Przeciwko temu podziałowi przemawiają zarówno argumenty ekonomiczne, jak i funkcjonalno-przestrzenne a nawet historyczne i ustrojowe. Jedynym powodem, którego nie da się podważyć jest ambicja grupy mazowieckich polityków PiS z Markiem Suskim i Jackiem Sasinem na czele i zielone światło ze strony Jarosława Kaczyńskiego.
Zacząć trzeba od tego, że proponowane od lat uzasadnienie opiera się na całkowicie błędnych założeniach. Jest nim rzekomo krzywdzący dla biednej, peryferyjnej części województwa podział regionalnych funduszy unijnych i konieczność jego zmiany. Żeby cały region mógł się harmonijnie rozwijać – mówią od lat politycy PiS – trzeba podzielić województwo na dwa: Warszawę z otaczającymi powiatami i pozostałą biedniejszą część otaczającą bogate centrum. Dzięki temu w nowej perspektywie unijnej, której planowanie właśnie się zaczyna, można będzie zgłosić 17 zamiast 16 regionów i utworzyć dla Mazowsza dwa odrębne regionalne programy operacyjne. Ten adresowany do Warszawy ma być mniejszy, bo przecież stolica Polski i otaczające powiaty już dawno w rozwoju dogoniły średnią unijną, ten dla pozostałej części województwa nadal będzie korzystał z pełnego dostępu do środków europejskich, bo tak wydzielone województwo byłoby jednym z biedniejszych regionów w Polsce i w Unii Europejskiej. Dzięki temu – czego nie mówią – PiS zdobędzie kolejne województwo wraz z mandatami w sejmiku, stanowiskami marszałka i wojewody i setkami zdublowanych stanowisk do obsadzenia w około 60 urzędach, instytucjach, służbach, inspekcjach i strażach szczebla regionalnego, które trzeba będzie zdublować.
Tyle, że te rzekomo pozytywne efekty proponowanego podziału, to po prostu nieprawda. Podstawowy fakt przemilczany przez PiS to, że już nie trzeba dzielić województwa mazowieckiego aby w nowej perspektywie finansowej Unii Europejskiej móc stworzyć dwa odrębne programy operacyjne dla tego regionu. Przewidując konieczność podzielenia w przyszłości funduszy dla Mazowsza na dwa programy regionalne, polski rząd na wspólny wniosek marszałka województwa i wojewody mazowieckiego z 2014 roku podjął kroki na rzecz zmiany podziału statystycznego województwa mazowieckiego, co jest warunkiem utworzenia dwóch odrębnych regionalnych programów operacyjnych na lata 2021-2028. I ta procedura zgłoszona do EUROSTATU w Brukseli przez rząd Ewy Kopacz w 2015 roku, została zakończona w roku 2017, za rządów obecnej koalicji prawicowej. Co więcej, gdybyśmy tego nie zrobili w odpowiednim czasie, to żadne zmiany w podziale administracyjnym przeprowadzane dziś, nie byłyby w stanie wpłynąć na podział środków finansowych pomiędzy regiony w latach 2021-28. Bo w Unii Europejskiej obowiązuje zasada, że zmiany w podziale statystycznym, także te będące pochodną zmian administracyjnych, wpływają na podział środków pod warunkiem, że wprowadza się je z co najmniej pięcioletnim wyprzedzeniem.
Ale z tego, że będziemy mieli dwa zamiast jednego programy operacyjne, wcale nie wynika, że na biedną część województwa mazowieckiego spadnie deszcz środków z Unii Europejskiej, jak zdają się domniemywać politycy PiS. Błędne jest zakładanie, że po podziale województwa, całość dotychczasowych nakładów zostanie skierowana do słabiej rozwiniętej części regionu. Środki unijne alokowane są proporcjonalnie do liczby mieszkańców. Obecna wartość Regionalnego Programu Operacyjnego (2014-2020) wynosi 2,08 mld €. Zakładając, że obecny poziom finansowania programów regionalnych zostanie utrzymany także w latach 2021-28, można przyjąć, że pula środków dla województwa mazowieckiego bez Warszawy i dziewięciu otaczających powiatów, a więc dla regionu o mniejszej o 55,6% ludności, powinna wynieść ok. 0,92 mld €. Pozostałe środki UE (krajowe programy operacyjne, środki na naukę, fundusze centralne UE, wspólna polityka rolna) nie są alokowane do regionów, choć niewielka część z nich jest alokowana do tzw. kopert regionalnych w ramach kontraktów terytorialnych. Te kwoty są także w przybliżeniu proporcjonalne do liczby mieszkańców i podobnie jak w przypadku RPO, do podzielonego województwa trafią kwoty proporcjonalne mniejsze.
Również Warszawa wraz z otoczeniem otrzyma w nowej perspektywie środki na swój program operacyjny – jednak będą to środki relatywnie niższe niż obecne, bo Warszawa, ze względu na sięgający średniej unijnej poziom dochodu na mieszkańca, nie może się już zaliczać do grupy regionów wymagających wsparcia rozwojowego w pełnym zakresie. Ale nadal będzie korzystać ze statusu tzw. regionu przejściowego, bo przecież polska stolica wciąż boryka się z dziedzictwem zaniedbań okresu powojennego i stoją przed nią wyzwania wykraczające ponad horyzont regionalny – jest bowiem centrum administracyjnym i gospodarczym całego kraju.