Żurek: Sądy muszą wymierzać sprawiedliwość

Sądy muszą wymierzać sprawiedliwość, a nie orzekać zgodnie z oczekiwaniami niektórych mediów – pisze prawnik

Aktualizacja: 09.06.2013 09:32 Publikacja: 03.06.2013 20:10

Waldemar Żurek

Waldemar Żurek

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz Rafał Guz

Red

Przyznam się, że jestem w kropce. Przeczytałem artykuł Marka Domagalskiego pod tytułem „Republika sędziów” i zmroziło mnie. Znam Pana Redaktora nie od dzisiaj i zawsze ceniłem jego teksty oraz pasję dziennikarską, nawet gdy diagnozy były nazbyt emocjonalne. Tym razem jednak głęboko nie zgadzam się z jego tezami. Spór oczywiście dotyczy sprawy wyroku Sądu Apelacyjnego w Warszawie, który uniewinnił Panią Sawicką, czym wywołał medialną burzę. Zanim podejmę polemikę, warto te kontrowersyjne tezy przypomnieć. Pan Redaktor wskazuje:

– „nie chciałbym, aby sędziowie zastępowali parlament, stanowili prawo, a zbyt często takie polityczne inklinacje można u nich dostrzec”.

– „poprawny wyrok jest zwykle tak klarowny dla ogółu (publiczności) i oczywisty jak to, że dwa razy dwa równa się cztery. Spotykamy wprawdzie ludzi, którzy w to wątpią, poszukują innej logiki, ale ci nie powinni być sędziami”. „Z takiej perspektywy sędzia w zasadzie nie ma władzy (jest ustami ustawy, sprawiedliwości), sędzia odkrywa narzucający się niemal naturalnie wyrok”.

Pan redaktor daje tu jeszcze banalny przykład: „zamówiłeś np. 1000 sztuk cegły po 1 zł za sztukę, odebrałeś, to płać 1000 zł plus ewentualnie odsetki za opóźnienie. Tak samo jest z łapówką”. Innych tez nie przytoczę, bo te powyżej są wystarczająco dosadne i kontrowersyjne.

System wiąże sędziego

Gdyby w sądach były tylko sprawy w typie „o tysiąc cegieł”, to postulowałbym zastąpienie sędziów automatami do wydawania wyroków. Pan Redaktor zna przecież sale sądowe od kuchni, więc chyba rozumie, jak drażni tak wybitnie nieadekwatny przykład. Chyba niestety nie chce zrozumieć różnicy pomiędzy procesami banalnymi a wyjątkowo skomplikowanymi, w których sedno nie dotyczy zapłaty za towar, ale fundamentów państwa prawa, które sąd musi realizować.

Po pierwsze, ta sprawa pokazuje dobitnie, jak trudna jest praca sędziego, i co to jest wymierzanie sprawiedliwości. Po drugie, nie mamy jeszcze uzasadnienia pisemnego, które szczegółowo nam wyjaśni motywy, którymi kierował się sąd. Po trzecie – ani ja, ani dziennikarze, nie mieli dostępu do akt sprawy, w tym zapewne niejawnych akt operacyjnych, które znają tylko sąd, oskarżyciel i obrońca. Wreszcie są już zapowiadane zachęty do wywiedzenia kasacji, więc musimy trochę poczekać na ostateczny finał tego procesu.

Zanim to nastąpi, odsyłam Pana Redaktora do artykułu, który ukazał się w „Rzeczpospolitej” autorstwa adwokata Jacka Kędzierskiego, który opisuje dokładnie zasadę „owoców z zatrutego drzewa”, który wyraźnie wskazuje, jak należy traktować w polskim procesie karnym nielegalnie zebrane dowody, i precyzyjnie mówi o przesłankach, kiedy dowody są nielegalne. Nie warto powtarzać tych tez. Polecam Panu Redaktorowi także artykuł Bogdana Wróblewskiego w konkurencyjnej „Gazecie Wyborczej” z 2 maja 2013 r. Mam nadzieję, że po tej lekturze zmieni Pan zdanie.

Gdyby jednak nie, to odsyłam na końcu do orzecznictwa Sądu Najwyższego, a zwłaszcza do orzeczenia z 30 listopada 2010 r., sygn. III KK 152/10. Mam nadzieję, że zgodzi się Pan Redaktor z tym, że w polskim systemie prawnym stosujemy nie tylko czytelną interpretację samej ustawy, ale korzystamy, zwłaszcza w sprawach wątpliwych, także z bogatego orzecznictwa Sądu Najwyższego, poglądów doktryny, prawa europejskiego czy dorobku sądów unijnych.

