Czarne chmury nad szkołą

Koniec Szkoły Sądownictwa i Prokuratury byłby antyreformą, groźną dla przyszłości sądownictwa ?w Polsce – pisze profesor Fryderyk Zoll.

Publikacja: 26.01.2014 10:51

Red

1. Sukces szkoły i co z niego wynika

W tym roku pierwsi absolwenci Szkoły Sądownictwa i Prokuratury złożyli egzaminy. Wyników oczekiwałem z niepokojem. Gdy szkoła powstawała, zostałem powołany jako kierownik zespołu złożonego z sędziów i prokuratorów do opracowania programu kształcenia. Miał przede wszystkim nauczyć kandydatów na sędziów i prokuratorów umiejętności wykonywania zawodu. W myśl tego programu najważniejsze było nie tyle opanowanie znajomości kolejnych obszarów prawa, ile nabycie umiejętności odpowiedniego rozstrzygania spraw i poruszania się w zmieniającej się rzeczywistości prawnej i społecznej.

Cały program kształcenia opierał się na zasadzie, że najważniejsze jest dogłębne poznanie metody: „jak", a nie wyuczenie się setek artykułów i paragrafów. Aplikanci w szkole mieli już za sobą długie studia prawnicze i z założenia kształcenie nie miało na celu powtórzenia uniwersyteckiego programu, ale służyć miało „staniu się" prawnikiem: sędzią lub prokuratorem. Tymczasem egzamin z istoty sprawdza często w większym stopniu wiedzę niż umiejętności. Bałem się zatem, że świetnie przygotowani do wykonywania zawodu aplikanci mogą nie poradzić sobie w odpowiednio zadowalającym stopniu z tą weryfikacją. Obawa okazała się zupełnie nieuzasadniona. Egzamin sędziowski i prokuratorski wypadł znakomicie. Na dodatek drużyna szkoły wygrała międzynarodowy konkurs „Themis", zbierając powszechnie pochwały za świetne przygotowanie do zawodu sędziowskiego, w tym za umiejętność szybkiego identyfikowania problemów prawniczych.

To świetne złożenie egzaminów nie było jednak przypadkiem. Zadziałały wszystkie mechanizmy selekcji (w ramach aplikacji ogólnej) oraz atmosfera pracy i samodoskonalenia się. Zaczął działać mechanizm przygotowania prawniczej elity. Na razie jednak nie jest możliwe sformułowanie jakichkolwiek wniosków, czy zakładane mechanizmy szkoły zadziałały w odpowiedni sposób – na to jest zwyczajnie za wcześnie. Za wcześnie  jest też, aby podejmować jakiekolwiek ruchy zmieniające radykalnie funkcjonowanie szkoły.

W szkole szybko zaczął działać mechanizm przygotowywania prawniczej elity

Na razie można sformułować pozytywną prognozę, popartą znakomitym wynikiem zewnętrznego egzaminu. Dopiero wtedy jednak, gdy absolwenci szkoły zaczną wykonywać zawód sędziów i prokuratorów, będzie możliwe sformułowanie dalej idących wniosków. I wtedy w normalnych warunkach należałoby podjąć dyskusję nad ewentualną reformą.

Na razie można by zatem uczcić pierwszy sukces szkoły. Zamiast jednak przygotowań do uroczystości w powietrzu zawisł zamiar zmiany koncepcji szkoły – zmiany, która praktycznie będzie oznaczała jej unicestwienie. Postuluje je Krajowa Rada Sądownictwa (o czym donosiła „Rzeczpospolita"), a w Ministerstwie Sprawiedliwości trwają prace nad zmianami.

To unicestwienie będzie jednak oznaczało bezsensowne zmarnowanie środków włożonych w zbudowanie szkoły – będzie to także zmarnowanie szansy na zbudowanie kadry dla przyszłego sprawnego polskiego sądownictwa i prokuratury.

2. Dlaczego stworzenie szkoły oznaczało rewolucję?

Wprowadzenie szkoły stanowiło reakcję na wadliwy system kształcenia aplikantów, który do tej pory istniał w Polsce. Aplikacja była zdecentralizowana i prowadzona w wielu lokalnych okręgach. Jakość kształcenia zależała wyłącznie od indywidualnych cech prowadzącego zajęcia. Nie istniały żadne ogólne wspólne dla całej aplikacji metodyczne założenia kształcenia. Lokalność aplikacji oznaczała także konserwowanie wszelkich lokalnych przyzwyczajeń. W Polsce ogólna mobilność prawników jest bardzo niska. Wielu studiowało w danym miejscu, w tym miejscu robiło także aplikację i tam także wykonywało zawód. Tworzyły się w ten sposób swoiste kominy – prawo pozornie jednolitego państwa rozwijało się osobno w swoich miejscowych praktykach. Do tego nie było porównania z innymi ośrodkami, nie istniały więc żadne impulsy innowacyjne.

