Ku pamięci szwedzkich sygnalistów - Anna Nowacka-Isaksson o zmianach w szwedzkim prawie pracy

Publikacja: 04.06.2014 06:00

Anna Nowacka-Isaksson ze Sztokholmu

Sygnalista oznacza pracownika lub zleceniobiorcę, który uderza na alarm, gdy pracodawca  łamie prawo lub gdy w miejscu pracy dzieją się niewłaściwe rzeczy. Do tej pory nie było przepisów dotyczących osób mających cywilną odwagę ujawnienia nieprawidłowości w zatrudniających je firmach. Teraz powstał projekt ustawy, która ma wzmocnić ochronę sygnalistów przed represjami pracodawcy, jeżeli ten zwalnia albo degraduje kogoś, kto głośno zwrócił uwagę na działania niezgodne z prawem.

Umocnienie pozycji sygnalistów polega na przyznaniu im prawa do odszkodowania za represje pracodawcy. Według projektu mają też zachować prawo do anonimowego zgłaszania nieprawidłowości. Wymaga się jednak, by sygnalista najpierw podniósł alarm w miejscu pracy. Dopiero wówczas, gdy jego interwencja nie daje efektu, powiadomił związki, media i władze o istnieniu korupcji, narażaniu pracowników na niebezpieczeństwo, naruszaniu praw człowieka  czy działaniu na szkodę środowiska. Pracodawcy z kolei byliby zobligowani do przedsięwzięcia działań mających ułatwić informowanie o poważnych nieprawidłowościach w firmie. Przykładów sygnalistów, którzy wyróżnili się cywilną odwagą, nie brakuje. Niektórzy zasłużyli na to, by nadać poszczególnym ustawom ich imiona.

Tak było w przypadku inżyniera Ingvara Bratta, pracownika szwedzkiego przedsiębiorstwa zbrojeniowego Bofors. 30 lat temu Bratt odkrył, że firma eksportuje broń do krajów, do których nie powinna. Po ujawnieniu tego mediom Bratt zwolnił się z pracy i przekwalifikował na nauczyciela. Bofors zapłacił grzywnę, a trzech dyrektorów skazano za przemyt.

Na fali debaty, która ogarnęła kraj, powstało nowe prawo odnoszące się do sekretów przedsiębiorstw, lex Bratt. Prawo oznacza, że pracownicy mogą ujawniać tajemnice firm, jeżeli ich działalność jest przestępcza.

Ciekawa jest też historia Sarah Wägnert, młodszej pielęgniarki. Sarah zgłosiła mediom urągające etyce i przyzwoitości braki w opiece nad starszymi ludźmi w przeznaczonym dla nich ośrodku. Ujawniła, że starsze osoby mogły godzinami wołać o pomoc personelu, często nabawiając się w końcu odleżyn. W efekcie dom opieki nad starszymi, który prowadziła prywatna firma, przeszedł pod auspicje gminy. Działanie Sary Wägnert doprowadziło do zmiany legislacji o służbie społecznej i nazwania ustawy jej imieniem: lex Sarah. Sarah została Szwedką Roku, otrzymała też tytuł doktora honoris causa wyższej szkoły Mälardalen.

Znane też się stało nazwisko Karin Thörnqvist, konsultantki w spółce gminnej, która wymieniała liczniki energii elektrycznej. Podniosła alarm w pracy, że szef zespołu wykonuje prywatnie zlecenia dla dostawcy. Kierownictwo usiłowało sygnalistkę uciszyć. Jej szef próbował dociec, czy Karin kontaktowała się z dziennikarzami. Ponieważ chodziło tu o spółkę należącą do gminy, szef nie poniósł żadnych sankcji, choć złamał zakaz dowiadywania się, czy pracownik przekazał informacje mediom. Karin została natychmiast zwolniona z pracy. Ponad rok szukała innej, ponieważ gmina nie chciała mieć z nią do czynienia. Nawet jej mąż stracił zlecenia w spółce, w której wspólnie pracowali. Karin otrzymywała e-maile z pogróżkami, zarzucano jej psychiczną chorobę i konfabulowanie. W końcu znalazła pracę w prywatnej firmie. Szwedzka sekcja Transparency International uhonorowała ją tytułem Sygnalisty Roku 2010.

Z grupie sygnalistów warto także wymienić Szweda, który pracował dla Urzędu Morskiego. Zwrócił publicznie uwagę, że rosyjski tankowiec osiadł na mieliźnie, ponieważ pracodawca nie umieścił jej na mapie nawigacyjnej. Sygnalistę pozbawiono stanowiska kartografa i otrzymał pracę w latarni. Sąd Najwyższy przyznał mu jednak rację.

Do sygnalistów należy – może nawet mimo woli, bo nie przewidział konsekwencji – wynajęty pracownik Volvo. Zrobił na Facebooku wpis, że to jego „ostatni dzień w tym domu wariatów". Niewinna wydawałoby się wypowiedź spowodowała, że Volvo domagało się, by firma rekrutacyjna wymieniła tego pracownika na innego.

To, że pracownicy występują i zwracają uwagę na nieprawidłowości, jest niezbędne w naszym życiu zawodowym, godne podziwu i służy demokracji. Problem w tym, że najczęściej brakuje nam odwagi, by się postawić szefowi. Wystarczy bowiem czasem jeden krytyczny wpis na forum społecznościowym, by wzbudziło to jego dezaprobatę.

Szwedzka propozycja wzmożenia pieczy nad sygnalistami pozostawia jednak nadal wiele do życzenia.

Autorka jest dziennikarką, wieloletnią korespondentką „Rz" w Szwecji

Opinie Prawne
Piotr Mgłosiek: „Nasza” Izba Odpowiedzialności Zawodowej
Opinie Prawne
Jan Skoumal: Myrchowanie na wyborczym bazarku
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: "Zniknięty" projekt o neosędziach
Opinie Prawne
Tomasz Korczyński: Weekend różnych wyborów
Opinie Prawne
Piotr Szymaniak: Prezes UODO jednak też strzela każdemu