek bliższej analizy zakresu obowiązków, odpowiedzialności, roli w systemie prawa, przekroczył wręcz granice absurdu.