Zbliżający się czas wyborów do władz warszawskiej Okręgowej Rady Adwokackiej powoduje, że kandydaci poruszają w swoich programach propozycje zmian w funkcjonowaniu adwokatury. Nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że dotychczasowe dyskusje, o tym jak powinna zmienić się adwokatura, są „obok" sedna problemu.
W moim odczuciu problem tkwi w tym, że adwokatura, jak nigdy przedtem, jest wystawiona na realną presję rynku, a adwokaci muszą odnaleźć się na rynku, który nigdy wcześniej nie był tak konkurencyjny i tak wymagający. Jest to zresztą zgodne z ogólną prawidłowością branży prawniczej – prawnicy nie przywykli bowiem do myśli, że ich praca jest przede wszystkim biznesem – usługą, która musi znaleźć nabywców. Jednakże, jakkolwiek chcielibyśmy o tym myśleć, to jednak usługi prawnicze były, są i będą usługami – specyficznymi, ale jednak usługami podlegającymi prawom rynku.
Ostatnie lata przyniosły wiele zmian, jeśli chodzi o rynek prawniczy. Patrząc na zmiany następujące na rynkach Europy Zachodniej, trzeba oswoić się z myślą, że będzie ich jeszcze więcej, a presja rynkowa na prawników będzie się zwiększać. Wystarczy spojrzeć na rynek brytyjski, gdzie tzw. alternatywne struktury biznesowe (finansowane i kierowane przez nieprawników) gwałtownie odbierają rynek małym i średnim kancelariom.
Wszystko to skłania do przemyśleń, czy czasem nie jest to moment na nową wizję funkcjonowania adwokatury – taką, gdzie kwestie biznesowe powinny się stać jednym z priorytetów. W przeciwnym wypadku może zmaterializować się scenariusz, w którym adwokaci stracą pozycję rynkową i w praktyce utracą status wolnego zawodu.
Biznesowy priorytet w funkcjonowaniu adwokatury pozwoliłby na podjęcie szeregu działań, które mogłyby pomóc zwalczyć realne codzienne problemy adwokatury. Przykładowo dobrym rozwiązaniem byłoby wynajęcie agencji PR, która „powalczyłaby" w mediach o dobry wizerunek adwokatów jako grupy zawodowej i prawdziwy obraz takich zjawisk jak nieprofesjonalne działania tzw. doradców prawnych lub brak nawyku korzystania z doradztwa. Nie możemy być ślepi na siłę PR, skoro nawet zmiany legislacyjne w naszym kraju zależą czasami od tzw. klimatu medialnego.