Reklama

Kmiecik: Czy prof. Bogdan Chazan naruszył prawo

Wadliwy przepis ustawy, który stał się powodem nagonki ?na profesora, nie może wywołać dla niego żadnych negatywnych skutków – uważa prawnik Romuald Kmiecik.

Publikacja: 05.08.2014 09:19

Kmiecik: Czy prof. Bogdan Chazan naruszył prawo

Foto: www.sxc.hu

Red

Powtarzany przez niektórych dziennikarzy zarzut, jakoby profesor Bogdan Chazan „naruszył" czy „złamał" obowiązujące prawo, ponieważ wbrew przepisom ustawy nie wskazał lekarza-aborcjonisty lub szpitala, w którym nie przestrzega się „klauzuli sumienia" – polega na nieporozumieniu. I nie chodzi o to, że przepis nakładający taki obowiązek jest niezgodny z konstytucją, o czym zapewne orzeknie Trybunał Konstytucyjny, niestety, bez retroaktywnego skutku.

Chodzi o to, że przepis nakazujący lekarzowi informowanie kobiety nie jest przepisem specjalnym (szczególnym, wyjątkowym) wprowadzającym prawny wyjątek od klauzuli sumienia, lecz jest z tą klauzulą fundamentalnie sprzeczny w sposób wykluczający możność jego stosowania już od chwili wejścia w życie ustawy. Wewnętrzna sprzeczność obowiązujących przepisów powoduje niemożność stosowania ustawy, w zakresie obowiązywania przepisu, który taką sprzeczność wywołuje. Należy odróżniać „obowiązywanie" normy (przepisu) od możności „stosowania" obowiązującego przepisu.

Przepis, choćby obowiązujący, będący wynikiem błędu legislacyjnego, nie może być stosowany, nie można go zatem „naruszyć" lub „złamać".

Jeżeli np. jakiś parlament ogarnięty legislacyjnym szałem ustanowiłby przepis zabraniający aktów prokreacji albo spożywania wszelkich posiłków, zarówno w stanie stałym, jak i płynnym, to przepis ten będzie obowiązywał, ale nie będzie stosowany jako sprzeczny z naturą człowieka i zdrowym rozsądkiem. To przykład skrajny, ale wskazujący, że nie każdy obowiązujący przepis, zwłaszcza ewidentnie absurdalny, stwarzający wewnętrzną sprzeczność w ustawie, zasługuje na stosowanie w praktyce.

Oczywiście nie ma reguł bez wyjątków. Gdyby nie było wyjątków, lepiej, żeby nie było również samych reguł. Teoretycznie można więc wyobrazić sobie przepis szczególny ograniczający klauzulę sumienia, np. w wypadku, gdy niewykonanie aborcji bezpośrednio zagraża życiu matki dziecka poczętego. Wówczas lekarz mógłby być zobowiązany do wskazania miejsca wykonania aborcji. Ale przepis zobowiązujący lekarza do informowania pacjentki w każdym wypadku, gdy chce on skorzystać z przyznanej mu przez prawo klauzuli sumienia w istocie czyni lekarza pomocnikiem w działaniu, które uważa on za sprzeczne ze swym sumieniem, co tym samym podważa klauzulę sumienia, czyniąc z niej gwarancję pozorną.

Reklama
Reklama

Dlatego wadliwie skonstruowany przepis ustawy, który stał się powodem nagonki na prof. Chazana nie może być stosowany i nie może wywołać dla profesora żadnych negatywnych skutków. A jeżeli wywołał, to ci, którzy do tego się przyczynili, powinni naprawić krzywdy wyrządzone profesorowi Chazanowi. Jeżeli zaś działali w złej wierze wiedząc, że prof. Chazan nie naruszył prawa, powinni ponieść odpowiedzialność prawną.

Autor jest profesorem prawa, wykłada na UMCS w Lublinie

Powtarzany przez niektórych dziennikarzy zarzut, jakoby profesor Bogdan Chazan „naruszył" czy „złamał" obowiązujące prawo, ponieważ wbrew przepisom ustawy nie wskazał lekarza-aborcjonisty lub szpitala, w którym nie przestrzega się „klauzuli sumienia" – polega na nieporozumieniu. I nie chodzi o to, że przepis nakładający taki obowiązek jest niezgodny z konstytucją, o czym zapewne orzeknie Trybunał Konstytucyjny, niestety, bez retroaktywnego skutku.

Chodzi o to, że przepis nakazujący lekarzowi informowanie kobiety nie jest przepisem specjalnym (szczególnym, wyjątkowym) wprowadzającym prawny wyjątek od klauzuli sumienia, lecz jest z tą klauzulą fundamentalnie sprzeczny w sposób wykluczający możność jego stosowania już od chwili wejścia w życie ustawy. Wewnętrzna sprzeczność obowiązujących przepisów powoduje niemożność stosowania ustawy, w zakresie obowiązywania przepisu, który taką sprzeczność wywołuje. Należy odróżniać „obowiązywanie" normy (przepisu) od możności „stosowania" obowiązującego przepisu.

Reklama
Opinie Prawne
Piotr Szymaniak: Tego Waldemar Żurek nie rozumie. I chyba nigdy nie zrozumie
Opinie Prawne
Adam Wacławczyk: Zawiedzione nadzieje
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Niegodziwość rządu, czyli kto straci „ulgę” mieszkaniową
Opinie Prawne
Paweł Rochowicz: Czy dla rządu wszyscy przedsiębiorcy to złodzieje?
Opinie Prawne
Michał Urbańczyk: Moja śmierć jest lepsza niż twoja. Zabójstwo Charliego Kirka a wolność słowa
Reklama
Reklama