W każdej chwili rząd może przygotować pilny projekt ustawy i w ciągu nawet kilkunastu dni zaskoczyć firmy i pracowników na przykład wyższymi składkami do ZUS. Sędziowie dali rządzącym zielone światło dla fiskalnej ofensywy. Hulaj dusza, paragrafu nie ma.
To o tyle dyskusyjne, że konstytucja stanowi wyraźnie: rząd może uznać uchwalony przez siebie projekt ustawy za pilny, z wyjątkiem m.in. ustaw podatkowych regulujących ustrój i właściwość władz publicznych czy kodeksów. Twórcy ustawy zasadniczej, nie bez racji, uznali, że w sprawach kardynalnej wagi trzeba chronić obywateli i przedsiębiorców przed skutkami legislacyjnego pośpiechu, często podyktowanego bardziej partykularnymi interesami niż dobrem ogółu. Chodzi o refleksję oraz szacunek dla ludzi, by mieli czas na przygotowanie się do zmian.
Tym razem rzecz dotyczyła składki rentowej. Przypomnijmy: rząd podniósł ją od lutego ubiegłego roku w ekspresowym tempie. Ustawa została uchwalona – po wygłoszonym w listopadzie 2011 r. exposé premiera Donalda Tuska – pod koniec grudnia 2011 r. Od lutego 2012 r. obowiązywała już wyższa danina, którą firmy muszą płacić do ZUS. Posłowie, którzy zaskarżyli ten pośpiech do TK, wskazywali, że łamie on po pierwsze, wpisaną wprost do konstytucji, przywołaną wyżej zasadę o prawie do „pilnych ustaw”, a po drugie, zaufanie obywateli do państwa. Co ciekawe, w pierwszej sprawie rację przyznał im prokurator generalny. Mimo tego sędziowie TK uznali – choć przy dwóch głosach odrębnych – że rząd miał prawo do tak ekspresowych zmian.
Trybunał Konstytucyjny to bez wątpienia, obok mediów, jedna z instytucji, której obawiają się rządzący. Nieraz można w kuluarowych rozmowach od polityków planujących jakieś zmiany usłyszeć „ale to może być niekonstytucyjne”, „co będzie, jak później ustawa padnie w Trybunale”. Działa to prewencyjnie na często szalone pomysły. Wydaje się, że wczorajsze orzeczenie to kolejne osłabienie tej prewencji. Sędziowie TK nie powinni, jako strażnicy konstytucji, dawać politykom coraz większej swobody w dowolnym kształtowaniu naszej rzeczywistości.