Góral: Ministrowi Sprawiedliwości pod rozwagę

Każdy tydzień przynosi wiadomość o nowych pomysłach Ministerstwa Sprawiedliwości: o wydatkowaniu 200 milionów na udzielanie porad przedsądowych, o powrocie do idei asesora, o potrzebie administracyjnej kontroli Sądów. To dobrze, że Minister nie próżnuje. Szkoda, że nie dopuszcza innych rozwiązań niż własne - pisze Edwin Góral.

Publikacja: 22.11.2013 19:45

Edwin Góral, radca prawny

Edwin Góral, radca prawny

Foto: Fotorzepa

Red

Warto się zastanowić czy można spożytkować 200 milionów inaczej niż na wynagrodzenia dla rzeczników powiatowych ochrony konsumentów mających radzić ubogim obywatelom o tym jak mają rozwiązywać swoje sprawy. To kwota ogromna z którą można rozmaicie wydać - proponuję w pierwszej kolejności rozważyć co można zrobić w 3 ważnych sferach. Samoświadomości obywateli - chodzi o zrozumienie ich sytuacji prawnej i możliwości jakie niesie współczesne ustawodawstwo - w ostateczności władza sądownicza.

Druga kwestia chodzi o samokształcenie myślę tu o zupełnie nowej formule "asesury" tym znamiennej, że oprócz "przygotowywania" nowych kadr sędziowskich przyszli sędziowie, a przynajmniej istotna ich część praktycznie wykonywali by zadania państwa - zastrzeżone do tej pory dla sądów w dosłownym tego słowa znaczeniu. Równocześnie odmieniali by spojrzenie na rolę państwa w kwestii rozwiązywania konfliktów oraz ochrony własności, a wreszcie upowszechniali by przekonanie, iż "uspołecznienie" sądownictwa - wyprowadzenie części spraw po za Sądy Powszechne poddanie ich pod osąd sądów obywatelskich ma oczywisty sens. Odpowiada potrzebom coraz bardziej wyedukowanego i świadomego swoich praw społeczeństwa.

Trzecia kwestia - samokontrola sądów. Rozumie pod tym pojęciem trzy elementy: sprawozdawczość - to jest systematyczne, rzetelne i przemyślane informowanie społeczeństwa o dokonaniach konkretnych sędziów. Po prostu o tym ile który z nich ma wytyków, uchyłek, czy też innych "wypadków przy pracy". Czy są jakieś przeszkody aby taką "statystykę" powiesić na tablicy w holu Sądu. W końcu chodzi o wykonywanie zadań państwa, które powinny być przedmiotem dumy każdego z sędziów, a nie wiedzą tajemną. Drugi punkt to jest statystyka sądowa dzisiaj w formie absolutnie zafałszowanej. Co to znaczy, że 1 na 10 spraw trwa dłużej niż rok. Prowadzę setki spraw i żadna nie trwa krócej. Co to za statystyka która do jednego wora wkłada czynności para sądowe - pozwy elektroniczne, czy inne rutynowe zadania wykonywane przez sekretarkę. A jedynie dla dodania powagi "ostemplowane". Tylko nieliczni zdają sobie sprawę, że cały ustrój i obrót wieczysto-księgowy odbywa się na "zasadach" obowiązujących w zwykłych Sądach Powszechnych. Nie ma z tym nic wspólnego. Statystyka dotyczy również tak zwanych zwrotów. Zwracam uwagę że przepisy - skrajnie rygorystyczne w świetle których Sąd zwraca pismo sądowe - nie uzupełnione w ciągu 7 dni mają wybitnie szkodliwy charakter. A to dlatego, że wykluczają racjonalne "współdziałanie" powoda z przewodniczącym. Powiem, iż prawie każda moja sprawa jest "zwracana" niekiedy kilkakrotnie. A dzieję się tak dlatego, ponieważ, aby dać wyjaśnienia i PRZEDSTAWIĆ DOWODY potrzebny jest kwit dokumentujący interes prawny wytworzony przez Sąd oraz... czas. Niekiedy nawet kilka miesięcy. Tyle trwa ustalanie miejsc zamieszkania, zdobycie wypisu z rejestru gruntów, czy sporządzenie mapy do celów prawnych. Statystyka jest fałszywa, szkodliwa i anty obywatelska. Samoselekcja to ostatni podpunkt w tym fragmencie rozważań. Niestety nie działa żaden mechanizm nakierowany na "opróżnianie" urzędu przez tych sędziów, którzy mają doskonałe kompetencje... do innych ról notariusza, adwokata, nauczyciela, czy też gospodyni domowej. Dramat w dzisiejszych sądach polega na tym, ze na moich sprawach "eksperymentują" sędziowie. Uczą się abecadła. Wysyłam im orzeczenia, artykuły oraz daję bardzo rzetelne wyjaśnienia. Niestety nie zawsze pomaga. Już nabrałem doświadczenia i odróżniam sędziowskie postawy i wiem który z sędziów "wyczekuje". Na co? Na to aby "wysądzić" trzy lata i się wpisać na listę zawodowych pełnomocników, albo pomagać żonie - notariuszowi. Pomysłowość tych sędziów nie zna granic.

To właśnie samokontrola powinna prowadzić do samoselekcji a więc naturalnej płynności kadr. Samokontrola a nie życzliwe głosy koleżanek w Zgromadzenia Sądu powinny decydować o awansach. Niestety nie dzieje się dobrze w tych sferach.

Do czego zmierzam. Tak naprawdę ministerialna kontrola jest niezwykle wygodna i leży sędziowskim elitom. Czy mówiąc wprost całej sędziowskiej klasie. Minister chętnie się podstawia jako tyran i uzurpator. Z drugiej zaś strony prowadzi kontrolę w sposób wyjątkowo nieprzemyślany. Niemądry. Z resztą to sędziowie sędziom zgotowali ten los. Przecież niema żadnego Ministerstwa Sprawiedliwości a jedynie "skupisko" 150 sędziów, a reszta to asystentki i kierowcy. Ale to już odrębna kwestia.

Opinie Prawne
Mirosław Wróblewski: Ochrona prywatności i danych osobowych jako prawo człowieka
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Święczkowski nie zmieni TK, ale będzie bardziej subtelny niż Przyłębska
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Biznes umie liczyć, niech liczy na siebie
Opinie Prawne
Michał Romanowski: Opcja zerowa wobec neosędziów to początek końca wartości
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Komisja Wenecka broni sędziów Trybunału Konstytucyjnego