W związku z trudną sytuacją w kraju prezydent zaapelował o szeroki pakt polityczny, czyli o de facto porozumienie między PO i PiS w sprawach kluczowych dla gospodarki. Natychmiast pojawiła się informacja, że jakiś czas temu taką ofertę składał Lechowi Kaczyńskiemu Donald Tusk.
Na pierwszy rzut oka wydawałoby się – świetnie. Sytuacja jest rzeczywiście dramatyczna. Ludzie czują się coraz bardziej zagrożeni, co więcej – tym razem to zagrożenie jest realne. Wyborcy mówią wprost: chcemy kompromisu na górze. Niech PiS i PO się dogadają. Wszyscy w Polsce wzdychali, kiedy na samym początku kryzysu w Stanach Zjednoczonych w Białym Domu spotkali się George W. Bush i Barack Obama, by razem debatować nad tym, co powinna zrobić Ameryka w trudnej sytuacji. Wszyscy wzdychali, że u nas to niemożliwe. Autor tego tekstu także. Przyznaję się bez bicia.
[wyimek]Politycy nie muszą się zgadzać. Niech spierają się w sprawie euro, budżetu i służby zdrowia. To bardziej twórcze i przydatne niż walka o miejsce przy stole w Brukseli lub podkradanie sobie samolotu[/wyimek]
I oczywiście lepiej jest, kiedy najważniejsi politycy rozmawiają ze sobą, kiedy wymieniają się argumentami, a nie okładają cepami i plują sobie w twarz. Ale nie ma też co się oszukiwać – różnice w podejściu do spraw gospodarczych (a o takich teraz mowa) są u nas zbyt duże, by do jakiegokolwiek porozumienia doszło. Nawet gdyby obie strony chciały odłożyć na bok swój doraźny interes polityczny – a nie wierzę w to, by tak naprawdę chciały.
[srodtytul]Różnice nie do pokonania[/srodtytul]