Reklama
Rozwiń
Reklama

Pietryga o Dekrecie Bieruta: Nie ma pieniędzy, nie ma odszkodowań

Redakcja „Rz" dotarła do ciekawego zestawienia ukazującego skalę roszczeń reprywatyzacyjnych w Warszawie. Przygotował je i umieścił na swojej stronie internetowej Urząd Miasta Stołecznego Warszawy.

Publikacja: 20.06.2013 08:44

Pietryga o Dekrecie Bieruta: Nie ma pieniędzy, nie ma odszkodowań

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek

Kilkadziesiąt kartek szczelnie pokrywają zamieszczone alfabetycznie adresy nieruchomości objętych roszczeniami. Tych adresów są tysiące.

Zdumiewa nie tylko treść, ale także sposób, w jaki ten urzędowy przecież dokument został przedstawiony. Nie da się go znaleźć, wchodząc na stronę internetową Urzędu, bez pokonania gąszczu zakładek. Na dokumencie jest również adnotacja, że nie można rozpowszechniać owej listy bez zgody prezydenta Warszawy. Bo przecież po co warszawiacy mają wiedzieć, które nieruchomości – może te, w których mieszkają, albo te, które zamierzają kupić – są obciążone roszczeniami?

Ta krótka historyjka dobrze obrazuje stosunek władz Warszawy do reprywatyzacji. Chodzi o to, aby problem odepchnąć jak najdalej, zyskać na czasie, zapomnieć.

Warszawska reprywatyzacja jest specyficzna i na swój sposób nieprzewidywalna. Po trudnym okresie lat 90., kiedy jeszcze były nadzieje, że umożliwiająca ją ustawa zostanie uchwalona, byli właściciele stopniowo wyzbywali się złudzeń. Upadały kolejne projekty ustaw i nie dotrzymywano obietnic,   a tysiącom osób pozostało jedno: droga sądowa.

Wieloletnie batalie prawne zaczęły się jedna po drugiej kończyć sukcesami, wzmacnianymi coraz bardziej klarowną i przychylną linią orzeczniczą.

Reklama
Reklama

Wydawało się, że miasto stoi już pod ścianą. Szybko jednak okazało się, że wyroki sądowe przestały być wykonywane, gdyż miasto nie ma pieniędzy na odszkodowania. Zamiast jednak  szybko opracować regulacje prawne, które systemowo załatwiłyby problem, wróciło do starej taktyki grania na czas. Taktyki bezmyślnej, bo bardzo kosztownej.

Sądowa reprywatyzacja z odszkodowaniami i odsetkami za zwłokę będzie bowiem kosztowała podatników znacznie więcej, niż gdyby ją przeprowadzić w racjonalny i systemowy sposób. Koszty są szacowane na miliardy złotych.

Kilkadziesiąt kartek szczelnie pokrywają zamieszczone alfabetycznie adresy nieruchomości objętych roszczeniami. Tych adresów są tysiące.

Zdumiewa nie tylko treść, ale także sposób, w jaki ten urzędowy przecież dokument został przedstawiony. Nie da się go znaleźć, wchodząc na stronę internetową Urzędu, bez pokonania gąszczu zakładek. Na dokumencie jest również adnotacja, że nie można rozpowszechniać owej listy bez zgody prezydenta Warszawy. Bo przecież po co warszawiacy mają wiedzieć, które nieruchomości – może te, w których mieszkają, albo te, które zamierzają kupić – są obciążone roszczeniami?

Reklama
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Walka idzie o awanse sędziów
Materiał Promocyjny
Czy polskie banki zbudują wspólne AI? Eksperci widzą potencjał, ale też bariery
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Czy prezydent zawetuje ustawę o KRS? Niekoniecznie
Opinie Prawne
Patrycja Pobideł, Mariusz Ulman: Czas na „plan S”, czyli zróbmy to sami
Opinie Prawne
Sławomir Wikariak: Najmniej sensowna praca świata
Materiał Promocyjny
Urząd Patentowy teraz bardziej internetowy
Opinie Prawne
Radzikowski: Kiedy fiskalizm udaje profilaktykę, czyli przypadek opłaty cukrowej
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama