W Warszawie trwa reprywatyzacyjna wolna amerykanka. Pokazuje ona, jakie patologie może rodzić nierozliczenie się z PRL-owską przeszłością.

Władze stolicy z trudem się zdecydowały na zwrot części zawłaszczonych przez komunistów nieruchomości. Reguły gry są jednak mętne. Kwitnie więc handel roszczeniami. To, jak bezradni są właściciele, pokazuje historia nieżyjącego już  hrabiego Jana Zamoyskiego. Urzędnicy odebrali mu szanse na odzyskanie nieruchomości w warszawskim Ogrodzie Saskim, życzliwie radząc, aby sprzedał roszczenia. Nabywcy roszczeń odzyskali nieruchomość w pół roku. Podobnie było z pałacykiem Sobańskich w Alejach Ujazdowskich. Takie historie powtarzają się regularnie od lat 90.

Urzędnicy rozpatrujący wnioski o zwrot nieruchomości zabranych w czasie reformy rolnej kpią sobie nawet z wyroków sądowych. A argumentacja, by nie oddać własności, przekracza granice przyzwoitości. Czytałem kiedyś uzasadnienie odmowy zwrotu zamku w Lesku, o który się ubiegała rodzina Krasickich. Kolejne pozytywne wyroki sądów były dla urzędników mało przekonujące. Raz za powód odmowy zwrotu uznali m.in. fakt, że w zamkowych stajniach przebywało od siedmiu do dziesięciu koni pociągowych. Udowodnione jest, że były one karmione sianem pochodzącym z majątku. A to – według urzędników – dowodzi niezbicie, że związek między zamkiem a majątkiem ziemskim jednak istniał. Objęcie go reformą rolną było zatem uzasadnione.

Wszystko to ma swoje źródło w grzechu zaniechania z początku lat 90., kiedy nowym, demokratycznym władzom zabrakło odwagi, by raz na zawsze skończyć z komunistyczną spuścizną. Odwagi zabrakło też kolejnym rządom. I brakuje jej do dziś. Mimo szumnych zapowiedzi, pięknych haseł wyborczych, deklaracji o szacunku dla własności prywatnej, ba, kilkunastu projektów ustaw sprawa nawet nie ruszyła z miejsca.

Byli właściciele rozpoczęli długoletnie batalie sądowe o zwrot swoich majątków i przestali wierzyć w dobrą wolę państwa. Państwo zaś pozostało niewzruszone – udaje, że problem go nie dotyczy. Nadzieja, że po 25 latach ten stan się zmieni, jest więc nadal iluzoryczna.