Reklama

Usowicz: Czy minister może być Wielkim Bratem?

We wrześniu 2012 roku ówczesny minister Jarosław Gowin obwieścił, że ma w nosie literę prawa, bo ważny jest jego duch.

Publikacja: 09.05.2014 08:01

Ewa Usowicz, zastępca redaktora naczelnego

Ewa Usowicz, zastępca redaktora naczelnego

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Wściekł się po tym, gdy zarzucono mu, że bezprawnie zażądał od gdańskiego sądu dostępu do akt afery Amber Gold. Po tym zamieszaniu postanowił więc  literę prawa docenić. Uznał, że regulamin urzędowania sądów daje mu prawo, by w uzasadnionych przypadkach żądać od prezesów sądów akt każdej sprawy. Potem prawo zapisano w rozporządzeniu.

Jego przepis zakwestionował właśnie Trybunał Konstytucyjny. Orzekł m.in., że takie uprawnienie powinno być wskazane w ustawie, a nie w rozporządzeniu. Jak więc wygląda krajobraz po bitwie? Czy minister sprawiedliwości nadal będzie Wielkim Bratem? Wszystko wskazuje na to, że tak. A może nawet...  jeszcze większym.

W projekcie zmian prawa o ustroju sądów powszechnych ma już możliwość wglądu ?w akta zapisaną. Mało tego, zyska znacznie szersze uprawnienia, bo stanie się de facto głównym administratorem systemu informatycznego Temidy! Z dostępem m.in. do akt informatycznych czy zapisów dźwięku z posiedzenia jawnego.

Robienie z Wielkiego Brata Wielkiego Informatyka to pomysł wątpliwy. Ale bicie ?w dzwony sędziowskiej niezawisłości i wieszczenie „ręcznego sterowania", gdy minister chce poznać szczegóły afery, jak przy Amber Gold, wydaje się grubo przesadzone.

Po akta sięgnął tylko raz – właśnie w przypadku Amber Gold, i z całą pewnością jest to „uzasadniony przypadek". Ta sprawa zatrzęsła całą Polską – 12 tysięcy poszkodowanych, zarzuty nieudolności stawiane prokuraturze, wątpliwości wokół wielokrotnego zawieszania kar Marcinowi P. przez sądy. Wielki przekręt, który wymusił istotne zmiany w prawie.

Reklama
Reklama

Jak niby ma wyglądać zewnętrzny nadzór ministra nad sądami, jeśli w takiej aferze jak Amber Gold nie mógłby dotrzeć do szczegółów sprawy? Jak miałby żądać wszczęcia postępowań dyscyplinarnych z powodu naruszeń czy postulować zmiany w przepisach? Dostęp ministra do akt tak wyjątkowych spraw jest uzasadniony. Bo albo jest nadzór, albo żart z nadzoru.

Wściekł się po tym, gdy zarzucono mu, że bezprawnie zażądał od gdańskiego sądu dostępu do akt afery Amber Gold. Po tym zamieszaniu postanowił więc  literę prawa docenić. Uznał, że regulamin urzędowania sądów daje mu prawo, by w uzasadnionych przypadkach żądać od prezesów sądów akt każdej sprawy. Potem prawo zapisano w rozporządzeniu.

Jego przepis zakwestionował właśnie Trybunał Konstytucyjny. Orzekł m.in., że takie uprawnienie powinno być wskazane w ustawie, a nie w rozporządzeniu. Jak więc wygląda krajobraz po bitwie? Czy minister sprawiedliwości nadal będzie Wielkim Bratem? Wszystko wskazuje na to, że tak. A może nawet...  jeszcze większym.

Reklama
Opinie Prawne
Bogusław Chrabota: Dyrektywa NIS2. Tak, ale w sposób bezpieczny dla biznesu
Opinie Prawne
Grzegorz Rychwalski: Niebezpieczne majstrowanie przy kodeksie postępowania cywilnego
Opinie Prawne
Piotr Mgłosiek: Nielegalne prawybory do KRS to pułapka na sędziów
Opinie Prawne
Michał Romanowski, Julia Juźko: Państwo nie może zarabiać na własnym bezprawiu
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Naród nie ma żadnej władzy
Reklama
Reklama