Cookie minster, czyli jak zjeść ciastko i moeć ciastko

Do sieci przenosimy się z zakupami i z bankowością, tu utrzymujemy kontakty na portalach społecznościowych. Czy w tej sytuacji pełna prywatność w Internecie jest w ogóle możliwa – pyta europoseł

Publikacja: 16.04.2013 09:39

Rafał Trzaskowski

Rafał Trzaskowski

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Red

W Internecie zaroiło się od ciasteczkowych bannerów.  To jednak nie nowa kampania reklamowa „Ulicy Sezamkowej". Tak autorzy stron spełniają swój nowy obowiązek. A to dopiero początek zmian, jakie idą do nas z Brukseli. A wszystko w trosce o nasze dane w Internecie. Pamiętacie, co działo się wokół ACTA? Środowiska internetowe są w pogotowiu.  Czy szykuje się  nam powtórka?

Przetwarzanie danych osobowych nie może być  kosztowną drogą przez mękę

Ciasteczka, czyli cookies, to niewielkie pliki dające wielkie możliwości. Powstały, by ułatwić nam życie i dokładnie to robią. Ale jednocześnie zbierają informacje o naszych zachowaniach w sieci, które mogą być wykorzystywane bez naszej świadomości. I choć w żaden sposób nie zdradzają naszej tożsamości ani danych wrażliwych, to są cennym źródłem informacji o tym, co nas interesuje i co warto nam wyświetlić, podpowiedzieć, zareklamować. Od 22 marca właściciele serwisów zostali zobowiązani, by poinformować internautów o wykorzystaniu ciasteczek i o możliwości ich wyłączenia. Gdy to zrobimy, szybko poczujemy, że nam ich brakuje. Czy więc pełna prywatność w Internecie jest w ogóle możliwa? Jak zjeść ciasto i nadal je mieć?

Wiedzą wszystko

Niedawno na brukselskim rynku zrobiono ciekawy eksperyment. Wszystko sfilmowano i pokazano w Internecie, a film odbił się szerokim echem. Jego twórcy ustawili namiot, do którego zapraszano przypadkowych przechodniów. W namiocie siedział wszystkowiedzący wróżbita. Zupełnie za darmo zgadywał najróżniejsze szczegóły z życia „pacjentów". Trafiał bezbłędnie, czym budził szok i niedowierzanie. Dopiero na końcu dowiadujemy się, że za geniuszem wróżbity nie kryły się żadne pozaziemskie moce. Zamiast nich mamy kotarę kryjącą sztab przyklejonych do komputerów researcherów. Suflują oni „wróżbicie" wszystko, co znaleźli w Internecie na temat osoby złowionej do namiotu. Film obejrzało prawie 9 milionów osób. Każda z nich mogłaby być na miejscu bohaterów filmu. Mógłbym na nim być ja i każdy z was. Internet jest pełen informacji o nas, internautach. Co więcej – sami je tam dostarczamy.

Do sieci przenosimy się z zakupami, bankowością, tu utrzymujemy kontakt z przyjaciółmi na popularnych portalach społecznościowych. I zapominamy, że za każdym razem przekazujemy masę informacji na nasz temat. Co się z nimi później dzieje? Tym właśnie zajmujemy się w Parlamencie Europejskim. To temat bardzo gorący i brzemienny w skutki. Dotyka interesów internautów, wielkich firm, ale też małych przedsiębiorców. Emocji nie brakuje. Dlatego porównanie do ACTA zaczyna nabierać sensu.

Obecnie na stole mamy propozycję Komisji Europejskiej. Postuluje ona wprowadzenie na terenie Unii nowego prawa ochrony danych osobowych. I rzeczywiście, najwyższy czas na nowe przepisy, bo obowiązujące rozwiązania mają już prawie 20 lat. Główny cel nowych regulacji to radykalne zwiększenie ochrony naszej prywatności w sieci. Rewolucyjny jest już sam zakres proponowanych zmian.

Autorzy za punkt wyjścia przyjęli nie kraj pochodzenia danej firmy, ale kraj konsumentów, do których firma ta kieruje swoje produkty czy usługi. Oznacza to, że firmy i portale spoza Europy będą podlegać europejskim standardom. Dotyczy to głównie amerykańskich potentatów, takich jak Google, Amazon, czy Facebook. Dodatkowo, jeżeli uznamy, że ktoś naruszył nasze prawa, będziemy mogli poskarżyć się do odpowiednika polskiego głównego inspektora ochrony danych osobowych w każdym państwie członkowskim UE. Nie jest to jednak akt wrogości wobec firm. Zyskają one jasne wytyczne i równe zasady gry na całym terytorium wspólnoty. To ważne dla firm operujących w sieci, których działalność często wykracza poza granice jednego kraju. Zapewnienie tych samych zasad ochrony danych osobowych i jasnego systemu nadzoru to zmiany niezbędne, jeśli traktujemy serio gospodarkę cyfrową.

