Prawo autorskie: Nauka potrzebuje otwartego dostępu

W artykule pt. „Czy nauka potrzebuje prawa autorskiego?” (Rz, 8 lutego 2013 r.) proponowałem wdrożenie otwartego dostępu do publikacji naukowych finansowanych ze środków publicznych.

Publikacja: 03.04.2013 16:14

Red

Wskazywałem na paradoks modelu, w którym pomimo publicznego finansowania publikacje te nie są dostępne w sposób pozwalający na ich pełne wykorzystanie dla dalszego rozwoju nauki i społeczeństwa zgodnie z obecnymi możliwościami technologii informacyjno-komunikacyjnych. Można by to osiągnąć w przypadku nieodpłatnego udostępnienia tych publikacji w Internecie bez prawnych i technicznych ograniczeń ponownego wykorzystania.

Kontynuując tamte rozważania, warto spróbować dokładniej ustalić kategorie publikacji naukowych, jakie powinny znaleźć się w otwartym dostępie. Nie wszystkie publikacje są wydawane w opisanym przeze mnie modelu, nie wszystkie też prezentują taką samą wartość naukową.

Publikacje mniej i bardziej naukowe

W poszukiwaniu właściwego punktu odniesienia proponuję sięgnąć do rozporządzenia MNiSW z dnia 13 lipca 2012 r. w sprawie kryteriów i trybu przyznawania kategorii naukowej jednostkom naukowym. Par. 8 rozporządzenia wskazuje, że przy ocenie osiągnięć naukowych brane są pod uwagę następujące publikacje:

Rozporządzenie wyraźnie wyłącza podręczniki z zakresu osiągnięć naukowych. Monografie naukowe (w tym encyklopedie tematyczne i słowniki biograficzne i bibliograficzne) są brane pod uwagę wyłącznie po spełnieniu dodatkowych warunków.

Punktacja za poszczególne kategorie publikacji jest określona w załącznikach i wykazach MNiSW. System ten zdecydowanie premiuje publikacje w uznanych czasopismach, zwłaszcza  o międzynarodowym zasięgu. To one są uznawane za kluczowe dla rozwoju nauki, choć monografie są także punktowane.

Przepływy środków publicznych w nauce

Znaczna część publikacji branych pod uwagę przy ocenie osiągnięć naukowych jest finansowana ze środków publicznych w całości lub w istotnym stopniu. Środki te trafiają do wydawcy zarówno od strony autorów, jak i użytkowników.

Polityka pobierania opłat od autorów publikujących w najwyżej punktowanych czasopismach z listy A jest bardzo zróżnicowana. Istnieją przykłady pobierania tych opłat tylko w przypadku przekroczenia określonego limitu tekstu lub ilustracji. Ale są także wydawcy wymagający od autorów czterocyfrowych kwot w funtach szterlingach, dolarach lub euro za każdą publikację. Standardem dostępu do tych czasopism są natomiast elektroniczne bazy danych, takie jak te udostępniane polskim naukowcom przez ICM UW w ramach finansowanej centralnie przez MNiSW Wirtualnej Biblioteki Nauki. Polska nie jest oczywiście ani jedynym źródłem pochodzenia tych publikacji, ani ich jedynym odbiorcą. Wobec tego, wdrożenie otwartego dostępu do nich musi uwzględniać kontekst międzynarodowy – wielu zagranicznych wydawców czasopism już rozpoczęło proces otwierania zasobów.

Opłaty od autorów nie są oczywiście wymagane w każdym przypadku. Gwoli ścisłości, istnieją też czasopisma naukowe płacące swoim autorom, jak np. niektóre czasopisma prawnicze. Na liście B jest natomiast wiele polskich czasopism naukowych, których wydawcy ani nie pobierają opłat od autorów, ani też nie oferują im żadnego wynagrodzenia. Są to zazwyczaj wydawcy funkcjonujący w strukturach jednostek naukowych, finansowani w całości lub w przeważającej części ze środków tych jednostek pochodzących z dotacji na działalność statutową lub na działalność upowszechniającą naukę. Środki te są rozdzielane z budżetu na podstawie ustawy z dnia 30 kwietnia 2010 r. o zasadach finansowania nauki. Nakłady tych czasopism w całości lub w przeważającej części trafiają do bibliotek, a nie do księgarń. Co ciekawe, wydawcy takich czasopism często w ogóle nie prowadzą sprzedaży, gdyż uzyskanie dochodu utrudniłoby rozliczenie dotacji budżetowej. Wdrożenie otwartego dostępu zwiększyłoby dostępność i widoczność tych publikacji nie tylko dla społeczności naukowej, ale i dla całego społeczeństwa, pozwalając jednocześnie oszczędzić na kosztach druku i dystrybucji.

