Półtora roku temu wybuchła sprawa drogich zegarków ministra Nowaka napisałem, że zamiast straszyć media zajmujące się tym tematem, lepiej byłoby gdyby wyjaśnił te operacje urzędowi skarbowemu. Ówczesne jego argumenty, że może w każdej chwili odsprzedać zegarki „Wprost", który sprawę ujawnił, a przychód przeznaczyć na cel charytatywny, miały taką wartość, jak deklaracja złodzieja złapanego na gorącym uczynku, że rzecz skradzioną może zwrócić.
W czwartek Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście przyznał mediom rację i przesądził (nieprawomocnie), że zatajając w oświadczeniach majątkowych zegarek wartości powyżej 10 tys. zł, Nowak dopuścił się przestępstwa. W tzw. zamiarze ewentualnym tj. godząc się na nie, czyli jednak umyślnie, i za złożenie pięciu fałszywych oświadczeń majątkowych, w których nie ujawnił owego zegarka, skazał go na 20 tys. zł grzywny.
Co w tej sytuacji należałoby zrobić z Nowakiem?
Nie jestem miłośnikiem formalizmów, ale przepisy antykorupcyjne uchwalili sami politycy, do których Sławomir Nowak należy od lat, i dobrze wie czemu one mają łużyć. Moim zdaniem 40-milionowy kraj spokojnie może zrezygnować z jego politycznych usług.
Formalnie jednak nie można tego zrobić gdyż zarówno konstytucja (art. 99) jak i kodeks wyborczy (art. 11) stanowią, że prawo wybieralności (biernego prawa wyborczego) nie ma dopiero osoba skazana (prawomocnie) na karę więzienia. Wydaje się, że wkroczyć zatem powinni polityczni towarzysze min. Nowaka.