Wydawałoby się, że to pojęcie filozoficzne, a może nawet metafizyczne. A jednak jest ono także jak najbardziej rynkowo – handlowe. Ma niestety swoją cenę. O nią także toczą boje potężne spółki i rozmaite spółeczki. Z jednej strony zachęcają do oceny na stronach internetowych swoich produktów i usług, z drugiej zaś czujnie szacują, czy „klient bez krawata" nie jest zbyt namolny. No i oczywiście niesprawiedliwy oraz zasługujący na przykładną karę. Najlepiej finansową. Niech wie, kto tu jest panem na zagrodzie. Powszechnie przecież wiadomo, że ten „w krawacie jest mniej awanturujący się", czyli bardziej zasługuje na zaufanie. Jego oceny są słuszne. On także prawdopodobnie zwykle jest bliżej prawdy, gdy ogląda kupione właśnie spodnie, torebkę, czy betoniarkę w hipermarkecie budowlanym. Natomiast ten „bez krawata" z pewnością częściej zasługuje na naganę. Patrzeć więc trzeba podejrzliwie na to, co pisze w sieci. Jak nabazgrze za dużo, to do sądu z nim. Niech płaci za głoszenie swoich nieprawdziwych prawd.
Jego oceny są niesprawiedliwe, narażają spółkę na straty, a przecież jest ona przeznaczona do tworzenia zysków. Jakże to więc jest, jak być powinno? Na co może sobie pozwolić konsument podejmując się wpisu na internetowej stronie prężnej firmy. Czy ma on prawo do krytyki kupionego towaru, czy niegrzecznej obsługi, czy nawet atmosfery w sklepie i biurze firmowym. Reasumując, gdzie są granice oceny spółek na internetowych forach?
Na wszystkie te pytania czytelnik znajdzie odpowiedzi w tekście Renaty Krupy „Spółka musi się godzić na to, że jej działalność podlega rozsądnej krytyce".
Zapraszam do lektury także innych tekstów w najnowszym numerze „Prawa w Biznesie".