Organizacje te traktowały Polaków jako ludność obcą na tym terytorium, jako kolonizatorów, podobnie jak rdzenna ludność afrykańska traktowała w latach 50-tych i 60-tych europejczyków. Stanowisko to utrwalane było w świadomości Ukraińców jeszcze w latach 30-tych XXw. co sygnalizował i przed czym ostrzegał prof. Marian Zdziechowski. Komu zależy na poznaniu przyczyn wypadków wołyńskich 1943 roku temu polecam lekturę szkiców historyczno-politycznych zawartych w książce  „Widma przyszłości". W rozprawie „Pierwiastek zachowawczy w idei ukraińskiej" Zdziechowski przytoczył charakterystykę ukraińskiego nacjonalizmu dokonaną przez Wacława Lipińskiego, z której wynika, że „dla Ukraińców-nacjonalistów naród to ludzie jednej mowy, wiary i plemienia; w chaosie panującym w nacjonalistycznych mózgach Ukraińcem jest tylko ten, kto mówi po ukraińsku i nienawidzi wszystkich nie-Ukraińców". Jeżeli taka „doktryna nacjonalistyczna" dotarła pod wołyńskie strzechy, do prawosławnych Ukraińców, „chliborobiw" , w 90% analfabetów, na skutki nie trzeba było czekać.

Skutki te, we wspomnianych filmach, przedstawiają zdjęcia śmiertelnych ofiar zajść wołyńskich, mogiły w szczerym polu i wydobyte z tych  pól po półwieczu wiele dziesiątek ludzkich szczątek. Obrazy te wskazują na jedno - w 1943r. na Wołyniu doszło do ludobójstwa. Czym jest ludobójstwo? Są to działania podejmowane podczas działań wojennych, zmierzające do systematycznego i umyślnego zniszczenia w całości lub części grup etnicznych, rasowych i wyznaniowych  ludności cywilnej. Tak je zdefiniował R. Lemkin w 1944r. De lege lata „ludobójstwo" definiuje art. 118 § 1 k.k. z którego wynika, że zbrodnią tą jest dopuszczanie się zabójstwa lub zadawania ciężkich uszkodzeń ciała dokonywane w celu wyniszczenia w całości albo w części grupy narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, wyznaniowej, czy też o określonym światopoglądzie. Definicja kodeksowa zbieżna jest z definicją zawartą w ONZ-owskiej konwencji z 9 XII 1948r.

Działania podjęte przez ukraińskie bandy wyczerpywały znamiona ludobójstwa. Podstawą ich działań był rozkaz OUN, wg. którego  należało likwidować ślady polskości przez a) zniszczenie wszystkich ścian kościołów i innych polskich budynków kultowych, b) zniszczenie drzew przy zabudowaniach tak, aby nie pozostały nawet ślady, że tam kiedykolwiek ktoś żył, (z wyjątkiem drzew owocowych przy drogach, c) zniszczenie wszystkich polskich chat, w których poprzednio mieszkali Polacy. Jest rzeczą zrozumiałą, że dokonanie tego było możliwe dopiero po wymordowaniu ludności polskiej.

Obserwując debatę sejmową nad treścią uchwały mającej uczcić ofiary tragedii wołyńskiej, jako karnista nie mogę oprzeć się wrażeniu, że żałosna kłótnia, którą przy tej okazji rozpętano jest bezprzedmiotowa. Odniosłem wrażenie, że biorącym w niej udział chodziło jedynie o krzyknięcie głośniej niż przeciwnik polityczny, że jest największym patriotą w Polsce. Nie ma bowiem najmniejszej różnicy po między sformułowaniami „czystka etniczna o znamionach ludobójstwa",  a sformułowaniem „ludobójstwo". Każdy czyn wyczerpujący w jeden z kilku możliwych sposobów znamiona ludobójstwa, jest ludobójstwem. Pierwsze jest jedynie próbą rozwinięcia, skonkretyzowania drugiego, wskazania na czym to ludobójstwo konkretnie polegało. Próbę tę oceniam jako niezbyt udaną, jako że pomija rzeczywiste tło czystek, które było i narodowe i religijne jednocześnie...  Jedyne zastrzeżenie, jakie mam do podjętej przez sejm uchwały jest takie, że nie były to działania skierowane przeciwko „grupie etnicznej" ale przeciwko narodowi polskiemu oraz wiernym Kościoła katolickiego. Polaków i katolików tam mieszkających nie można bowiem traktować jako grupy etnicznej ale jako naród. Gdyby zatem w uchwale sejmowej znalazło się określenie „czystka narodowo-religijna o znamionach ludobójstwa", nie miałbym do jej treści najmniejszych zastrzeżeń.