Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji
Debata publiczna w Polsce cierpi na brak głosów wypowiadanych w logice odpowiedzialności państwowej – dotyczy to zarówno ludzi związanych z rządem, jak i opozycją. Dlatego też z dużym zainteresowaniem przeczytałem tekst „Pułapki złej reputacji” („Rzeczpospolita”, 14 lipca). Artykuł zasługuje na uwagę nie tylko ze względu na jednoznaczną diagnozę radykalnego pogorszenia wizerunku Polski na arenie międzynarodowej, ale także na rekomendacje, które sformułowano w logice interesu publicznego z intencją przełamania złego stanu rzeczy. Właśnie szacunek dla intencji autorów skłania mnie do głosu polemicznego i wskazania na to, co w tekście nie jest obecne, a wydaje się kluczowe dla problemu reputacji Polski. Zabieram głos w tej sprawie również dlatego, że w przeszłości miałem zaszczyt uczestniczyć w budowie podstaw programowych dyplomacji historycznej, a także instytucji, które dobrze służyły promocji Polski.
Instrumentalizacja historii
Tekst „Pułapki złej reputacji” bardzo słusznie zauważa dramatyczne pogorszenie się opinii na temat Polski poza granicami kraju, fundamentalne negatywne znaczenie tego faktu dla naszego bezpieczeństwa, naszej pozycji gospodarczej czy pozycji negocjacyjnej w ramach Unii Europejskiej. Autorzy słusznie piszą o potrzebie konsensusu między opozycją a rządem, jeśli chodzi o dbałość o nasz wizerunek za granicą. Zgadzam się także z poglądem, że wina za ten stan rzeczy nie leży wyłącznie po stronie rządowej. Jestem przeciwnikiem przenoszenia sporów wewnętrznych na arenę międzynarodową, a tym bardziej używania określeń „faszystowski” w odniesieniu do modelu władzy po 2015 r. Jednak zasadnicza odpowiedzialność za regres reputacji spoczywa na PiS, które świadomie zawładnęło sądownictwem wbrew polskiej i europejskiej tradycji ustrojowej.
Autorzy tekstu nie zauważają także kolejnej, poza destrukcją sądownictwa i łamaniem konstytucji, przyczyny pogorszenia polskiej reputacji w postaci instrumentalizacji patriotyzmu i historii na użytek rywalizacji wewnętrznej. Upartyjnienie historii doprowadziło do wstrzymania dyplomacji publicznej i zdolności promocyjnych Polski. Doszło także do zmarnowania dorobku państwowego wypracowanego od czasu centroprawicowej AWS – mimo wzlotów i upadków polskiej polityki pamięci nigdy nie doświadczyła ona tak potężnego zerwania i upartyjnienia jak to, które ma miejsce od 2015 r.
Założenia dyplomacji publicznej
Przypomnieć wypada, że dyplomacja publiczna (jej częścią jest polityka historyczna) tworzona była z powodzeniem od końca lat 90. jako oryginalna polityka publiczna projektowana mocą własnych pomysłów, a nie konieczności zewnętrznych. Jej kluczowym założeniem było promieniowanie polskiej kultury i dziedzictwa historycznego, a przez to wzmacnianie prestiżu i pozycji Polski. Dyplomacja historyczna kontynuowała najlepsze tradycje kreatywnych ośrodków polskiej emigracji. Krąg paryskiej „Kultury” był nastawiony na związanie sprawy niepodległości Polski z prawami narodów ujarzmionych przez ZSRR. Także w kręgach katolików świeckich identyfikowano potrzebę uniwersalizacji przesłania. Kapitalny przykład takiego myślenia dawała doradczyni prymasa Wyszyńskiego Maria Winowska, której korespondencja z Janem Nowakiem Jeziorańskim ukazała się staraniem Ossolineum.