Sąd Najwyższy wskazuje w cytowanym orzeczeniu, że: „Niezachowanie określonych w art. 19a ustawy z 6 kwietnia 1990 r. o Policji (DzU z 2007 r. nr 43, poz. 277 ze zm.) ustawowych warunków dopuszczalności przeprowadzenia czynności operacyjno-rozpoznawczych, uniemożliwia w procesie karnym wykorzystanie uzyskanego w ich trakcie materiału dowodowego”. Każda sprawa oczywiście jest inna, ale jedno jest wspólne – reguły należy stosować zgodnie z prawem, które w tego typu sprawach musimy dobrze interpretować z całego systemu, który wiąże sędziego.

Jak interpretować przepisy

Warto w tym miejscu zacytować obszerny fragment uzasadnienia Sądu Najwyższego, który w innej, ale podobnej sprawie wskazuje nam, jak interpretować przepisy. Sąd Najwyższy, mówiąc o kontroli sądowej czynności służb, podnosi:
„Nie ma powodów, aby odmiennie zagadnienie to postrzegać na gruncie art. 19a ustawy o Policji. Wręcz przeciwnie, wspomniany już na wstępie brak sądowej kontroli przed czy w trakcie wykonywania czynności operacyjno-rozpoznawczych przewidzianych w tym przepisie skłania wręcz do rygoryzmu przy ocenie spełnienia przesłanek dających podstawę prawną do ich przeprowadzenia.

W konsekwencji należy uznać, że niezachowanie określonych w art. 19a ustawy o Policji ustawowych warunków dopuszczalności przeprowadzenia czynności operacyjno-rozpoznawczych uniemożliwia wykorzystanie uzyskanego w ich trakcie materiału dowodowego w procesie karnym. Rzeczą oczywistą jest, że oceny zachowania tych warunków dokonywać można wyłącznie na gruncie realiów konkretnej sprawy.

W sprawie niniejszej jednak, jak jednoznacznie wykazano powyżej, naruszenie art. 19a ust. 1 ustawy o Policji jawi się jako oczywiste. Pomijając już nawet wszystkie inne uwarunkowania, można zauważyć, że gdyby nie nieprawdziwe przedstawienie okoliczności faktycznych uzasadniających wydanie zarządzenia o wykonaniu przedmiotowej »prowokacji policyjnej« i uzyskanie na nią zgody, do tych czynności w ogóle dojść by nie mogło, a w rezultacie nie byłoby też żadnego materiału dowodowego.

Zarówno nagranie dźwięku podczas przeprowadzonej 13 czerwca 2005 r. czynności operacyjno-rozpoznawczej, jak i zeznania osób do tej czynności zaangażowanych i przebieg tej czynności opisujące były dowodami »skażonymi« pierwotnie, a nie pośrednio, gdyż sama czynność operacyjna wykonana została wbrew prawu. Stąd też zastosowanie do tych dowodów przez Sądy obu instancji reguły – istotnie polskiej procedurze nieznanej – określanej mianem zakazu spożywania owoców zatrutego drzewa, zasadnym nie było.

O takiej sytuacji można byłoby mówić wówczas, gdyby z dowodu »pierwotnie skażonego« organ procesowy dowiedział się o innym dowodzie obciążającym (np. podczas bezprawnego przeszukania zostałyby ujawnione pamiętniki opisujące przestępczą działalność innej osoby), a wtedy, co do zasady, przeszkód w wykorzystaniu tego ostatniego by nie było, przy czym od razu zastrzec należy, że i takie oceny powinny być dokonywane in concreto.

Fakt, że Kodeks postępowania karnego, ustawa o Policji ani inne ustawy wprost nie przewidują dyskwalifikacji procesowej takich »pierwotnie skażonych« dowodów, jak czyni to np. art. 171 § 7 k.p.k., niczego w omawianym zakresie nie zmienia. Ustawodawca nie zakłada przecież niezgodnego z prawem działania swoich funkcjonariuszy i nie musi na taki wypadek określać skutków takich zachowań w dziedzinie prawa dowodowego, kiedy te można jednoznacznie wyprowadzić z analizy całego systemu prawa kształtującego zasady odpowiedzialności karnej wszystkich obywateli”.

