Nie przesadzajmy z tym postkomunizmem

Wiele z tego, co przypisuje się wpływowi komunizmu na obraz dzisiejszej Polski, ma inne niż komunizm źródła i pojawia się również poza naszym krajem – twierdzi konstytucjonalista

Aktualizacja: 19.08.2009 00:47 Publikacja: 18.08.2009 19:05

Mirosław Owczarek

Mirosław Owczarek

Foto: Rzeczpospolita

Od dawna dziwiło mnie, dlaczego system ustrojowy, który wyłonił się w Polsce po wydarzeniach 1989 r., nazwa się postkomunistycznym. Gdyby chodziło jedynie o następstwo czasowe, to istotnie system, który nastał w naszym kraju po okresie komunizmu, tak właśnie można by określić, z zastrzeżeniem jednak, że sama nazwa „komunizm” używana w stosunku do ustroju panującego u nas w latach 1944 – 1989 jest dyskusyjna.

Jeśli nazwie tej nadawać znaczenie, jakie nadawali jej komuniści kierujący się ideologią marksizmu-leninizmu, to odnosić by ją należało do systemu, który miał dopiero zostać ustanowiony, i to w dalekiej przyszłości. Jego głównymi cechami miały być między innymi: całkowite uspołecznienie środków produkcji i wymiany, zniesienie wszelkich podziałów klasowych w myśl zasad radykalnego egalitaryzmu, wyparcie z życia prywatnego i publicznego wyznań religijnych i powszechny triumf ateizmu, obumarcie państwa oraz zastąpienie go wszechogarniającym samorządem społecznym.

Była to i pozostaje ideologia utopijna. Wierzono jednak, że jej realizacja nastąpi za życia dwóch, trzech pokoleń. Oddalające się jej urzeczywistnienie wywoływało u komunistów rozterki i wątpliwości. By nie popaść w całkowitą sprzeczność z faktami, a przy tym zachować demonstracyjną wierność idei, kolejne etapy w dziejach państw, w których miała się ona ucieleśniać, określano jako: demokrację ludową, okres budowy podstaw socjalizmu, rozwinięty socjalizm itp. Odłóżmy jednak na bok te talmudyczne rozważania i przyjmijmy, iż określenie „komunizm” używane jest przez krytyków ustroju PRL w znaczeniu potocznym i w celu jego zanegowania. Dlatego też nazwa „postkomunizm” pojawia się jako określenie krytycznie denominujące polityczny, społeczny i gospodarczy system III Rzeczypospolitej. Ale jeśli jest on systemem postkomunistycznym, to nie tylko dlatego, że okazał się zły, ale też dlatego, że cechuje się wadami, które były charakterystyczne dla systemu funkcjonującego w Polsce wcześniej. Stanowi bowiem jego kontynuację.

[srodtytul] Nie tylko w PRL [/srodtytul]

Jakie zatem cechy nosi polski postkomunizm? Jarosław Gowin w artykule „Państwo na łasce sytuacji” (dodatek „Europa” do „Dziennika”, 14 – 16.08.2009 r.), odnosząc się do książki Rafała Matyi „Państwo, czyli kłopot”, podaje taką jego charakterystykę: „Postkomunizm (...) to w dużym stopniu akceptowany społecznie i powstały samorzutnie system reguł, nieformalnych powiązań zacierających granice między własnością prywatną a państwową, to korupcjogenne prawo, które konstruowano tak, by zmuszać przedsiębiorców do działania na jego granicy i uzależniać w ten sposób od arbitralnych decyzji administracyjnych, to niewydolne sądy, monopolistyczne korporacje zawodowe, prawna, polityczna i medialna bezkarność rządzących elit (tych formalnych, a jeszcze bardziej tych nieformalnych), brak przejrzystych zasad rekrutacji urzędników państwowych itp.”.

Autor dodaje do tej listy zaczerpnięte z publikacji Zdzisława Krasnodębskiego kolejne cechy postkomunizmu: wyzwanie „do imitacji rozwiązań zagranicznych i czysto proceduralnego pojmowania demokracji, postulaty zaniechania rozliczeń peerelowskiej przeszłości – krytyczny stosunek do polskich tradycji czy zredukowanie polityki do gry interesów ekonomicznych”.

