Tusk pod wulkanem

Bez niewygodnego i pochodzącego z opozycji Mariusza Kamińskiego premier tylko z pozoru żyłby spokojniej – twierdzi publicysta „Rzeczpospolitej”

Publikacja: 06.10.2009 00:21

Tusk pod wulkanem

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

[b][link=http://blog.rp.pl/semka/2009/10/06/tusk-pod-wulkanem/]Skomentuj[/link][/b]

Czy sprawdzi się kuluarowa wieść, że dymisji Mirosława Drzewieckiego towarzyszyć będzie dymisja Mariusza Kamińskiego? Donaldowi Tuskowi może się to wydawać całkiem zgrabnym wyjściem z afery hazardowej. Sprawiedliwy car przegania ze stołków zarówno podejrzanych o dziwne koneksje bojarów, jak i szefa pałacowej straży, którego podejrzewa o prowadzenie jakiejś własnej gry.

Jednak ta równowaga przestaje być tak genialna, gdy postawi się jedno pytanie: kto po dymisji Mariusza Kamińskiego miałby ostrzegać premiera przed ewentualnym pogrążaniem się kolejnych członków jego rządu w afery korupcyjne?

[srodtytul]Bierność premiera[/srodtytul]

Spróbujmy cofnąć klatki filmu. Wyobraźmy sobie, że 12 sierpnia, po otrzymaniu zapisów podejrzanych rozmów Zbigniewa Chlebowskiego z Ryszardem Sobiesiakiem i Janem Koskiem, premier staje przed decyzją, co z tym zrobić. Jakie miał możliwości?

Dziś do znudzenia powtarzana jest efektowna wersja, że w momencie gdy Kamiński pokazał mu materiały operacyjne, premier stał się zakładnikiem szefa CBA.

Niby dlaczego? Tusk mógł przecież kazać drobiazgowo wyjaśniać sobie okoliczności zebrania materiału na Chlebowskiego i Drzewieckiego. Po uznaniu jednak, że materiał „trzyma się kupy” i nie jest mistyfikacją, powinien roztoczyć osobisty parasol nad śledztwem i zastanowić się, jak zminimalizować ewentualne szkody, jakie działania panów Chlebowskiego i Drzewieckiego mogą przynieść interesowi państwa.

W końcu po to zostawił na stanowisku Mariusza Kamińskiego, żeby mieć cerbera, który będzie bardziej bezwzględny wobec polityków PO niż partyjni koledzy. Nie ufał Kamińskiemu?

A to już problem Tuska.

Prawo nie pozwala, aby danym śledztwem zajmowało się kilka służb naraz. Jeśli zaczęło je CBA, to właśnie ta służba powinna je skończyć. Ale skoro zaakceptowało się już na jej czele kogoś spoza swojej partii, to trzeba grać z nim uczciwie. Albo go zmienić. Inaczej tworzy się galimatias, dzięki któremu tacy gracze, jak Chlebowski i Drzewiecki mogli dowiedzieć się o sprawie.

Wolno zatem zapytać, czy przypadkiem z udziałem premiera nie postanowiono ukręcić sprawie łba poprzez napomnienie Chlebowskiego i Drzewieckiego, aby na jakiś czas odczepili się od gier hazardowych. A może „Zbyszek” i „Miro” tak długo zachowywali się pewnie, gdyż liczyli na polityczną ochronę Grzegorza Schetyny, z którym Tusk musi się liczyć bardziej, niż jest gotowy się do tego przyznać?

[srodtytul]Ślepi i głusi [/srodtytul]

Zadajmy jeszcze jedno pytanie. Dlaczego to akurat CBA musiało zwrócić uwagę premiera na podejrzane kontakty polityków PO? Czemu Mariusza Kamińskiego nie ubiegły inne służby, które winny być wyczulone na lgnięcie biznesowego półświatka do polityków? Ilu ludzi wiedziało, że „Miro” – jak to prostolinijnie ujawnił na sobotniej konferencji prasowej – od dziesięciu lat zna Sobiesiaka, człowieka karanego sądownie?

A Chlebowski? Naprawdę nikt nic nie wiedział o dziwnych koneksjach szefa Klubu PO? Podobno na Dolnym Śląsku nie sposób kichnąć, aby nie wiedział o tym wicepremier Schetyna. Czy ostatnio był głuchy?

