Anna Nowacka-Isaksson ze Sztokholmu
Sygnalista oznacza pracownika lub zleceniobiorcę, który uderza na alarm, gdy pracodawca łamie prawo lub gdy w miejscu pracy dzieją się niewłaściwe rzeczy. Do tej pory nie było przepisów dotyczących osób mających cywilną odwagę ujawnienia nieprawidłowości w zatrudniających je firmach. Teraz powstał projekt ustawy, która ma wzmocnić ochronę sygnalistów przed represjami pracodawcy, jeżeli ten zwalnia albo degraduje kogoś, kto głośno zwrócił uwagę na działania niezgodne z prawem.
Umocnienie pozycji sygnalistów polega na przyznaniu im prawa do odszkodowania za represje pracodawcy. Według projektu mają też zachować prawo do anonimowego zgłaszania nieprawidłowości. Wymaga się jednak, by sygnalista najpierw podniósł alarm w miejscu pracy. Dopiero wówczas, gdy jego interwencja nie daje efektu, powiadomił związki, media i władze o istnieniu korupcji, narażaniu pracowników na niebezpieczeństwo, naruszaniu praw człowieka czy działaniu na szkodę środowiska. Pracodawcy z kolei byliby zobligowani do przedsięwzięcia działań mających ułatwić informowanie o poważnych nieprawidłowościach w firmie. Przykładów sygnalistów, którzy wyróżnili się cywilną odwagą, nie brakuje. Niektórzy zasłużyli na to, by nadać poszczególnym ustawom ich imiona.
Tak było w przypadku inżyniera Ingvara Bratta, pracownika szwedzkiego przedsiębiorstwa zbrojeniowego Bofors. 30 lat temu Bratt odkrył, że firma eksportuje broń do krajów, do których nie powinna. Po ujawnieniu tego mediom Bratt zwolnił się z pracy i przekwalifikował na nauczyciela. Bofors zapłacił grzywnę, a trzech dyrektorów skazano za przemyt.
Na fali debaty, która ogarnęła kraj, powstało nowe prawo odnoszące się do sekretów przedsiębiorstw, lex Bratt. Prawo oznacza, że pracownicy mogą ujawniać tajemnice firm, jeżeli ich działalność jest przestępcza.