Nie sądzę, aby to, co Jarosław Gowin uznaje za cechy charakterystyczne postkomunizmu, było jedynie przeniesieniem na nowy grunt systemowy cech komunizmu w jego właściwej Polsce postaci. Jeśli listę tych cech uznać za trafnie opisującą rzeczywistość III Rzeczypospolitej, to z trudem tylko dają się one powiązać wyłącznie z rzeczywistością Polski Ludowej. Są one bowiem właściwe dla rozmaitych przypadków dziejowych i ustrojowych, nie tylko polskich i nie tylko wywodzących się z ideologii komunizmu lub praktyk politycznych, społecznych i gospodarczych tamtej epoki. Powiedziałbym nawet, że niektóre z nich spotkać można było w czasach wczesnego kapitalizmu czy wręcz feudalizmu. Być może nie są one typowe dla żadnej szczególnej epoki, państwa lub społeczeństwa.

[srodtytul] Wady znane od zawsze [/srodtytul]

Bo oto stan, w którym silnie zaznaczają się powiązania zacierające granice między własnością państwową (koronną) a prywatną, był czymś zwykłym w systemie podzielonej własności feudalnej. Uczestnictwo możnowładców we własności królewskiej, a szlachty we własności możnowładców był fundamentem ich lojalności politycznej i zobowiązań wobec pana i suwerena. Już nie tylko mienie osobiste przekazywane było z rąk jednych panujących w ręce innych, ale całe prowincje i państwa.

Tworzenie korupcjogennego prawa i w ogóle mętlik praw różnego gatunku (stanowionego, zwyczajowego, naturalnego, kościelnego) był również właściwością wielu wieków. Na zawiłość, niezrozumiałość, niestabilność oraz kształtowanie obowiązujących uregulowań tak, aby zaspokajały głównie interesy posiadaczy i ludzi władzy, skarżono się niemal wszędzie i niemal zawsze.

Samorządowe korporacje zawodowe – jeśli w ogóle istniały – były w okresie PRL trzymane na krótkiej smyczy. Potęga pewnych środowisk zawodowych (np. prawników, lekarzy) jest przedmiotem społecznej krytyki także w Stanach Zjednoczonych. W Polsce mamy o tym skromne wyobrażenie.

Niewydolne sądy? Proszę bardzo – dzisiejsze Włochy są ich pięknym przykładem. Bezkarność polskich elit politycznych i finansowych? A co powiedzieć o wieloletnim utrzymywaniu się przestępczych powiązań między politykami a gangsterami w amerykańskim stanie New Jersey, o których donosiła ostatnio także polska prasa?

Brak przejrzystych zasad rekrutacji personelu państwowego nie był chyba przedmiotem powszechnej krytyki w czasach (to długie wieki europejskiej historii), gdy jedne urzędy dziedziczono, inne kupowano lub obsadzano nepotami, a były i takie, które dostawały się przez nominacje lub wybór w ręce ludzi utalentowanych i kompetentnych.

Dążenie do naśladowania innych też nie jest u nas niczym osobliwym. To przecież Księstwo Warszawskie przyjęło z rąk Napoleona jego kodeks cywilny, który we fragmentach obowiązywał w niektórych częściach Polski do połowy XX w. To II Rzeczpospolita, pisząc swoją pierwszą konstytucję, naśladowała wzorce ustrojowe III Republiki Francuskiej. Powiedziałbym nawet, że dążenie do poszukiwania w świecie i w Europie dobrych wzorców w różnych dziedzinach życia publicznego, to raczej cnota niż wada.

Przy lekceważeniu prawem przepisanych procedur decyzyjnych żadna demokracja nie odniesie sukcesu. Ale do samych procedur demokracji sprowadzać niepodobna. Ma ona też treść moralną i obyczajową. A ci, którzy pragną praktykować demokrację, nie powinni od niej abstrahować. Wydaje mi się jednak, że nasz dyskurs polityczny w latach 1989 – 2009 był dostatecznie nasycony odwołaniami do wartości, a może nawet nimi przesycony.

[srodtytul] Napoleon nierozliczony[/srodtytul]

Gdy za oznakę postkomunizmu uznać niechęć pewnych środowisk do rozliczeń epoki PRL, to oczywiście z komunizmem, z jego praktykami i ludźmi ma ona związek. Z tym jednak, że (przy uznaniu wszelkich różnic) dążenie do unikania potępienia przeszłości zdarzało się w dziejach już nieraz.

