Liberalizacja polityki karnej wywołała mocny spór polityczny. Zdaniem prawicy reforma jest dowodem na to, że socjalistyczny rząd prezydenta Francois Hollande'a zbyt łagodnie traktuje przestępczość.
Krok ten był jednak niezbędny. We Francji wskaźnik osadzonych wynosi 102 na 100 tys. mieszkańców, podczas gdy w Niemczech wynosi on 90, w krajach skandynawskich 60–70, natomiast w Rosji – 600. Liczba osadzonych w ciągu ostatnich dziesięciu lat wzrosła bowiem o jedną trzecią, do 70 tys., a zakłady karne nie są już w stanie przyjmować nowych pensjonariuszy.
Spór o politykę karną państwa będzie miał teraz swój finał przed francuskim Trybunałem Konstytucyjnym.
W Polsce ta dyskusja dopiero przed nami. Co prawda rządowy projekt najpoważniejszej od lat reformy prawa karnego trafił już na ścieżkę legislacyjną (jest w Sejmie), ale polityczny spór jest niemal pewny.
Zakłada ona bowiem zmianę filozofii karania i podobnie jak we Francji częstszego wykorzystania grzywien i kar nieizolacyjnych przy mniejszych przestępstwach. Oznacza to jednak rezygnację z obecnego, długoletniego kursu kontynuowanego przez większość ministrów sprawiedliwości – zaostrzania kodeksów karnych przy każdej okazji (głównie ze względów populistycznych).