W początkach istnienia krakowskiej szkoły prowadzący w niej zajęcia sędziowie i prokuratorzy musieli żmudnie ustalać wspólne standardy sprawdzania kolokwiów – przyniesione regionalne różnice były znaczne. Jedna centralna szkoła stanowiła gwarancję ujednolicania praktyki sądowniczej i stosowania prawa – jedną z istotnych wartości państwa z jednym systemem prawa.

W szkole i tak nie udało się zaszczepić idei centralizacji kształcenia do końca. Aplikanci odbywają swoje praktyki w pobliżu miejsca zamieszkania. Ten motywowany ekonomicznymi względami wyjątek zakłóca zasadnicze założenie poznania różnych praktyk i funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości w Polsce. Także tutaj jednak program przewiduje wspólne zajęcia po powrocie z praktyk, których celem jest wymiana doświadczeń przez aplikantów, zdobytych w różnych miejscach w Polsce.

Ta centralizacja systemu kształcenia stanowi warunek wstępny sukcesu zreformowania sądownictwa. Młodzi sędziowie będą obejmować swoje stanowiska wykształceni w sposób praktyczny, jednak z zachowaniem pewnego dystansu do systemu. Szkoła przygotowuje aplikantów w sposób  bardzo praktyczny, ale też modelowy, tzn. nieskażony wszystkimi złymi praktykami. Zadaniem szkoły było nie tylko wykształcenie sędziów i prokuratorów, ale także przygotowanie nowej generacji, zdolnej podołać zadaniu wprowadzenia sądownictwa w czas nowych wyzwań. Centralizacja stanowi podstawę synergii różnych doświadczeń, ale także podstawę ujednolicenia przyszłej praktyki sądowej. W Polsce uczelnie wyższe przygotowują na bardzo różnym poziomie i w bardzo zróżnicowany sposób. Można by na ten element rzeczywistości przymknąć oczy, jednak przygotowanie systemu kształcenia sędziów nie odbywa się w próżni, ale musi uwzględniać wszystkie składniki systemu. Dlatego jednym z niezwykle ważnych zadań aplikacji ogólnej (której zniesienie też się zamierza) było zniwelowanie różnic między absolwentami różnych uczelni. To założenie zresztą sprawdziło się – statystyki pokazują, że istniejące na początku różnice są w ciągu roku aplikacji ogólnej niwelowane.

Charakterystyczny głos został sformułowany ostatnio w „Palestrze" nr 11-12/2013 (M. Olężałek). Autor obawia się, że w szkole aplikanci uczeni są wzorów, które w lokalnych sądach się nie przyjmą i będzie to prowadzić do uchylania orzeczeń. Argument przytoczony przez autora dowodzi czegoś zupełnie innego – wskazuje na pilną potrzebę ujednolicenia praktyki sądowej, dla której między innymi jest niezbędne ujednolicenie kształcenia.

3. Ciągle ta sama krytyka

Powstanie szkoły było wielkim sukcesem środowiska sędziów i prokuratorów. Stanowiło   bowiem dowód, że są to profesje zdolne do wewnętrznego przekształcenia się. Okazuje się jednak, że istniejący od samego początku opór części tego środowiska jest bardzo silny, bo oto  szkoła ugodziła w wiele lokalnych interesów. Szkolenia prowadzone lokalnie stanowiły źródło dodatkowego zarobku, a odbywały się głównie pod lokalną kontrolą. Z powstaniem szkoły skończyły się te możliwości prostego dorabiania. Na centralnym szczeblu szkoły wykładowcami stawały się osoby, które przeszły przez surowe sito oceny. Rezygnowano także szybko z pomocy tych wykładowców, którzy nie podołali rygorom przygotowania i prowadzenia zajęć. Tego aspektu nie da się pominąć w dyskusji o kształcie szkoły.

Krytyka umiejscowienia w Krakowie szkoły i centralizacji nauczania głośna była od samego początku. Od samego początku starano się także reformę tę zablokować. Przytaczane teraz argumenty nie są nowe i nie opierają się na doświadczeniach wyniesionych z czasu funkcjonowania szkoły. Jej stworzenie wywołało opór lokalnych środowisk niedostrzegających, że konieczna jest dekoncentracja centralnych instytucji państwowych.