Jakieś półtora roku temu Piotr Zaremba, opisując wątpliwości wokół Mirosława Drzewieckiego, ostrzegał, że łódzki polityk to bomba zegarowa podłożona pod rząd Tuska. Dlaczego dla publicysty było to jasne, a dla ludzi z otoczenia premiera już nie? Co robiły takie orły jak Tomasz Arabski czy Sławomir Nowak?

Jeszcze rok temu wydawało się, że Donald Tusk wyciągnął właściwe wnioski z afery Rywina czy sprawy starachowickiej. Jego zwolennicy wskazywali, że często przypomina on platformersom o swojej bezwzględności wobec korupcji. Zwracano uwagę, jak stanowczo zareagował w sprawie senatora Tomasza Misiaka.

Wizerunek Tuska jako gromowładnego Zeusa, który bez litości wyrzuca aferzystów, psuł jeden szczegół. Kto – poza CBA – miał bowiem badać, czy do Platformy nie wpełzają węże korupcji? Julia Pitera. Polityk, która ciężko zapracowała na to, by się stać pośmiewiskiem dziennikarzy, choć miała być symbolem walki z korupcją. Także minister Andrzej Czuma szybko roztrwonił swój autorytet człowieka bez skazy.

[srodtytul]Zabrudzone ręce polityków PO[/srodtytul]

Przy słabości Pitery oraz Czumy zatrzymanie Mariusza Kamińskiego na stanowisku szefa CBA wyglądało na decyzję roztropną. Spora część mediów uwierzyła premierowi, że nikt lepiej niż polityk z opozycji nie będzie śledził ewentualnych niejasnych interesów w rządzie PO – PSL. Problem w tym, że gdy CBA potraktowało te słowa serio i wskazało podejrzane kontakty, Tusk zwlekał z podjęciem decyzji, aż w końcu doszło do przecieku, który najwyraźniej ostrzegł aferzystów.

Dziś premier rzuca na pożarcie dwie przyłapane osoby z PO i myśli o usunięciu Kamińskiego ze złudną nadzieją, że taki show wyciszy sprawę. Problem tylko w tym, że członkowie gabinetu Tuska utracili wizerunek ludzi o czystych rękach. Sam Tusk zaś stracił image sprawiedliwego i surowego wodza, który ma dość siły, aby od razu ukarać każdego niegodziwca.

[wyimek]Czy naprawdę nikt nic nie wiedział o dziwnych koneksjach Chlebowskiego? Podobno na Dolnym Śląsku nie sposób kichnąć, aby nie wiedział o tym wicepremier Schetyna. Czy ostatnio był głuchy?[/wyimek]

Zemsta za taki stan rzeczy akurat na CBA to niezbyt mądre wyjście. Bo kto po Kamińskim będzie ostrzegał premiera o patologiach w jego gabinecie? Julia Pitera, która potrafiła wyśledzić zakup dorsza za 8 złotych i 16 groszy? A może Andrzej Czuma zawczasu przekonany o niewinności bohaterów afery hazardowej? W otoczeniu szefa rządu nie widać nikogo zarażonego pasją walki z korupcją, może jedynie poza chlubnym wyjątkiem wiceministra finansów Jacka Kapicy, który miał odwagę zareagować na patologię.

Bez niewygodnego i utożsamianego z opozycją Mariusza Kamińskiego Tusk z pozoru będzie żył spokojniej. Tak jak spokojnie żyje się pod wulkanem po wyłączeniu brzęczącego sejsmografu.

[b][link=http://blog.rp.pl/semka/2009/10/06/tusk-pod-wulkanem/]Skomentuj[/link][/b]

Czy sprawdzi się kuluarowa wieść, że dymisji Mirosława Drzewieckiego towarzyszyć będzie dymisja Mariusza Kamińskiego? Donaldowi Tuskowi może się to wydawać całkiem zgrabnym wyjściem z afery hazardowej. Sprawiedliwy car przegania ze stołków zarówno podejrzanych o dziwne koneksje bojarów, jak i szefa pałacowej straży, którego podejrzewa o prowadzenie jakiejś własnej gry.

Pozostało 93% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Rząd Donalda Tuska może być słusznie krytykowany za tempo i zakres rozliczeń