[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2008/11/18/piotr-winczorek-umiarkowana-cnota-poprawnosci/]skomentuj na blogu[/link][/b]
Wystąpienie w Sejmie posła Artura Górskiego, który krytycznie odniósł się do wyboru Baracka Obamy na prezydenta Stanów Zjednoczonych i nawiązał w niepochlebnym kontekście do koloru jego skóry, odnowiło trwającą od dawna, głównie poza Polską, dyskusję na temat poprawności politycznej. By nie wracać do oceny tego, co oświadczył poseł PiS, powiem tylko, że zachował się on niefortunnie i szkodliwie. Z drugiej jednak strony, dobrze się stało, że pogląd wyrażony przez Artura Górskiego znalazł publiczny wyraz. Dziś bowiem wiemy już bez wątpienia, jakie jest prawdziwe postrzeganie przez część naszej klasy politycznej współczesnej rzeczywistości moralnej i cywilizacyjnej. To ważne, nawet jeśli nie jest to jeszcze w pełni nasza rzeczywistość.
[srodtytul]Nie poruszać drażliwych tematów[/srodtytul]
Pierwszym odruchem reprezentantów wszystkich bez mała obozów politycznych, PiS nie wyłączając, było publiczne odcięcie się od słów Górskiego i mniej lub bardziej ostre ich potępienie. Także sam sprawca zamieszania uznał, że przeholował i złożył – miejmy nadzieję, szczere – wyrazy ubolewania i przeprosiny. Wszakże po kilku dniach prezes PiS Jarosław Kaczyński okazał się mniej stanowczy. Stwierdził, że sejmowe oświadczenie Artura Górskiego mieściło się w granicach konstytucyjnego prawa do swobody myśli i słowa. W tym kontekście pojawiła też kwestia poprawności politycznej. Przypomnijmy zatem, że termin ten, przeniesiony na nasz grunt z języka angielskiego (political correctness), pojawiał się w różnym znaczeniu zarówno pozytywnym, jak i pejoratywnym czy ironicznym od dawna, przede wszystkim w środowiskach akademickich Stanów Zjednoczonych, a później Europy. Stamtąd w obu tych znaczeniach przeniknął do dyskursu powszechnego.
Oznacza on postawę polegającą na unikaniu poruszania pewnych tematów, nieużywania zwrotów językowych czy niepodejmowania działań, które mogłyby dotknąć lub zniesławić jakąś osobę, grupę osób lub środowisko. Dlatego na przykład czarnoskórych mieszkańców USA nie nazywa się dziś "Niggers", lecz "Afroamericans". Ci, którzy posługują się pierwszym z tych określeń, są na ogół piętnowani jako rasiści.