Wszystko wskazuje na to, że niedługo w Wielkiej Brytanii władzę przejmą konserwatyści. Budzi to zrozumiałe poruszenie wśród brytyjskiej lewicy. Partia Pracy rozpaczliwe usiłuje odwrócić niekorzystny dla niej trend. Co więcej, perspektywa zwycięstwa konserwatystów wywołuje niepokój w innych krajach europejskich, gdyż nie można wykluczyć, że po zwycięstwie konserwatyści rzeczywiście doprowadzą do referendum w sprawie traktatu lizbońskiego.
[wyimek]W Wielkiej Brytanii dla niektórych szokiem jest to, że dzięki poparciu konserwatystów niepostępowy, a może nawet reakcyjny Polak objął stanowisko wyższe niż barman i stajenny[/wyimek]
Należałoby więc zakończyć proces ratyfikacyjny w innych krajach, zanim dojdzie do brytyjskich wyborów. Ale po wyroku niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego wcale nie jest pewne, że zdążą z tym w Republice Federalnej, choć niemiecka prasa uspokaja, że Bundestag już we wrześniu, jeszcze przed wyborami w Niemczech i przed wyborami w Wielkiej Brytanii, uchwali nowe „prawo towarzyszące”. W przeciwnym razie byłby to, jak ostrzegają gazety, „blamaż dla centralnej europejskiej potęgi”. Można się jednak spodziewać kolejnego odwołania do Trybunału Konstytucyjnego, a wtedy los traktatu, do którego powstania tak bardzo przyczyniła się Angela Merkel, zawiśnie na włosku.
[srodtytul]Chodzi o Polskę[/srodtytul]
Oliwy do ognia dolał fakt, że konserwatyści utworzyli właśnie nowe ugrupowanie w PE z PiS i ODS, opuszczając szeregi chadecji, a więc europejskiego „głównego nurtu”. W dodatku niektórzy konserwatyści nie są zadowoleni z tej decyzji.