Reklama

Ryby, żaby i raki...

Nie od dziś dobre chęci w połączeniu z pospolitą głupotą dają mieszankę wybuchową. Doświadczamy tego również w legislacji.

Publikacja: 02.04.2014 02:00

Ryby, żaby i raki...

Ostatnio przeczytałem informację o  wykonywaniu ustawy o języku migowym w Polsce. Idea obowiązującego od dwóch lat aktu prawnego wydawała się prosta: zapewnić niepełnosprawnym w mowie i słuchu swobodny dostęp do państwowych urzędów i instytucji. Bo  samodzielne  załatwienie jakiejś sprawy administracyjnej było dla nich niemożliwe. Miało to zmienić pojawienie się w urzędach ludzi znających język migowy.

Na całą operację zarezerwowano w budżecie milionowe kwoty, nie było więc żadnych przeszkód, aby ją przeprowadzić zgodnie z intencjami.

Wyszło jak zwykle – miliony zostały wydane, a niepełnosprawni wciąż mają problemy z komunikacją w urzędzie. Przyjęto bowiem, że partnerem dla osoby niepełnosprawnej ma być ten sam urzędnik, który obsługuje sprawne osoby.

Mimo że organizacje osób niepełnosprawnych od początku miały wątpliwości, czy to dobry pomysł, urzędnicy brnęli w to dalej. Zorganizowano zakrojone na szeroką skalę  szkolenia i uczono na nich języka migowego na poziomie podstawowym. ?Wszyscy, którzy przeszli kurs, otrzymali specjalne dodatki do wynagrodzeń.

W ten sposób wypełniono ustawowy obowiązek i wszyscy wydawali się  zadowoleni. ?Wszyscy z wyjątkiem   zainteresowanych. ?Dla nich bowiem komunikacja z urzędnikiem, który ledwie liznął   języka migowego, to za mało, aby załatwić urzędową sprawę. W efekcie mimo stworzonej dla  nich  „dogodności" niepełnosprawni nadal przychodzą z własnymi tłumaczami. I koło się zamyka.

Reklama
Reklama

Żeby było weselej, na specjalne dodatki dla urzędników „znających" język migowy zarezerwowano w budżecie ponad 5 mln zł rocznie, na tyle samo oszacowano koszty pracy profesjonalnych tłumaczy, którzy mogliby obsługiwać urzędy. Z ich pomocy jednak  nie skorzystano.

W ubiegłym tygodniu pełnomocnik rządu ds. niepełnosprawnych wyraził potrzebę dalszego rozszerzenia listy placówek administracji publicznej ?z językiem migowym.

No cóż, poprawność i troska zwycięża, a dalej jest jak w wierszu Brzechwy:

(...) Karp wydął żałośnie skrzele:

„Słuchajcie mnie, przyjaciele,

Mam sposób zupełnie prosty –

Reklama
Reklama

Zacznijmy budować mosty!"

No, ale cóż, kiedy ryby

Budowały tylko na niby,

Żaby

Na aby-aby,

A rak

Reklama
Reklama

Ostatnio przeczytałem informację o  wykonywaniu ustawy o języku migowym w Polsce. Idea obowiązującego od dwóch lat aktu prawnego wydawała się prosta: zapewnić niepełnosprawnym w mowie i słuchu swobodny dostęp do państwowych urzędów i instytucji. Bo  samodzielne  załatwienie jakiejś sprawy administracyjnej było dla nich niemożliwe. Miało to zmienić pojawienie się w urzędach ludzi znających język migowy.

Na całą operację zarezerwowano w budżecie milionowe kwoty, nie było więc żadnych przeszkód, aby ją przeprowadzić zgodnie z intencjami.

Reklama
Opinie Prawne
Marek Kutarba: Czy prezydent kupuje głosy na koszt naszych dzieci
Opinie Prawne
Michał Bieniak: Cel uświęca środki, czyli jak wyjść z kryzysu konstytucyjnego
Opinie Prawne
Gutowski, Kardas: Kompromis legislacyjny czy pozaustawowa konfrontacja?
Opinie Prawne
Paweł Rochowicz: Panie prezydencie, nie tędy droga
Opinie Prawne
Szymański, Kałęka: Czego karniści oczekują od nowego ministra sprawiedliwości?
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama