Umiarkowana cnota poprawności

Pewne odmiany poprawności politycznej mogą prowadzić do ograniczenia swobody wypowiedzi. Jednocześnie można się zastanawiać, czy nie jest to sprawiedliwa cena płacona za poszanowanie cudzej godności – pisze znany prawnik

Aktualizacja: 18.11.2008 19:45 Publikacja: 18.11.2008 19:38

Piotr Winczorek

Piotr Winczorek

Foto: Fotorzepa

[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2008/11/18/piotr-winczorek-umiarkowana-cnota-poprawnosci/]skomentuj na blogu[/link][/b]

Wystąpienie w Sejmie posła Artura Górskiego, który krytycznie odniósł się do wyboru Baracka Obamy na prezydenta Stanów Zjednoczonych i nawiązał w niepochlebnym kontekście do koloru jego skóry, odnowiło trwającą od dawna, głównie poza Polską, dyskusję na temat poprawności politycznej. By nie wracać do oceny tego, co oświadczył poseł PiS, powiem tylko, że zachował się on niefortunnie i szkodliwie. Z drugiej jednak strony, dobrze się stało, że pogląd wyrażony przez Artura Górskiego znalazł publiczny wyraz. Dziś bowiem wiemy już bez wątpienia, jakie jest prawdziwe postrzeganie przez część naszej klasy politycznej współczesnej rzeczywistości moralnej i cywilizacyjnej. To ważne, nawet jeśli nie jest to jeszcze w pełni nasza rzeczywistość.

[srodtytul]Nie poruszać drażliwych tematów[/srodtytul]

Pierwszym odruchem reprezentantów wszystkich bez mała obozów politycznych, PiS nie wyłączając, było publiczne odcięcie się od słów Górskiego i mniej lub bardziej ostre ich potępienie. Także sam sprawca zamieszania uznał, że przeholował i złożył – miejmy nadzieję, szczere – wyrazy ubolewania i przeprosiny. Wszakże po kilku dniach prezes PiS Jarosław Kaczyński okazał się mniej stanowczy. Stwierdził, że sejmowe oświadczenie Artura Górskiego mieściło się w granicach konstytucyjnego prawa do swobody myśli i słowa. W tym kontekście pojawiła też kwestia poprawności politycznej. Przypomnijmy zatem, że termin ten, przeniesiony na nasz grunt z języka angielskiego (political correctness), pojawiał się w różnym znaczeniu zarówno pozytywnym, jak i pejoratywnym czy ironicznym od dawna, przede wszystkim w środowiskach akademickich Stanów Zjednoczonych, a później Europy. Stamtąd w obu tych znaczeniach przeniknął do dyskursu powszechnego.

Oznacza on postawę polegającą na unikaniu poruszania pewnych tematów, nieużywania zwrotów językowych czy niepodejmowania działań, które mogłyby dotknąć lub zniesławić jakąś osobę, grupę osób lub środowisko. Dlatego na przykład czarnoskórych mieszkańców USA nie nazywa się dziś "Niggers", lecz "Afroamericans". Ci, którzy posługują się pierwszym z tych określeń, są na ogół piętnowani jako rasiści.

Z podobnymi zjawiskami mamy do czynienia w języku i obyczajach polskich. Nie uchodzi więc od jakiegoś czasu posługiwać się publicznie słowem "pedał" na określenie homoseksualisty, ale raczej angielskim terminem "gej" (gay). Słowo "gej" jest akceptowane przez środowisko homoseksualne i nie wywołuje w nim oburzenia. Jak się zdaje, temu stylowi wypowiedzi ulegają też osoby, które do praktyk homoseksualnych mają stosunek zdecydowanie negatywny.

[srodtytul]Kaganiec na słowa [/srodtytul]

Można się zgodzić, że pewne odmiany poprawności politycznej mogą prowadzić do ograniczenia swobody wypowiedzi. Poprawność ta, jak powiedziałby Herbert Marcuse, przez narzucanie obowiązującego kodu językowego, jest objawem przemocy, dzięki której jego propagatorzy starają się okiełznać swobodę ekspresji publicznej swych adwersarzy. Zawęża ona pole dyskursu społecznego, odbiera mu spontaniczność i autentyczność.

Z drugiej strony, można się jednak zastanawiać, czy nie jest ona sprawiedliwą ceną płaconą za poszanowanie cudzej godności, za wyparcie z języka i zachowań publicznych postaw, które mogą prowadzić do zakłócenia spokoju społecznego i zdolności ludzi do życzliwej współpracy. Jeśli prawdą jest, że poprawność polityczna prowadzi do ograniczenia swobody słowa, a nawet myśli, to pamiętać trzeba, że granicą takiej swobody są prawa innych ludzi. Dziś w Polsce granicę taką (pytanie, czy przeprowadzoną we właściwym miejscu) ustanawia między innymi prawo karne, nakładające sankcje za zniesławienie, pomówienie lub obrazę, chroniące nie tylko ludzi z ulicy, ale również polityków. Ileż to procesów wytoczyli oni w tych sprawach przed sądami karnymi i cywilnymi. I nie wiem, czy byliby tacy zadowoleni, gdyby w zgodzie z przysługującą każdemu wolnością słowa obrona dobrego imienia i czci w procesach tego rodzaju została im kiedyś zakazana.