Nie tylko usta

Przedstawione powyżej stanowisko Sądu Najwyższego uwzględnia także orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka odnoszące się do problematyki czynności operacyjnych o charakterze prowokacyjnym. Wprawdzie ETPCz odcina się od oceniania dopuszczalności źródeł czy środków dowodowych w poszczególnych krajach, ale jednak wyroki skazujące oparte w przeważającej mierze na dowodach uzyskanych w wyniku prowokacji policyjnej, kiedy funkcjonariusze, nie mając ku temu podstaw, wykazywali się „nadaktywnością”, uznawane były za naruszające zasady rzetelnego procesu określone w art. 6 ust. 1 Konwencji.

Stanowisko takie zaprezentowane zostało w szczególności w sprawie „Teixeira de Castro przeciwko Portugalii” (ETPCz nr 25829/94, sprawa omówiona m.in. przez C. Kuleszę: Przegląd Policyjny 2008, nr 2, s. 51 in.) czy w szeroko komentowanej sprawie „Ramanauskas przeciwko Litwie” (ETPCz nr 74420/01). Przegląd orzeczeń dotyczących tej problematyki wraz z analizą ich istoty przedstawiony został w opracowaniu „Konwencja o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności, Komentarz”, red. L. Garlicki, Warszawa 2010, s. 340–343 i nie ma potrzeby powtarzania w tym miejscu przytoczonej tam argumentacji”.
Gdy wystawia się sądom tak surowe i niesprawiedliwie oceny, warto znać wskazane powyżej argumenty. I nie chodzi o to, jak ostatecznie zakończy się ta sprawa, ale o ocenę, co sędziemu wolno w procesie, co powinien i dlaczego?

Jeśli Pan Redaktor mówi zatem o „politycznych inklinacjach, jakie można dostrzec u sędziów”, to powinien je wskazać, bo takie gołosłowne twierdzenia są obraźliwe dla sędziów osobiście oraz dla urzędu, który reprezentują. Przypominam Panu Redaktorowi, że nadal w Polsce obowiązuje konstytucyjny trójpodział władzy państwowej, w świetle czego słowa, że: „sędzia w zasadzie nie ma władzy (jest ustami ustawy, sprawiedliwości)”, są po prostu nieporozumieniem.

Oczywiście znane są w historii przypadki stosowania w państwach totalitarnych tzw. skrajnego pozytywizmu prawniczego, gdzie sędziowie byli tylko ustami ustawy, patrz ustami totalitarnego dyktatora. I pamiętamy te przypadki dobrze, gdy za obrazę władzy ludowej szło się na lata do łagru lub za niewłaściwe korzenie rasowe trafiało się do obozu koncentracyjnego. A ci pseudosędziowie po upadku totalitaryzmu tłumaczyli się, że oni tylko stosowali ustawy. Tak, byli rzeczywiście tylko ustami ustaw, chorych ustaw.

Oczywiście przykład jest jaskrawy, bo mamy dzisiaj w Europie inne czasy i demokratyczne rządy oraz całkowicie inne standardy. Ale właśnie dlatego tak mamy, że mamy od lat trójpodział władzy oraz pojęcie praw człowieka i państwa prawa, na straży którego stoją sądy. I muszą wydawać najtrudniejsze nawet wyroki, mając świadomość, że mają wymierzać sprawiedliwość, a nie orzekać zgodnie z oczekiwaniami, między innymi, niektórych mediów.

Przyznam się, że jestem w kropce. Przeczytałem artykuł Marka Domagalskiego pod tytułem „Republika sędziów” i zmroziło mnie. Znam Pana Redaktora nie od dzisiaj i zawsze ceniłem jego teksty oraz pasję dziennikarską, nawet gdy diagnozy były nazbyt emocjonalne. Tym razem jednak głęboko nie zgadzam się z jego tezami. Spór oczywiście dotyczy sprawy wyroku Sądu Apelacyjnego w Warszawie, który uniewinnił Panią Sawicką, czym wywołał medialną burzę. Zanim podejmę polemikę, warto te kontrowersyjne tezy przypomnieć. Pan Redaktor wskazuje:

Pozostało 95% artykułu
Opinie Prawne
Mirosław Wróblewski: Ochrona prywatności i danych osobowych jako prawo człowieka
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Święczkowski nie zmieni TK, ale będzie bardziej subtelny niż Przyłębska
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Biznes umie liczyć, niech liczy na siebie
Opinie Prawne
Michał Romanowski: Opcja zerowa wobec neosędziów to początek końca wartości
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Komisja Wenecka broni sędziów Trybunału Konstytucyjnego