Lekcja ze św. Pawła - o funkcjonowaniu prawa publicznego pisze Lech Najbauer

Od obywateli ?należałoby oczekiwać, ?by mieli w sobie więcej ?z Rzymian – pisze prawnik Lech Najbauer.

Publikacja: 09.07.2014 04:00

Lech Najbauer, radca prawny

Lech Najbauer, radca prawny

Foto: materiały prasowe

Red

Zestawiając funkcjonowanie prawa publicznego w odległych czasach z dzisiejszymi standardami, można dojść do wniosków niekoniecznie pochlebnych dla współczesności. Jeśli szuka się inspiracji dla tego rodzaju refleksji, warto zajrzeć do Dziejów Apostolskich. Opisane w nich przypadki św. Pawła wskazują, że świadomość prawna funkcjonariuszy i obywateli oraz obecność w systemie normatywnym określonych swobód i ich gwarancji – co prawda niedostępnych wszystkim warstwom – nie są niczym nowym. I mimo że przez stulecia tak wiele się zmieniło, choćby pojęcie „obywatela" czy zestaw narzędzi przysługujących władzy, to w niektórych kwestiach postęp pozostaje wciąż trudny do uchwycenia.

Ponieważ św. Paweł często narażał się na gwałtowne reakcje słuchaczy i władz, jego dzieje doskonale nadają się do prześledzenia stosunku państwa do obywatela i odwrotnie. Z niebezpiecznych przygód wychodził zazwyczaj obronną ręką, czasem z nieznacznymi szkodami na ciele. Z pewnością dużą rolę odgrywały gruntowne wykształcenie i światowe obycie, ale też świadomość przysługujących mu praw i umiejętność ich egzekwowania. Zwykle jego oponenci świadomość tę dzielili, a umiejętność doceniali.

Pretorzy musieli ustąpić

W macedońskiej Filippi, kiedy po wychłostaniu i uwięzieniu św. Pawła i jego towarzysza rzymscy urzędnicy uznali, że jednak należy ich zwolnić, wysłali liktorów, aby wypuścili zatrzymanych. Ci jednak usłyszeli od apostoła: „Publicznie, bez sądu biczowali nas, obywateli rzymskich, i wtrącili do więzienia, a teraz cichaczem nas wyrzucając? O nie! Niech tu sami przyjdą i wyprowadzą nas!". Pretorzy musieli być świadomi konsekwencji pogwałcenia przywilejów, jakimi cieszyli się cives Romani. Kiedy więc św. Paweł zażądał przeprosin, odpowiedzialni za naruszenie jego praw (i prawa państwowego, zakazującego stosowania chłosty wobec obywateli bez zgody zgromadzenia ludowego) żądanie to spełnili. Woleli raczej się upokorzyć, niż narazić na ryzyko wystąpienia przez apostoła na drogę prawną. Obowiązująca wówczas lex Iulia de vi publica przewidywała bowiem kary dla urzędników, którzy wykroczyli przeciw zasadom stosowania chłosty.

Rzecz jasna w naszych realiach bicz nie należy do narzędzi sprawowania władzy. Jednak zachowując właściwe proporcje i pomijając oczywiste anachronizmy, można się pokusić o porównanie. Jego wynik specjalnie nie zaskakuje: trudno sobie wyobrazić współczesnego funkcjonariusza, który nie tylko przyznaje się do błędu, ale ponadto ubolewa nad wyrządzoną szkodą i przeprasza pokrzywdzonego obywatela – w głębszym sensie nie tylko za swoje niedopatrzenie, ale także za drobną, na szczęście szybko usuniętą, niedoskonałość systemu. Dziś można jedynie z żalem zauważyć, że z immunitetu w układzie urzędnik –obywatel korzysta w zasadzie ten pierwszy, ponieważ za jego bezprawne działanie odpowiada bezosobowy „Skarb Państwa lub jednostka samorządu terytorialnego lub inna osoba prawna wykonująca tę władzę z mocy prawa". Przy czym obywatel musi się wykazać dużą aktywnością i odpowiednim majątkiem, aby dojść swych racji.

Podobna, choć nie tak bolesna przygoda spotkała św. Pawła w Jerozolimie. Tym razem zdążył przedsięwziąć skuteczną obronę, zanim spadły na niego razy. Autor relacji, św. Łukasz, zacytował pytanie apostoła postawione mającemu poddać go chłoście setnikowi: „Czy wolno wam biczować obywatela rzymskiego? I to bez sądu?". Setnik bezbłędnie rozwiązał casus i natychmiast powiadomił przełożonego. Ten zaś – i tu konieczne jest przywołanie dłuższego fragmentu ze względu na piękno odbytego dialogu, a zwłaszcza jego zwieńczenia – „przyszedł i zapytał go: »Powiedz mi, czy ty jesteś Rzymianinem?«. A on odpowiedział: »Tak«. »Ja za wielką sumę nabyłem to obywatelstwo« – odrzekł trybun. A Paweł powiedział: »A ja mam je od urodzenia«".

