Choć jestem jednym z 20 milionów polskich kierowców, uważam, że Trybunał Konstytucyjny podjął słuszną decyzję w sprawie grzywien nakładanych na właścicieli samochodów. Uznał, że karanie właściciela za niewskazanie kierowcy, który jadąc jego autem, przekroczył prędkość, jest zgodne z konstytucją. Zamiast poprawiać, lepiej ten przepis napisać od nowa.
Chodzi, rzecz jasna, o złapanych przez fotoradar. To zwykle najbliżsi, którzy korzystali z samochodu, ale jakoś... niekorzystnie wyszli na zdjęciu. Tak ciężko ich rozpoznać, że nawet właściciel samochodu nie ma, biedny, pojęcia, kto z niego korzystał. Nie pamięta, komu, kiedy i po co pożyczał auto... Kompletnie nic! Wszak idzie o wysoką stawkę – za amnezję grozi tylko grzywna. Niby niemała, bo do 5 tysięcy złotych, ale wskazanie drogowego pirata oznacza dla niego i mandat, i punkty karne!
Gwoli jasności – nie jestem zwolenniczką donoszenia na własnych bliskich w jakichkolwiek sprawach – w tym wykroczeń drogowych. Gdybym chciała w ten sposób dopiec własnemu mężowi – mógłby stracić prawo jazdy.
Ale istniejący stan rzeczy – trwająca od lat amnezja kierowców – służy wyłącznie zasilaniu budżetu państwa naszymi pieniędzmi. Natomiast nijak nie przekłada się na zwiększenie bezpieczeństwa na drodze. A chyba o to głównie chodzi.
Pytanie, co zrobić, by jeździło się bezpieczniej, bez donoszenia na bliskich i płacenia grzywny za lojalność.