Drzwi szeroko otwarte

W przeciwieństwie do ACTA w przypadku danych osobowych mamy do czynienia ze zwykłą procedurą ustawodawczą. Mamy tym razem w pełni otwarty proces podejmowania decyzji. Na pełnych prawach uczestniczy w nim Parlament Europejski, a nasze drzwi są szeroko otwarte dla wszystkich zaangażowanych stron. Liczba spotkań, przesłuchań, konferencji i posiedzeń mogłaby wypełnić cały poselski kalendarz. Bardzo poważnie ideę konsultacji społecznych potraktowali także polski rząd oraz organizacje pozarządowe.

Dlaczego więc wciąż grozi nam powtórka z ACTA? Przede wszystkim dlatego, że mamy do czynienia z tematem niezwykle nośnym politycznie. Dla niektórych całkowicie nieważne jest, co dokładnie mówi propozycja Komisji. Nieważne, że projekt rozporządzenia dotyczy dużego sektora gospodarki, który jest odpowiedzialny za tysiące miejsc pracy. Dyskusję o ochronie danych osobowych bardzo łatwo obrócić w debatę opartą na sloganach. Perspektywa zbicia politycznego kapitału może dla niektórych stać się zbyt kusząca. Łatwo o uproszczenia, które mogą doprowadzić do prostego podziału na obrońców prywatności i szalbierzy pragnących kupczyć naszymi danymi.

Coraz radykalniej

Dyskusja w Parlamencie Europejskim już zaczęła się radykalizować. Część lewicy chce sobie wpisać ochronę prywatności i wolności w Internecie na sztandary kampanii wyborczej. Dlatego też lewicowi posłowie specjalnie promują niezwykle restrykcyjne przepisy. Gdyby je wprowadzić w życie, moglibyśmy zapomnieć o darmowych usługach w Internecie, a część firm musiałaby zwyczajnie zwinąć interes. Chcąc mieć pole do negocjacji, chadecja zgłosiła poprawki prezentujące diametralnie odmienne stanowisko. Z obu stron jest to świadoma taktyka.  Wszystko po to, by spotkać się gdzieś po środku. Nastroje dodatkowo podgrzała sama Komisja Europejska, akcentując tzw. prawo do bycia zapomnianym. Była to obietnica możliwości łatwego zatarcia wszelkich śladów naszej działalności w Internecie. Rozwiązanie uznano za niewykonalne. Gdyby je zastosować, zwolnieni zostalibyśmy z jakiejkolwiek odpowiedzialności za nasze czyny w sieci. A firmy, aby nas skutecznie „zapomnieć", musiałyby najpierw dokładnie wiedzieć, co robiliśmy. Sam przepis mógłby mieć więc efekt zupełnie odwrotny i doprowadzić do niepotrzebnej inwigilacji. Mleko się jednak rozlało. Stworzone zostało wrażenie, że Komisja obiecała  nam więcej wolności, którą teraz próbuje się nam „ograniczyć".

W sytuacji, gdy przekazanie danych osobowych zabiera sekundę, ich ochrona powinna zostać wzmocniona. Nie możemy jednak doprowadzić do sytuacji, w której przetwarzanie danych osobowych stanie się drogą przez mękę lub doprowadzi do nałożenia na biznes niewspółmiernych kosztów.

Konsekwentnie stoję na stanowisku, że takie zrównoważone podejście jest możliwe. Prace, w których uczestniczę wymagają dogłębnej i rzeczowej dyskusji i dialogu wszystkich stron. W Polsce taki dialog na szczęście się już od dawna toczy dzięki rzeczowemu podejściu zaangażowanych stron. Wówczas okazuje się, że diabeł nie jest taki straszny jak go malują, a stanowiska te niekoniecznie muszą być zawsze rozbieżne. Nieszczęściem byłoby zdominowanie tej ważnej debaty przez politycznych oportunistów. A pokusa będzie wielka, bo wszystko wskazuje na to, że prace nad projektem znajdą się w fazie finalnej tuż przez wyborami europejskimi w 2014 roku.

CV

Rafał Trzaskowski jest europosłem z Platformy Obywatelskiej

Opinie Prawne
Marek Isański: Można przyspieszyć orzekanie NSA w sprawach podatkowych zwykłych obywateli
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Maciej Gawroński: Za 30 mln zł rocznie Komisja będzie nakładać makijaż sztucznej inteligencji
Opinie Prawne
Wojciech Bochenek: Sankcja kredytu darmowego to kolejny koszmar sektora bankowego?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Sędziowie 13 grudnia, krótka refleksja
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Zero sukcesów Adama Bodnara"