Władza sądownicza w Polsce to jedyna, w której zasady demokratycznego wyboru zostały ograniczone do minimum. W przeciwieństwie do parlamentu i prezydenta sędziowie nie są wybierani przez naród ani jego przedstawicieli. Mimo że to naród – zgodnie z art. 4 Konstytucji RP – sprawuje w Rzeczypospolitej władzę zwierzchnią: bezpośrednio lub przez swoich reprezentantów, i mimo demokratycznych tradycji polskiego sądownictwa, które sięgają Konstytucji 3 maja.
W myśl pierwszej w Europie konstytucji, którą się szczycimy, obieralność i czasowość funkcji sędziego była uważana za najlepszą gwarancję sędziowskiej niezawisłości, a tym samym sprawiedliwości orzekania. Sędziowie byli wybierani przez sejmiki lub miejskie zgromadzenia. Ten wybór zapewniał należytą legitymację sędziowskiej władzy, zgodnie z zasadą, że wszelka władza bierze swój początek z woli narodu. Z tych szczytnych, a przede wszystkim sprawdzonych w praktyce zasad we współczesnej Polsce pozostało niewiele.
Kooptacja i korporacja
Jedynym łącznikiem między sędziami a ich suwerenem, czyli narodem, jest dziś osoba prezydenta RP. Tylko on w jakimś stopniu legitymizuje demokratycznie sądownictwo. Jego władza pochodzi z wyborów bezpośrednich i powołuje on sędziów niejako w imieniu narodu. Nawet tę prezydencką prerogatywę próbuje jednak kwestionować część sędziowskiego środowiska, narzucając prezydentowi decyzje Krajowej Rady Sądownictwa i żądając wyjaśnień, dlaczego odmawia nominacji niektórym kandydatom.
Przy naborze do zawodu sędziego obowiązuje dziś niedemokratyczny system kooptacji, a zasady awansów są nietransparentne. Jest to sprzeczne z ideą bezstronności i obiektywizmu.
Zwracało już na to uwagę Zgromadzenie Sędziów Sądu Okręgowego w Przemyślu, gdy spośród opiniowanych przez nie kandydatów na sędziów KRS wybrała tego, który otrzymał jeden głos, a odrzuciła jego konkurentów, którzy tych głosów dostali nawet ponad 30. Krytykiem obowiązującego w Polsce modelu był też przez lata prof. Andrzej Rzepliński, który w 2004 r. pisał na łamach „Gazety Wyborczej", że KRS stała się „państwowym związkiem zawodowym konserwującym interesy źle służące polskiemu sądownictwu".