Prawdę powiedziawszy, trochę mnie zezłościła ta jego buta księcia rzucającego jałmużnę żebrakom. Muszę jednak przyznać, że z pracą dla prawników, szczególnie tych młodych, przestało być wesoło.
Choć rynek jest już potwornie zatkany, na aplikacje nadal walą tłumy. Pytanie – po co?
Gwoli jasności. Po pierwsze – absolutnie popieram otwarcie dostępu do aplikacji. Po drugie – uważam, że aplikacja nadal zapewnia niezłą porcję wiedzy – przynajmniej tym, którzy chcą się uczyć. Niestety, chyba nie wszyscy zdający przyjmują do wiadomości, że nie zawsze już zapewnia pracę w zawodzie i przyzwoite zarobki. Bo prestiż – rzecz względna.
Mimo to szturm na aplikacje jest niebywały ?– wczoraj egzaminy (na radcowską, adwokacką, notarialną i komorniczą) zdało ponad 4800 osób. Ostatnio co roku przybywa po 5–6 tys. aplikantów! Czy to dużo? Bardzo. Przykładowo, w 1999 r. wszystkich aplikantów adwokackich było ponad 800, teraz – ok. 6000. U radców prawnych odpowiednio – ponad 1800 ?i ponad 10 000. Gdzie tych ludzi pomieścić, skoro kompletnie nie widać zwiększenia popytu na pomoc adwokata czy radcy prawnego?
W kancelariach, nawet tych największych, trwa dokręcanie śruby, bo ceny usług spadają. Dlatego prawie nikt z młodych, którzy właśnie skończyli aplikację, nie dostaje teraz podwyżki. A nie każdemu wystarcza środków i odwagi, by założyć własną kancelarię – nawet w dużych miastach. W mniejszych są tacy, którzy żyją wyłącznie ?z niechcianych kiedyś urzędówek.