Po rewolucji francuskiej i czasach napoleońskich, w których jak najgorzej traktowano ludzi ancien regime’u i przelano morze niewinnej krwi, spodziewać się należało surowego odwetu, gdy do władzy we Francji w 1814 – 1815 r. powróciła dynastia Burbonów.

Ale – jak zwraca uwagę w swym monumentalnym dziele „Francja i wielcy Francuzi” Aleksander Hall – „Nowa władza czciła pamięć Ludwika XVI i innych ofiar rewolucji, ale nie dokonywała rozliczeń. Większość urzędników z czasów Napoleona pozostała na swych stanowiskach. Rodzina królewska hołubiła napoleońskich marszałków. Izba Parów stanowiła amalgamat starej szlachty i notabli Cesarstwa, ale ci drudzy byli znacznie liczniejsi. Kilkunastu członków Konwencji, którzy skompromitowali się królobójstwem, i kilku członków rodziny Napoleona, którzy wchodzili w skład napoleońskiego senatu, nie zostało powołanych do Izby Parów, ale zachowało wysokie pensje”.

Polityce tej dawała też wyraz Karta konstytucyjna, która w art. 11 stanowiła: „Zabrania się wszelkich dochodzeń na temat poglądów i głosowań wyrażanych aż do czasu restauracji. Nakazuje się puszczenie ich w niepamięć tak sądom, jak i obywatelom”.

[srodtytul]Naganne postawy [/srodtytul]

Byłoby jednak przesadą twierdzić, że dzisiejsza Polska nie nosi żadnych skaz, które stanowią ślad po czasach nie tak dawno minionych. Gdyby kraj nasz i jego mieszkańcy byli całkowicie od nich uwolnieni, byłby to niezwykły fenomen historyczny i socjologiczny.

Co do mnie, za najbardziej wyrazisty znak powiązań III Rzeczypospolitej z PRL uznałbym utrzymywanie się postaw ekonomicznie roszczeniowych wobec instytucji życia publicznego ze strony licznych grup naszych współobywateli. Postawy takie ukształtowane zostały w atmosferze ideologii państwa socjalnego i opiekuńczego, jakim mieniła się Polska Ludowa. Oczekiwanie, że państwo i jego agendy odpowiedzą pozytywnie na wszelkie potrzeby jednostki, jest jedną z okoliczności, które rzutują negatywnie na rozwój naszego kraju i na szanse jego modernizacji.

Nie przesadzajmy jednak z postkomunizmem. Wiele z tego, co przypisuje się wpływowi komunizmu na obraz Polski dzisiejszej, posiada także inne niż komunizm źródła i pojawia się również poza naszym krajem oraz w innych niż współczesne czasach.

[i] Autor jest profesorem Uniwersytetu Warszawskiego, znawcą tematyki konstytucyjnej, stałym współpracownikiem „Rzeczpospolitej”[/i]

Od dawna dziwiło mnie, dlaczego system ustrojowy, który wyłonił się w Polsce po wydarzeniach 1989 r., nazwa się postkomunistycznym. Gdyby chodziło jedynie o następstwo czasowe, to istotnie system, który nastał w naszym kraju po okresie komunizmu, tak właśnie można by określić, z zastrzeżeniem jednak, że sama nazwa „komunizm” używana w stosunku do ustroju panującego u nas w latach 1944 – 1989 jest dyskusyjna.

Jeśli nazwie tej nadawać znaczenie, jakie nadawali jej komuniści kierujący się ideologią marksizmu-leninizmu, to odnosić by ją należało do systemu, który miał dopiero zostać ustanowiony, i to w dalekiej przyszłości. Jego głównymi cechami miały być między innymi: całkowite uspołecznienie środków produkcji i wymiany, zniesienie wszelkich podziałów klasowych w myśl zasad radykalnego egalitaryzmu, wyparcie z życia prywatnego i publicznego wyznań religijnych i powszechny triumf ateizmu, obumarcie państwa oraz zastąpienie go wszechogarniającym samorządem społecznym.

Pozostało 89% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?