[link=http://blog.rp.pl/romanski/2009/09/06/zrobieni-na-szaro/]Skomentuj na blogu[/link]
Szara strefa znów będzie się miała lepiej. O okresie, kiedy pracodawcy bili się o pracowników i oferowali im coraz lepsze warunki, w tym etaty i wysokie pensje, byle tylko zatrzymać ich w firmach, możemy zapomnieć.
Jeszcze dwa lata temu nielegalne zatrudnianie kogokolwiek byłoby decyzją nieracjonalną, taka osoba mogłaby bowiem w każdej chwili przejść do konkurencji, i to bez żadnych sentymentów i zobowiązań. A na takie ryzyko firmy korzystające z koniunktury nie mogły sobie pozwolić.
Obecna sytuacja gospodarcza to idealna pożywka dla wszelkich odmian szarości. Jest kryzys, więc trzeba szukać oszczędności – ten aksjomat większość pracodawców zaszczepiła już swoim pracownikom. Najprostsze oszczędności to oczywiście płace. Jednocześnie jednak polska gospodarka wcale nie upadła tak nisko, jak w większości krajów Europy. Pracownicy są więc potrzebni, jednakże nie powinni kosztować tyle co kiedyś. A że niewiele tak naprawdę zrobiono (mimo szumnych deklaracji i otrąbienia pakietu antykryzysowego), by ułatwić firmom elastyczne sterowanie legalnym zatrudnieniem, te znów zaczynają radzić sobie inaczej.
Niestety, w obecnej sytuacji przechodzenie gospodarki do szarej strefy może mieć katastrofalne skutki. I bez tego budżet nie chce się domknąć, bo spadają przychody, głównie podatkowe. Powagę sytuacji uświadamia ogłoszona właśnie wysokość planowanego przyszłorocznego deficytu budżetowego. To, że do tej pory Polsce udało się pozostać ponad kreską i zachować wzrost gospodarczy, nie daje nam gwarancji, iż stan ten – bez specjalnego wysiłku – utrzyma się i w przyszłym roku, bo najgorsze mamy już za sobą. Nie mamy, a zagrożenie wzrostem szarej strefy jest tego najlepszym dowodem.