Krytyka ta ma także jednak swoje źródło w rzeczywistym problemie sądownictwa. Ustawodawca, przewidując aplikację ogólną i aplikacje specjalistyczne, miał nadzieję, że osoby, które po aplikacji ogólnej nie zakwalifikują się do aplikacji specjalistycznych, będą ubiegały się o sądowe asystentury. Tak się nie stało. Osoby, które ukończyły aplikację ogólną, są często zbyt dobrze wykształcone i ich aspiracje sięgają dalej. Dlatego reforma kształcenia w rzeczywistości ma nie tyle służyć dalszemu ulepszaniu poziomu, ile dostarczyć nowych asystentów („etatowych aplikantów") do lokalnych sądów. Byliby oni tam kształceni, przy wsparciu lokalnego środka zdecentralizowanej szkoły. Oznaczałoby to, że jakość sędziowskiej edukacji zostałaby poświęcona na rzecz dostarczenia do sądów brakujących rąk do pomocy. Tylko ceną byłoby zaniechanie kształcenia takiej osoby według ujednoliconego modelu. Aplikacja zmieniłaby się w zwyczajne „learning by doing" – rodzaj czeladnictwa, zamiast wypracowanego i na razie funkcjonującego z wielkim (choć jeszcze prowizorycznym) sukcesem systemu kształcenia.

Kwestia asystentury w sądach wymaga gruntownego przemyślenia. Na razie zawód ten, także z powodów finansowych, nie jest ukształtowany zbyt atrakcyjnie. Trzeba pamiętać przy tym, że całe polskie sądownictwo zatrudnia proporcjonalnie znacznie więcej sędziów niż kraje zachodniej Europy (także więcej niż w systemie niemieckim, który wpłynął bardzo istotnie na kształt polskiego sądownictwa). W konstrukcji polskiego procesu cywilnego tkwi błąd, dlatego potrzeby kadrowe tak skonstruowanego modelu nigdy nie będą zaspokojone. Byłoby jednak niezwykłym błędem, aby reakcją na taki stan rzeczy, na niedopracowaną do końca pozycję asystentów sądowych, było rozbicie systemu kształcenia sędziów i prokuratorów (wzorowanego przede wszystkim na Francji), który zaczął się znakomicie rozwijać i w przyszłości (już niedalekiej) dostarczyłby do sądów i prokuratur znakomicie przygotowanych absolwentów.

4. Szkoła sprawą państwa

Szkoła Sądownictwa ?i Prokuratury nie została stworzona po to, aby zapewnić źródło taniej siły roboczej mającej pomagać urzędującym już sędziom. To program dla najlepszych – wyselekcjonowanych egzaminem wstępnym, ale przede wszystkim bardzo wymagającą aplikacją ogólną. Taka szkoła wymaga przede wszystkim czasu. Nie jest możliwe, żeby stworzony dopiero model, który zaczął dobrze funkcjonować, w który włożono znaczące środki, burzyć bez zebrania odpowiednich danych, bez uzyskania wystarczającego doświadczenia, aby podważyć założenia szkoły. Szkoła jest instytucją, która ma stanowić jeden z istotnych elementów wzmacniania państwa przez poprawę funkcjonowania jego wymiaru sprawiedliwości. Dokonanie jej przebudowy (zepsucia) dlatego, że zawód asystenta nie został w odpowiedni sposób ukształtowany, budzi sprzeciw. Szkoła Sądownictwa i Prokuratury jest stworzoną z wielkim trudem instytucją, która podobnie jak jej francuski odpowiednik może istnieć przez lata.

Lekkomyślne zburzenie tego projektu będzie miało negatywne konsekwencje dla funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości i bardzo ograniczy szanse na przyszłą reformę systemu sądownictwa.

Autor jest profesorem w Katedrze Prawa Cywilnego na Uniwersytecie Jagiellońskim, wykładowcą na Uniwersytecie w Osnabrück

1. Sukces szkoły i co z niego wynika

W tym roku pierwsi absolwenci Szkoły Sądownictwa i Prokuratury złożyli egzaminy. Wyników oczekiwałem z niepokojem. Gdy szkoła powstawała, zostałem powołany jako kierownik zespołu złożonego z sędziów i prokuratorów do opracowania programu kształcenia. Miał przede wszystkim nauczyć kandydatów na sędziów i prokuratorów umiejętności wykonywania zawodu. W myśl tego programu najważniejsze było nie tyle opanowanie znajomości kolejnych obszarów prawa, ile nabycie umiejętności odpowiedniego rozstrzygania spraw i poruszania się w zmieniającej się rzeczywistości prawnej i społecznej.

Pozostało 94% artykułu
Opinie Prawne
Maciej Gawroński: Za 30 mln zł rocznie Komisja będzie nakładać makijaż sztucznej inteligencji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Wojciech Bochenek: Sankcja kredytu darmowego to kolejny koszmar sektora bankowego?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Sędziowie 13 grudnia, krótka refleksja
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Zero sukcesów Adama Bodnara"
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Aktywni w pracy, zapominalscy w sprawach ZUS"