Ideę i praktyki związane z poprawnością polityczną łączy się zwykle z lewicą, jeśli nie wprost z lewactwem. Rzeczywiście, wrażliwość lewicowa jest podatna na tego rodzaju postawę. I trzeba pamiętać, że "poprawność" taka przybierała niekiedy monstrualne i przerażające postaci, gdy jako "politycznie niepoprawne" ze straszliwą skutecznością eliminowano z życia publicznego w czasach stalinizmu czy maoizmu poglądy sprzeczne z tym, co obwieszczał wódz, a łączyło się to niemal zawsze z odebraniem życia ich głosicielom. Lecz poprawność, o jakiej tu mowa i której miejscem narodzin były liberalne kampusy uniwersyteckie, niewiele miała wspólnego z tymi straszliwymi praktykami. W naszych czasach stała się postawą dość powszechnie akceptowaną w licznych społeczeństwach, a jej lewicowe zabarwienie wyblakło.

[srodtytul]Poprawnościowy kod prawicy[/srodtytul]

Ale istnieje także prawicowa lub konserwatywna postać takiej poprawności. Jest ona często związana z tradycyjnymi poglądami o konfesyjnym charakterze, nie tylko zresztą katolickim czy, szerzej, chrześcijańskim.

Niedawne gwałtowne oburzenie ortodoksyjnych środowisk islamskich na całym świecie wobec opublikowania w europejskich gazetach karykatury proroka Mahometa dowodnie o tym świadczy. Społeczności europejskie w większości uznały to oburzenie za usprawiedliwione i obecnie starają się zachowywać ostrożność tak, by nie urażać uczuć i nie godzić w obyczaje muzułmanów.

Gdy przejdziemy na nasz polski grunt, też mamy do czynienia z pewnymi obyczajowymi – i to nie o lewicowym przecież pochodzeniu – ograniczeniami. Nie wyobrażam sobie, aby bez szerokiego wzburzenia opinii i protestu Kościoła katolickiego można było sobie pozwolić na publiczne podważanie dokonań Jana Pawła II i ironizowanie na jego temat. Tonem poprawnym i powszechnie akceptowanym jest głębokie poszanowanie i podziw. Także język, którym się mówi o niektórych wydarzeniach z życia Kościoła i jego wyznawców, podporządkowany został swoistemu poprawnościowemu kodowi. O podróżach papieża i innych duchownych nie pisze się inaczej, jak o "pielgrzymkach", ich wizyty określane są jako "nawiedzenie", to, co publicznie głoszą, nie tyle wzbogaca duchowo odbiorców, ile ma ich "ubogacić". Żeby nie było nieporozumień, nie mam nic przeciwko takiemu archaizującemu językowi, ale daje on wyraz pewnego rodzaju dewocyjnej poprawności i przenosi się na inne sfery życia, niekiedy dalekie od spraw wyznaniowych.

[srodtytul]Bezkarność posła[/srodtytul]

Moim zdaniem nie powinno się podchodzić do wymogów narzucanych przez poprawność polityczną z nadmiernym krytycyzmem. Jest ona zresztą zmienna w czasie i w przestrzeni. A jeśli przy tym unika się ekstremizmów, wtedy jest rodzajem smaru łagodzącego kanty życia społecznego. Notabene w okresie międzywojennym szczególna odmiana poprawności politycznej wprowadzona została ustawą z kwietnia 1938 r. przewidującą karę do pięciu lat więzienia za uwłaczanie imieniu Józefa Piłsudskiego – "Wskrzesiciela Ojczyzny i Wychowawcy Narodu". Jestem, ma się rozumieć, jak najdalszy, od tego, by polecać dziś wzorowanie się na takich skrajnych i przesadnych rozwiązaniach.

Na koniec parę słów prawnego komentarza do wystąpienia posła Górskiego. Gdyby to, co oświadczył poseł, powiedział szeregowy obywatel lub nawet polityk niebędący deputowanym, można by się zastanawiać nad sprawą jego odpowiedzialności prawnej z tytułu szerzenia poglądów rasistowskich. Jednakże oświadczenie to padło z trybuny sejmowej, a zatem w trakcie wykonywania mandatu parlamentarzysty.

Tymczasem konstytucja z 1997 r. w art. 105 ust. 1 chroni posłów przed odpowiedzialnością wchodzącą w zakres sprawowania mandatu. Ochrona taka rozciąga się także na czas po jego wygaśnięciu. Za działalność tego typu poseł odpowiada wyłącznie przed Sejmem. Dlatego głosy nawołujące do wytoczenia Arturowi Górskiemu postępowania karnego pozostaną raczej bez echa.

[i]Autor jest profesorem Uniwersytetu Warszawskiego, znawcą tematyki konstytucyjnej, stałym współpracownikiem "Rzeczpospolitej"[/i]

[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2008/11/18/piotr-winczorek-umiarkowana-cnota-poprawnosci/]skomentuj na blogu[/link][/b]

Wystąpienie w Sejmie posła Artura Górskiego, który krytycznie odniósł się do wyboru Baracka Obamy na prezydenta Stanów Zjednoczonych i nawiązał w niepochlebnym kontekście do koloru jego skóry, odnowiło trwającą od dawna, głównie poza Polską, dyskusję na temat poprawności politycznej. By nie wracać do oceny tego, co oświadczył poseł PiS, powiem tylko, że zachował się on niefortunnie i szkodliwie. Z drugiej jednak strony, dobrze się stało, że pogląd wyrażony przez Artura Górskiego znalazł publiczny wyraz. Dziś bowiem wiemy już bez wątpienia, jakie jest prawdziwe postrzeganie przez część naszej klasy politycznej współczesnej rzeczywistości moralnej i cywilizacyjnej. To ważne, nawet jeśli nie jest to jeszcze w pełni nasza rzeczywistość.

Pozostało 89% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?