Pedofilia jest dziś powszechnie uważana za zboczenie. Media się oburzają, gdy zostaje ujawniony kolejny przypadek wykorzystania seksualnego dzieci. Donald Tusk nazwał niedawno złapanego na Podlasiu pedofila kreaturą, która nie zasługuje na miano człowieka. Premier nie jest w swych odczuciach odosobniony: nawet zatwardziali kryminaliści nie mają litości dla współwięźniów pedofilów. Jednocześnie w świecie akademickim i kulturze masowej rozpowszechnia się klimat przyzwolenia na traktowanie dziecka jako obiektu seksualnego.
Przewodniczący założonej w 2006 roku w Holandii pedofilskiej partii Dobroczynność, Wolność i Różnorodność (NVD) Ad van der Berg twierdzi, że w swej działalności wzoruje się na lobby gejowskim. Jeszcze 100 lat temu homoseksualizm, nazywany wówczas sodomią, był powszechnie potępiany jako zboczenie. Dzisiaj w krajach zachodnich jest on nie tylko tolerowany, ale nawet traktowany życzliwie przez władze i dużą część społeczeństw. Zwiększa się liczba państw, w których legalizowane są związki jednopłciowe, łącznie z prawem do adopcji dzieci.
Ad van der Berg nie ukrywa, że marzy mu się, aby podobna ewolucja nastąpiła w odniesieniu do pedofilii. Przypomina, że mocny impuls w kierunku akceptacji homoseksualizmu wyszedł ze świata akademickiego. Środowiska pedofilskie, próbując usprawiedliwić i usankcjonować swój proceder, także powołują się na autorytet nauki, a zwłaszcza psychologii. Jednym z pionierów w tej dziedzinie był Wilhelm Reich, uczeń Zygmunta Freuda, twórca pojęcia rewolucja seksualna i główny popularyzator psychoanalizy w USA. Uważał on nieskrępowane niczym współżycie seksualne za konieczny warunek zdrowia psychicznego, dlatego radził, by podejmowane było jak najszybciej, nawet przed osiągnięciem pełnoletności.
Nowy impuls pedofilskim postulatom nadał jednak Alfred Kinsey, autor osławionych raportów na temat życia seksualnego Amerykanów w latach 40. i 50. XX wieku. Kinsey twierdził, że dzieci – nawet w pierwszych latach życia – nie są pozbawione seksualności i mogą nawiązywać kontakty płciowe z osobami dorosłymi. Dowodził, że już noworodki mają rozwinięte potrzeby seksualne, które mogą być zaspokajane. W swoim „Raporcie o mężczyźnie” badacz precyzował nawet, do ilu orgazmów w ciągu godziny zdolne są dzieci poniżej czwartego roku życia. Twierdził, że gdyby społeczność wyzbyła się krępujących ją zahamowań, to połowa chłopców mogłaby doznawać orgazmu przed osiągnięciem wieku trzech lub czterech lat.
Jak Kinsey doszedł do takich wniosków? Otóż jego badania oparte były na wywiadach z osobami dorosłymi, które miały kontakty seksualne z dziećmi i na tej podstawie rozpoznawały oraz interpretowały zachowania swoich małoletnich partnerów. Głównymi autorytetami w dziedzinie dziecięcej seksualności okazali się więc pedofile gwałcący dzieci poniżej czwartego roku życia.