Poza publikacjami w uznanych czasopismach, dla rozwoju nauki istotne są również monografie. Istnieją monografie naukowe zdolne generować finansowanie poza strumieniem środków publicznych. Napisanie monografii naukowej nie zawsze jest jednak gwarancją dodatkowego dochodu. Polski naukowiec chcący wydać np. swoją rozprawę doktorską uzyskuje często propozycję, której istotnym elementem jest zapłata wydawcy czterocyfrowej kwoty (tym razem w polskich złotych). Podobna oferta kierowana jest do jednostek naukowych chcących wydawać publikacje pokonferencyjne. Kwoty te (opłaty dla wydawców, opłaty konferencyjne) zazwyczaj pokrywane są także z pieniędzy publicznych – środków statutowych, grantów.

Otwarty dostęp jest możliwy i potrzebny

Podtrzymuję zatem postulat, aby publiczne finansowanie działalności naukowej było udzielane m.in. w zamian za powstrzymanie się od korzystania z wyłączności wynikającej z autorskich praw majątkowych (poprzez stosowanie wolnych licencji) oraz za umieszczanie tak finansowanych publikacji naukowych w Internecie do nieodpłatnego ponownego wykorzystania. Wdrożenie tego postulatu nie musi naruszyć obecnych relacji finansowych w odniesieniu do publikacji uznawanych za najbardziej istotne dla nauki. W tym modelu wdrożenie otwartego dostępu jest o tyle niekontrowersyjne, że w większości przypadków prowadzić będzie po prostu do innego rozłożenia płatności, przy zachowaniu roli wydawców polegającej na świadczeniu tak istotnych dla nauki usług jak recenzowanie, korekta, skład itd.

Jednocześnie istnieje szansa odniesienia korzyści w postaci zwiększenia dostępu do wiedzy oraz umożliwienia szerszego jej wykorzystania. Jako przykład można tu podać badania naukowe polegające na maszynowym analizowaniu istniejących publikacji i wyników badań (tzw. data and text mining). W związku z pojawiającymi się głosami, że wymaga to uzyskania licencji, istnieje ryzyko, że rozwój tego rodzaju badań naukowych zostanie ograniczony. Prawo autorskie i prawa do baz danych mogą być tu wykorzystywane do ograniczania dostępu do wiedzy lub kontrolowania kierunków rozwoju nauki. Otwarty dostęp może zminimalizować to ryzyko.

dr Krzysztof Siewicz, pracownik ICM UW, of counsel GWW LEGAL

Wskazywałem na paradoks modelu, w którym pomimo publicznego finansowania publikacje te nie są dostępne w sposób pozwalający na ich pełne wykorzystanie dla dalszego rozwoju nauki i społeczeństwa zgodnie z obecnymi możliwościami technologii informacyjno-komunikacyjnych. Można by to osiągnąć w przypadku nieodpłatnego udostępnienia tych publikacji w Internecie bez prawnych i technicznych ograniczeń ponownego wykorzystania.

Kontynuując tamte rozważania, warto spróbować dokładniej ustalić kategorie publikacji naukowych, jakie powinny znaleźć się w otwartym dostępie. Nie wszystkie publikacje są wydawane w opisanym przeze mnie modelu, nie wszystkie też prezentują taką samą wartość naukową.

Pozostało 89% artykułu
Opinie Prawne
Marcin J. Menkes: Ryzyka prawne transakcji ze spółkami strategicznymi
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Iwona Gębusia: Polsat i TVN – dostawcy usług medialnych czy strategicznych?
Opinie Prawne
Mirosław Wróblewski: Ochrona prywatności i danych osobowych jako prawo człowieka
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Święczkowski nie zmieni TK, ale będzie bardziej subtelny niż Przyłębska
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Biznes umie liczyć, niech liczy na siebie