Ochrona tożsamości źródła informacji w takim wypadku jest zaś nie tylko prawem, ale także obowiązkiem mediów.
W związku z ujawnieniem w ostatnim czasie przez tygodnik „Wprost" taśm z zarejestrowanymi rozmowami funkcjonariuszy publicznych piastujących wysokie stanowiska państwowe, w środowisku dziennikarskim (i nie tylko) trwa dyskusja nad legalnością oraz etycznością opublikowania wspomnianych podsłuchów. Ze strony polskich polityków spotyka się wypowiedzi sugerujące nawet pociągnięcie kierownictwa gazety do odpowiedzialności karnej. Wobec panującej rozbieżności opinii warto zwrócić uwagę na to, jakie w tej materii panują standardy europejskie. Czy tygodnik „Wprost" w swoich działaniach przekroczył przysługującą mu swobodę wypowiedzi, czy też nie? Odpowiedź na to pytanie można uzyskać, analizując bogate orzecznictwo strasburskie, czyli precedensowe wyroki Europejskiego Trybunału Praw Człowieka dookreślające art. 10 europejskiej konwencji praw człowieka (wolność słowa).
Radio Twist
Pierwszy zarzut stawiany gazecie „Wprost" jest taki, że uzyskała ona treści rozmów w sposób nielegalny. Jednak wypada przypomnieć, że w przeszłości skorzystanie z podsłuchów przez dziennikarzy nie przeszkadzało ETPCz w uznaniu za niekonieczne w demokratycznym społeczeństwie ukaranie mediów. W sprawie Radio Twist A.C. przeciwko Słowacji, 2006, skarżący – stacja radiowa wyemitowała nagranie prywatnej rozmowy polityków: wiceministra i sekretarza stanu ówczesnego rządu Słowacji. Słowackie sądy ukarały za to stację wysoką grzywną, uznając, że upublicznione nagranie zdobyte zostało nielegalnie.
Jednakże Trybunał w Strasburgu uznał jednogłośnie taką karę za naruszającą konwencję. Zarejestrowana rozmowa nie była prywatna, dotyczyła kwestii istotnej dla interesu publicznego. Dziennikarzom nie można było udowodnić – uznał Trybunał – że to oni dokonali nagrania lub w jakikolwiek inny sposób złamali prawo. Informacje zaś upublicznione na antenie nie były nieprawdziwe. I najważniejsze: Trybunał nie został przekonany przez władze kraju pozwanego, że sama okoliczność, iż nagranie zostało przez stronę trzecią dokonane z naruszeniem prawa, pozbawia skarżących ochrony wynikającej z art. 10.
Podkreślić trzeba, że podobną liberalizację w kwestii traktowania nagrania zarejestrowanego bez wiedzy i zgody rozmówcy można zauważyć w polskim wymiarze sprawiedliwości. W wyroku z 30 stycznia 2014 r. (sygn. IV CSK 257/13) Sąd Najwyższy stanął na stanowisku, że dopuszczalne są dowody w postaci nagrań zarejestrowanych przez osoby, które występują w charakterze stron procesu (tj. powoda i pozwanego). W razie przedstawienia nagrania przez powoda (pacjenta) nie dochodzi do naruszenia dobra osobistego pozwanego (lekarza).