Krok wstecz

Charakterystyczne, że za całe postępowanie dowodowe wystarczyło urzędnikowi ustne oświadczenie. I to mimo braku dostępu do internetu, baz danych, numerów PESEL, dowodów osobistych i wyciągów z akt stanu cywilnego, które pozwoliłby na jego weryfikację. To prawda, że w wielu dziedzinach rozwój, głównie techniczny, jest niezaprzeczalny, jednakże dziś żądanie pisemnego wykazywania funkcjonariuszom państwa swojego istnienie lub uprawnienia, np. poprzez przedkładanie odpisów z rejestru przedsiębiorców – a przecież dostęp online do Krajowego Rejestru Sądowego ani nie stanowi już budzącej niepokój nowinki, ani nie wiąże się z nadmiernymi problemami technicznymi czy kosztami – wydaje się istotnym krokiem wstecz w stosunku do reguł obowiązujących w starożytności.

Oczywiście nie tyle wewnętrzna potrzeba przestrzegania prawa, ile lęk przed nieuchronną karą za jego naruszenie nakazał rzymskiemu oficjaliście uwolnić apostoła, a nawet wywieźć go z Jerozolimy pod eskortą. Sprawa miała zresztą dalszy ciąg – nadano jej bieg urzędowy, a św. Paweł korzystał z kolejnych uprawnień proceduralnych.

Podobnymi co trybun przesłankami kierowali się niewątpliwie ci, którzy zapobiegli eskalacji rozruchów w Efezie. Miasto było centrum kultu Artemidy, a jej przybytek uchodzi za jeden z siedmiu cudów ówczesnego świata. Nauka głoszona przez apostołów groziła wytwórcom i handlarzom efeskich pamiątek znaczącym zmniejszeniem zysków. Rzemieślnicy, podburzeni przez złotnika produkującego miniatury słynnej świątyni, wywołali zamieszki i porwali towarzyszy św. Pawła. Skandowano wprawdzie: „Wielka Artemida Efeska", ale okrzyk ten wolno uznać jedynie za chwytliwe hasło mające pociągnąć tłum, bo w gruncie rzeczy nie chodziło o doktrynę, lecz o dywidendę.

Na szczęście, zanim tumult przybrał większy rozmiar, mieszkańcy Efezu uświadomili sobie, z jak dotkliwą reakcją rzymskich sił porządkowych może spotkać się wywołane przez nich zaburzenie, i rozeszli się do domów. Zaprezentowali stosowne w tych okolicznościach odpowiedzialność i respekt dla prawa. Wspartego wprawdzie mieczem i oszczepem legionisty, ale ta okoliczność nie może umniejszyć trafności ich osądu, bo – jak powiedział Leszek Balcerowicz w niedawnym wywiadzie dla „Rz" – „Normy są szanowane tylko wtedy, kiedy za ich łamanie ponosi się odpowiedzialność".

Nauka z Rzymu

Tak oto, mimo braku konstytucji, konwencji praw człowieka, mechanizmów kontroli władz i wolnego dostępu do mediów (nie wszyscy potrafili czytać, co akurat nie odróżnia nas zbytnio od starożytnych), przejawiały się honorowanie uprawnień obywatela przez funkcjonariusza i posłuch wobec norm ustanowionych przez państwo w starożytnym Rzymie. Szczególnie jeśli wziąć pod uwagę automatyzm i, proszę wybaczyć, odbiurokratyzowanie ich przestrzegania.

A ponieważ mówi się, że dziś stosowanie przepisów przez organy administracji i sądy bywa coraz bliższe ideom procesu formułkowego (w postępowaniach przetargowych bądź rejestrowych), czy coś stoi na przeszkodzie temu, aby w imię dobrze pojętego synkretyzmu historycznego odwoływać się także do innych wywodzących się ze starożytności zasad? Tyle że w takim razie nie tylko władza powinna przejawiać odpowiednio wyższą dojrzałość, ale również od obywateli należałoby oczekiwać, by mieli w sobie więcej z Rzymian czy przynajmniej Efezjan niż np. z Wandalów.

Autor jest radcą prawnym w kancelarii K&L Gates

Zestawiając funkcjonowanie prawa publicznego w odległych czasach z dzisiejszymi standardami, można dojść do wniosków niekoniecznie pochlebnych dla współczesności. Jeśli szuka się inspiracji dla tego rodzaju refleksji, warto zajrzeć do Dziejów Apostolskich. Opisane w nich przypadki św. Pawła wskazują, że świadomość prawna funkcjonariuszy i obywateli oraz obecność w systemie normatywnym określonych swobód i ich gwarancji – co prawda niedostępnych wszystkim warstwom – nie są niczym nowym. I mimo że przez stulecia tak wiele się zmieniło, choćby pojęcie „obywatela" czy zestaw narzędzi przysługujących władzy, to w niektórych kwestiach postęp pozostaje wciąż trudny do uchwycenia.

Pozostało 91% artykułu
Opinie Prawne
Mirosław Wróblewski: Ochrona prywatności i danych osobowych jako prawo człowieka
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Święczkowski nie zmieni TK, ale będzie bardziej subtelny niż Przyłębska
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Biznes umie liczyć, niech liczy na siebie
Opinie Prawne
Michał Romanowski: Opcja zerowa wobec neosędziów to początek końca wartości
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Komisja Wenecka broni sędziów Trybunału Konstytucyjnego