Zestawiając funkcjonowanie prawa publicznego w odległych czasach z dzisiejszymi standardami, można dojść do wniosków niekoniecznie pochlebnych dla współczesności. Jeśli szuka się inspiracji dla tego rodzaju refleksji, warto zajrzeć do Dziejów Apostolskich. Opisane w nich przypadki św. Pawła wskazują, że świadomość prawna funkcjonariuszy i obywateli oraz obecność w systemie normatywnym określonych swobód i ich gwarancji – co prawda niedostępnych wszystkim warstwom – nie są niczym nowym. I mimo że przez stulecia tak wiele się zmieniło, choćby pojęcie „obywatela" czy zestaw narzędzi przysługujących władzy, to w niektórych kwestiach postęp pozostaje wciąż trudny do uchwycenia.
Ponieważ św. Paweł często narażał się na gwałtowne reakcje słuchaczy i władz, jego dzieje doskonale nadają się do prześledzenia stosunku państwa do obywatela i odwrotnie. Z niebezpiecznych przygód wychodził zazwyczaj obronną ręką, czasem z nieznacznymi szkodami na ciele. Z pewnością dużą rolę odgrywały gruntowne wykształcenie i światowe obycie, ale też świadomość przysługujących mu praw i umiejętność ich egzekwowania. Zwykle jego oponenci świadomość tę dzielili, a umiejętność doceniali.
Pretorzy musieli ustąpić
W macedońskiej Filippi, kiedy po wychłostaniu i uwięzieniu św. Pawła i jego towarzysza rzymscy urzędnicy uznali, że jednak należy ich zwolnić, wysłali liktorów, aby wypuścili zatrzymanych. Ci jednak usłyszeli od apostoła: „Publicznie, bez sądu biczowali nas, obywateli rzymskich, i wtrącili do więzienia, a teraz cichaczem nas wyrzucając? O nie! Niech tu sami przyjdą i wyprowadzą nas!". Pretorzy musieli być świadomi konsekwencji pogwałcenia przywilejów, jakimi cieszyli się cives Romani. Kiedy więc św. Paweł zażądał przeprosin, odpowiedzialni za naruszenie jego praw (i prawa państwowego, zakazującego stosowania chłosty wobec obywateli bez zgody zgromadzenia ludowego) żądanie to spełnili. Woleli raczej się upokorzyć, niż narazić na ryzyko wystąpienia przez apostoła na drogę prawną. Obowiązująca wówczas lex Iulia de vi publica przewidywała bowiem kary dla urzędników, którzy wykroczyli przeciw zasadom stosowania chłosty.
Rzecz jasna w naszych realiach bicz nie należy do narzędzi sprawowania władzy. Jednak zachowując właściwe proporcje i pomijając oczywiste anachronizmy, można się pokusić o porównanie. Jego wynik specjalnie nie zaskakuje: trudno sobie wyobrazić współczesnego funkcjonariusza, który nie tylko przyznaje się do błędu, ale ponadto ubolewa nad wyrządzoną szkodą i przeprasza pokrzywdzonego obywatela – w głębszym sensie nie tylko za swoje niedopatrzenie, ale także za drobną, na szczęście szybko usuniętą, niedoskonałość systemu. Dziś można jedynie z żalem zauważyć, że z immunitetu w układzie urzędnik –obywatel korzysta w zasadzie ten pierwszy, ponieważ za jego bezprawne działanie odpowiada bezosobowy „Skarb Państwa lub jednostka samorządu terytorialnego lub inna osoba prawna wykonująca tę władzę z mocy prawa". Przy czym obywatel musi się wykazać dużą aktywnością i odpowiednim majątkiem, aby dojść swych racji.
Podobna, choć nie tak bolesna przygoda spotkała św. Pawła w Jerozolimie. Tym razem zdążył przedsięwziąć skuteczną obronę, zanim spadły na niego razy. Autor relacji, św. Łukasz, zacytował pytanie apostoła postawione mającemu poddać go chłoście setnikowi: „Czy wolno wam biczować obywatela rzymskiego? I to bez sądu?". Setnik bezbłędnie rozwiązał casus i natychmiast powiadomił przełożonego. Ten zaś – i tu konieczne jest przywołanie dłuższego fragmentu ze względu na piękno odbytego dialogu, a zwłaszcza jego zwieńczenia – „przyszedł i zapytał go: »Powiedz mi, czy ty jesteś Rzymianinem?«. A on odpowiedział: »Tak«. »Ja za wielką sumę nabyłem to obywatelstwo« – odrzekł trybun. A Paweł powiedział: »A ja mam je od urodzenia«".